Tak wygląda "UFO" z Bałtyku

Jakiś czas temu na dnie Zatoki Botnickiej - najbardziej wysuniętej na północ części Morza Bałtyckiego - odnaleziono tajemniczy obiekt, który na zdjęciach przypominał Sokoła Millenium z Gwiezdnych Wojen albo inny latający spodek. Teraz możemy zobaczyć jak ten statek naprawdę wyglądał - z bardzo bliska.

Jakiś czas temu na dnie Zatoki Botnickiej - najbardziej wysuniętej na północ części Morza Bałtyckiego - odnaleziono tajemniczy obiekt, który na zdjęciach przypominał Sokoła Millenium z Gwiezdnych Wojen albo inny latający spodek. Teraz możemy zobaczyć jak ten statek naprawdę wyglądał - z bardzo bliska.

, który na zdjęciach przypominał Sokoła Millenium z Gwiezdnych Wojen albo inny latający spodek. Teraz możemy zobaczyć jak ten statek naprawdę wyglądał - z bardzo bliska.

Owo "UFO" jest bowiem najprawdopodobniej rosyjskim okrętem obrony wybrzeża Nowgorod/Kijów (Popow), który zatonął ponad 100 lat temu.

A statki takie były naprawdę unikalnymi konstrukcjami, gdyż w wyniku porozumień pokojowych po wojnie krymskiej Rosja nie mogła posiadać żadnych krętów wojennych na Morzu Czarnym. Aby obejść ten zakaz kontradmirał Popow (od jego nazwiska pochodzi druga nazwa tych okrętów - popowka) wpadł na pomysł budowania czegoś co bardziej przypominało pływające działo i miało służyć tylko i wyłącznie obronności.

Reklama

Admirał Popow

Nowgorod był pierwszym okrętem tego typu - powstał 17 grudnia 1871 roku, a w związku z trudną sytuacją finansową Rosji powstał tylko jeszcze jeden okręt tego typu - Kijów (jego nazwa została później

zmieniona na Popow).

Okręt wodowano 21 maja 1873 roku. Był on idealnie okrągły, miał średnicę ok. 31 metrów i wyporność 2490 ton. Był on bardzo grubo opancerzony - górny pokład był obłożony płytami o grubości 9 i 7 cali, a w jego środkowej części znajdowały się dwa, 26-tonowe działa kalibru 11 cali.

Okręt ten posiadał sześć bojlerów i sześć silników parowych ułożonych prostopadle w kadłubie (każdy silnik napędzał swoją śrubę napędową) , które łącznie dawały moc 3360 koni mechanicznych. Maksymalna prędkość jaką on rozwijał wynosiła 7 węzłów - czyli 13 km/h.

Okrętowe działa pozwalały na oddanie strzału co 12-13 minut (co było standardem w tamtych czasach) na dystans nieco ponad 4 kilometrów. Z odległości 730 metrów mogły one przebić pancerz o grubości 11 cali.

Oba okręty - Nowgorod oraz Popow - brały udział w obronie Odessy podczas wojny rosyjsko-tureckiej, co oznacza, że praktycznie całą wojnę spędziły przycumowane w porcie (zaledwie 4 tygodnie spędziły na morzu w trakcie całej tej potyczki).

Po wojnie trafiły one na Dunaj i były cały czas przez admirała Popowa udoskonalane - zwiększano im pancerz, ulepszano silniki i działa.

I mimo, że Popow nie miał możliwości zbudowania kolejnego okrętu wojennego od podstaw - według ulepszonego projektu, mógł on go zastosować do zbudowania okrągłego jachtu dla samego Cara - gdy w 1878 roku jego czarnomorska jednostka została zniszczona. Tak też powstał jacht o nazwie Liwadia, który jednak nie był idealnie okrągły, lecz owalny. Miał on wyporność 4420 ton i osiągał prędkość 14 węzłów.

Liwadia

Jacht ten w drodze z Anglii - gdzie był budowany - do Sewastopola natknął się na sztorm, który go bardzo uszkodził. Konieczne było przeprowadzenie napraw w Hiszpanii, lecz w Europie nie było żadnego portu, w którym jacht mógłby zadokować. Dlatego naprawy zajęły aż 7 miesięcy. Po naprawie odbył on tylko jedną oficjalną podróż, podczas której znowu natknął się na sztorm. Okazało się, że konstrukcja jest bardzo wadliwa - silne fale wprawiały ją w drgania co doprowadziło po raz kolejny do powstania dużych zniszczeń. Po tym zaciągnięto go do portu, gdzie wyciągnięto całe luksusowe wyposażenie, po czym spoczął on tam na dobre.

Era admirała Popowa skończyła się wraz z zapanowaniem rządów cara Aleksandra III, który nie przepadał za zwierzchnikiem Popowa - Konstantynem Nikołajewiczem. Nowy car na tyle nie lubił Liwadii, że nie zgodził się nawet na to, aby jacht ten służył jako więzienie i nakazał jej rozbiórkę.

Popowowi udało się okręt uratować, lecz nigdy więcej on nie wypłynął z portu. Zmieniono mu nazwę na Opyt i miał on służyć przewozowi żołnierzy, ale finalnie wymontowano z niego całą maszynerię i służył on tylko jako "przyczepka" dla innych okrętów. W takiej formie przeżył do 1930 roku, gdy został w końcu rozebrany.

Dwie popowki jednak cały czas pływały do 1903 roku, gdy zostały rozbrojone i usunięte ze służby. Obie sprzedano w 1911 roku na złom. Uważa się, że jeden z tych okrętów mógł spocząć na dnie Bałtyku i to właśnie on jest uważany za owo tajemnicze UFO.

Niestety zachowało się bardzo mało zdjęć popowek, ale dzięki pracy modelarzy możemy przyjrzeć im się nieco bliżej:

Źródła: , ,

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy