Tak powstają metanowe bąble i kratery na Syberii

Zagadkowe kratery na Syberii w ostatnich latach zelektryzowały świat nauki. Okazało się, że przyczyną ich powstawania jest globalne ocieplenie, które uwalnia spod wiecznej zmarzliny olbrzymie ilości metanu. Pierwszy raz udało się sfilmować, jak powstaje to zjawisko...

Aleksander Sokołow z Rosyjskiej Akademii Nauk i Dorothee Ehrich z Uniwersytetu Tromsø w Norwegii wybrali się na Syberię, aby poznać naturę tajemniczych kraterów, które powstają tam co najmniej od kilku lat. Jedne mają kilka metrów średnicy, a inne nawet kilkadziesiąt. Są tak głębokie, że mógłby się w nich zmieścić 10-piętrowy wieżowiec.

Dotychczas naukowcy dysponowali jedynie zdjęciami wykształconych już kraterów, a więc efektu końcowego nieznanego dotąd zjawiska. Sokołowa i Ehrich, którzy z pokładu samolotu poszukiwali anomalii w glebie, zaciekawił rejon Wyspy Białej, położonej na Morzu Karskim w pobliżu północnych wybrzeży Półwyspu Jamalskiego.

Naukowcy pokazują jak powstają metanowe bąble na Syberii.

Po raz pierwszy uwiecznili moment ich powstawania. W syberyjskiej ziemi pojawiły się olbrzymie bąble. To skumulowany metan, który jest uwięziony pod powierzchnią gruntu. Wystarczy przebicie bąbla, aby bezbarwny gaz uszedł do atmosfery, a trzeba pamiętać, że metan jest kilkukrotnie silniejszym gazem cieplarnianym niż dwutlenek węgla.

W wyniku wzrostu średnich temperatur powietrza i roztapiania się wiecznej zmarzliny, spod roztapiającego się lodu wydostaje się metan, który przy kontakcie z tlenem wybucha, drążąc charakterystyczne leje. Dziur jest coraz więcej i pojawiają się w coraz to nowych miejscach.

Szacuje się, że w ciągu 20 lat, średnia temperatura w warstwie wiecznej zmarzliny, na głębokości 20 metrów, podniosła się o 2 stopnie. Ustalono też, że leje na największą skalę powstają podczas wyjątkowo ciepłych okresów letnich, gdy średnia temperatura jest wyższa od normy o 5 stopni.

Jeden z kraterów będących następstwem uwalania się metanu z gleby.

Metanu jest w atmosferze o całe 150 procent więcej niż jeszcze w czasach przed rewolucją przemysłową. Według naukowców uwalniające się z gleby pokłady dwutlenku węgla i metanu są niczym bomba z opóźnionym zapłonem.

Na pierwszy rzut oka nie wygląda to tak źle, jednak, gdy przeprowadzi się wnikliwe badania, okazuje się, że sprawy zaszły za daleko i dzieli nas cienka granica, po przekroczeniu której nad niczym już nie będziemy panowali, a czarne scenariusze, które według prognoz mają się zacząć ziszczać dopiero w połowie tego wieku, mogą nas dotknąć już na chwilę.

Bąble pod dnem morskim

Problem ten, jak się niedawno okazało, dotyczy też dna morskiego. Naukowcy z Uniwersytetu Sztokholmskiego ostrzegają przed katastrofalnymi następstwami procesu, który odkryli w 2014 roku. Prowadząc badania dna Oceanu Arktycznego, zaobserwowali, że uwalniane są z niego bąble metanu i dwutlenku węgla.

Dr Jason Box, który jest weteranem wśród badaczy Arktyki, stwierdził, że jeśli owe bąble wydostają się z oceanu i trafiają do ziemskiej atmosfery, to mamy... Naukowiec młodego pokolenia, na swoim profilu na Twitterze, użył w tym miejscu wulgarnego słowa, które ma podkreślić, jak w bardzo poważnej sytuacji się znajdujemy i że w żadnym razie nie można tego bagatelizować.

Czy poważnemu naukowcowi, który uczestniczył już w przeszło 20 ekspedycjach do Arktyki i jest jednym z najbardziej poważanych badaczy tego zakątku świata, w oczach tak szacownych instytucji, jak NASA czy NOAA, przystoi kwitować wynik swoich badań wulgaryzmami?

Metanowe bąble skrywające się pod warstwą lodu w Arktyce. Fot. Chip Phillips.

On sam twierdzi, że tak, ponieważ nic już nie jest w stanie przemówić do ludzi, aniżeli ostre i konkretne sformułowania. Nie ukrywa też, że używając przekleństwa, jego wypowiedź została dostrzeżona i obiegła cały świat, a tym samym spełniła swój cel, czyli poinformowała ludzi o poważnym problemie.

Otóż uwalnianie się niezliczonych pokładów dwutlenku węgla i metanu, skrywających się pod dnem oceanicznym, może bardzo gwałtownie przyspieszyć postępowanie globalnego ocieplenia. Do tej pory po wydostaniu się z dna morskiego, bąble zatrzymywane były w wodzie przez lód, niską temperaturę i podwyższone ciśnienie.

Jednak, gdy zasięg i grubość pokrywy lodowej na Morzu Arktycznym systematycznie się zmniejsza, bąbli nic już nie powstrzymuje przed uwalnianiem się do atmosfery. Możemy stwierdzić, że nie jest to już efekt działalności ludzkiej, lecz proces naturalny, jednak nic bardziej mylnego.

Dotychczasowa emisja gazów cieplarnianych sprawiła, że Arktyka jest obecnie najszybciej ocieplającym się obszarem naszej planety. To powoduje, że zanika wieczna zmarzlina, która stanowiła swoistą barierę, jeśli nie całkowicie ograniczającą to przynajmniej w znacznej mierze, uwalnianie się metanu i dwutlenku węgla do atmosfery.

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas