Steve Wozniak zachwycony nowym Jobsem

Wydawać by się mogło, że w cztery lata po śmierci jednego z założycieli Apple - Steve'a Jobsa - wszystko zostało już o nim powiedziane. Był już nawet jeden fabularny film o jego życiu (Jobs z 2013 roku z Ashtonem Kutcherem), ale okazuje się, że chyba warto było poczekać dłużej na interpretację Danny'ego Boyle'a. Sam Steve Wozniak jest zachwycony tym obrazem.

Wydawać by się mogło, że w cztery lata po śmierci jednego z założycieli Apple - Steve'a Jobsa - wszystko zostało już o nim powiedziane. Był już nawet jeden fabularny film o jego życiu (Jobs z 2013 roku z Ashtonem Kutcherem), ale okazuje się, że chyba warto było poczekać dłużej na interpretację Danny'ego Boyle'a. Sam Steve Wozniak jest zachwycony tym obrazem.

Wydawać by się mogło, że w cztery lata po śmierci jednego z założycieli Apple - Steve'a Jobsa - wszystko zostało już o nim powiedziane. Był już nawet jeden fabularny film o jego życiu (Jobs z 2013 roku z Ashtonem Kutcherem), ale okazuje się, że chyba warto było poczekać dłużej na interpretację Danny'ego Boyle'a. Sam Steve Wozniak jest zachwycony tym obrazem.

Steve Jobs (taki jest tytuł nowego filmu) zadebiutował podczas Festiwalu Filmowego Telluride, a wcześniej zobaczył go między innymi Woz - bliski współpracownik Jobsa i drugi z założycieli Apple. I Wozniak po obejrzeniu filmu twierdzi, że czuł się tak jakby oglądał swojego zmarłego współpracownika i inne, prawdziwe osoby, a nie aktorów. Pochwalił on przy tym nie tylko Boyle'a, ale także scenarzystę Aarona Sorkina (który ma na swoim koncie Oscara za The Social Network - film o Marku Zuckerbergu w reżyserii Davida Finchera).

Reklama

W nowym filmie Jobsa gra Michael Fassbender, Kate Winslet wciela się w jego bliską współpracownicę Joannę Hoffman, a Wozniaka gra Seth Rogen.

Wozniak uważa, że odmiennie niż Jobs z Ashtonem Kutcherem, nowy film jest całkowicie autentyczny. Dlatego być może warto będzie odświeżyć sobie pamięć o założycielu Apple i obejrzeć Steve'a Jobsa. Obraz ten wchodzi do kin na początku października.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy