Taktyczny Real - Finezyjna Barca 1:1
Na wczorajsze starcie pomiędzy Realem Madryt a FC Barceloną czekała chyba cała piłkarska Europa. Kibice byli ciekawi czy Królewscy wyciągnęli wnioski po jesiennej porażce z Blaugraną, zakończonej szokującym wynikiem 0:5. I faktycznie, Mourinho po raz kolejny pokazał, że jest świetnym taktykiem i wie, jak przygotować swój zespół.
Na wczorajsze starcie pomiędzy Realem Madryt a FC Barceloną czekała chyba cała piłkarska Europa. Kibice byli ciekawi czy "Królewscy" wyciągnęli wnioski po jesiennej porażce z "Blaugraną", zakończonej szokującym wynikiem 0:5. I faktycznie, Mourinho po raz kolejny pokazał, że jest świetnym taktykiem i wie, jak przygotować swój zespół.
Sobotnie spotkanie obu drużyn było pierwszym z czterech konfrontacji, jakie kibice tych zespołów będą mieli szanse oglądać w najbliższym czasie. O wyniku wczorajszej rywalizacji nie muszę pisać, jako że trzeba by było żyć w całkowitym buszu bez dostępu do chociaż jednego rodzaju mediów, by nie usłyszeć głośnego 1:1...
Szkoda tylko, że obie bramki padły z rzutów karnych, pomimo wielu sytuacji, jakie mogliśmy zobaczyć w przeciągu całego meczu. Chwyt marketingowy jednak się udał i na listę strzelców wpisali się obaj zawodnicy, którzy mieli być poddani największym porównaniom tego wieczoru. Który z nich jest faktycznie lepszy? To pytanie całkowicie mija się z celem, jako że każdy kieruje się swoimi własnymi sugestiami. Mógłbym napisać, że to Portugalczyk jest lepszy, ale wówczas fani "Barcy" kazaliby mi spojrzeć na statystyki obecnego sezonu, gdzie Messi ma nie tylko więcej trafień na swoim koncie, ale też był skuteczniejszym podającym jeśli spojrzymy na rubrykę o nazwie "asysty". Mógłbym więc napisać, że to Argentyńczyk jest najlepszym w tej chwili zawodnikiem na planecie, ale wtedy odezwaliby się sympatycy "Blancos", którzy znaleźliby inne przekonywujące powody opowiadające się na korzyść Cristiano Ronaldo.
Dlatego też wstrzymam się od porównań obu graczy i skupię się na samym spotkaniu, które na pewno nie zawiodło nikogo z oglądających. Mieliśmy sporo akcji, które mogły przechylić szalę zwycięstwa na którąś ze stron, a mimo wszystko oba gole padły z rzutów karnych. Dlaczego? Albowiem byliśmy świadkami niezwykłej konfrontacji nie Messiego z Ronaldo, a genialnego zmysłu taktycznego Mourinho i nieograniczonej niczym finezji w grze Barcelony.
Real dość konsekwentnie trzymał się obranego przez szkoleniowca stylu, który skutecznie rywalizował z fantazją piłkarzy mistrzów Hiszpanii. "Królewscy" wręcz planowali każdą akcję, podczas gdy "Barca" starała się grać z polotem. Wynikiem tego jest 5 wskazanych spalonych po stronie podopiecznych Guardioli, którzy łapali się na pułapki ofsajdowe Realu. Zawodnicy "Blancos" starali się grać bardziej zachowawczo, co widać choćby po procentowym podziale posiadania piłki. 29 do 71 procent to chyba wystarczający obraz co do sposobu gry obu zespołów.
Tylko że Real nie miał za bardzo wyjścia, by próbować grać inaczej. W końcu w 52 minucie boisko wskutek "czerwieni" musiał opuścić Raul Albiol, a gra w przewadze, to coś co zwinni piłkarze "Barcy" mogli szybko wykorzystać. Pomimo ostrożniejszego stylu gry ze strony gospodarzy, to właśnie podopieczni Jose Mourinho zdołali oddać więcej strzałów na bramkę rywali. To dowodzi tego, że zespół "Blancos" był fantastycznie przygotowany do tego meczu, doskonale wiedząc co robić w przypadku konkretnych sytuacji. Długie treningi serwowane przez "The Chosen One" zaprocentowały i pomimo nieparzystej liczby zawodników na murawie byliśmy świadkiem bardzo wyrównanego pojedynku.
Pierwsze Gran Derbi zatem nie zawiodło. Czy podobnie będzie w finale Pucharu Hiszpanii oraz samej Lidze Mistrzów? Czekamy na Wasze opinie!