Sci-fi wraca do korzeni!

Grupa niezależnych filmowców kręci właśnie produkcje, którą można by okrzyknąć mianem powrotu do złotej ery filmów sci-fi, czyli epoki przed pojawieniem się efektów komputerowych. Film zatytułowany C (od prędkości światła) ma być stworzony bez absolutnie żadnych efektów komputerowych i zielonego ekranu, natomiast użyta ma zostać duża doza talentu i wyobraźni. Dostaniemy nowe Gwiezdne Wojny?

Grupa niezależnych filmowców kręci właśnie produkcje, którą można by okrzyknąć mianem powrotu do złotej ery filmów sci-fi, czyli epoki przed pojawieniem się efektów komputerowych. Film zatytułowany C (od prędkości światła) ma być stworzony bez absolutnie żadnych efektów komputerowych i zielonego ekranu, natomiast użyta ma zostać duża doza talentu i wyobraźni. Dostaniemy nowe Gwiezdne Wojny?

Grupa niezależnych filmowców kręci właśnie produkcje, którą można by okrzyknąć mianem powrotu do złotej ery filmów sci-fi, czyli epoki przed pojawieniem się efektów komputerowych. Film zatytułowany "C" (od prędkości światła) ma być stworzony bez absolutnie żadnych efektów komputerowych i zielonego ekranu, natomiast użyta ma zostać duża doza talentu i wyobraźni. Dostaniemy nowe Gwiezdne Wojny?

Pierwsze części (według chronologii powstania) Star Wars były kręcone w całości przy użyciu makiet i trików operatorskich. George Lucas ze swoją ekipą opanował tę sztukę wręcz do perfekcji dostarczając nam już prawie 35 lat temu filmy, które świetnie przetrwały próbę czasu i można je śmiało oglądać nawet dziś bez bólu oczu. Spróbujcie to powiedzieć o jakimkolwiek filmie opartym na komputerowych efektach, który powstał dwie dekady później (no może poza Parkiem Jurajskim).

Reklama

O tym w jakim niewłaściwym kierunku poszła kinematografia nurtu science-fiction niech świadczy poniższy obrazek.

Dwójka młodych filmowców - Derek Van Gorder oraz Otto Stockmeier - postanowiła więc wziąć sprawy we własne ręce i przywrócić gatunek sci-fi do korzeni - czyli do makiet i sprytnych kamerowych trików.

Tworzony przez nich film ma opowiadać historię idealistycznej pani oficer, która porywa dowodzony przez siebie statek kosmiczny podczas między planetarnej zimnej wojny i stara się uciec z naszego Układu Słonecznego w poszukiwaniu innych światów. Na jej drodze stanie jednak drugi oficer, który widzi sprawy w zupełnie innym świetle.

Film ma być w założeniu złożoną opowieścią o całym gatunku ludzkim i naszym zachowaniu w przypadku groźby całkowitej eksterminacji. Ma pokazać, że fantastyka naukowa powinna wskazywać nam drogę do przekraczania własnych limitów i tworzenia lepszej przyszłości.

Autorzy filmu rozpoczęli niedawno kampanię w serwisie kickstarter, która ma im pomóc zebrać środki na dokończenie dzieła. Naszym zdaniem jest to jeden z ciekawszych projektów jaki pojawił się w ostatnim czasie.

Może nie będzie to rewolucja na miarę Gwiezdnych Wojen, lecz nie obrazimy się jeśli film będzie pierwszą jaskółką zwiastującą powrót prawdziwego kina sci-fi.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy