Trump nie chce latać nowym Air Force One

Air Force One, czyli podniebny dom prezydentów Stanów Zjednoczonych, starzeje się, więc służby muszą poczynić odpowiednie kroki, by ten najbardziej rozpoznawalny samolot świata wciąż mógł godnie służyć i chronić zarówno Donalda Trumpa, jak i wszystkie najważniejsze osobistości świata polityki kraju...

Air Force One, czyli podniebny dom prezydentów Stanów Zjednoczonych, starzeje się, więc służby muszą poczynić odpowiednie kroki, by ten najbardziej rozpoznawalny samolot świata wciąż mógł godnie służyć i chronić zarówno Donalda Trumpa, jak i wszystkie najważniejsze osobistości świata polityki kraju...

Air Force One, czyli podniebny dom prezydentów Stanów Zjednoczonych, starzeje się, więc służby muszą poczynić odpowiednie kroki, by ten najbardziej rozpoznawalny samolot świata wciąż mógł godnie służyć i chronić zarówno Donalda Trumpa, jak i wszystkie najważniejsze osobistości świata polityki kraju.

Tym razem jednak w grę nie wchodzi modernizacja dwóch Boeingów 747, a wybranie zupełnie nowych maszyn, które zagoszczą w siłach powietrznych przez następnych kilkadziesiąt lat. Dwa lata temu, służby rozważały dwie propozycje, a mianowicie nową wersją Boeinga 747-8 oraz Airbusa A380-8.

Reklama

Z racji europejskiego pochodzenia tego drugiego, co niezbyt pasuje do wizerunku Stanów Zjednoczonych, wybór padł na kultowy Jumbo Jet. USAF poważnie myślał też nad prawdziwymi perełkami od Boeinga, czyli 777-8x i 777-9x, które dopiero są w fazie testów i pojawią się na rynku za kilka lat. Dlatego też propozycję odrzucono.

Pomysł wykorzystania 777-8x/9x () jako Air Force One byłby najlepszym z możliwych, ponieważ będzie to największy gabarytowo oraz cechujący się największym zasięgiem samolot na świecie, w przypadku którego Boeing nie będzie też miał konkurencji na rynku.

Jednak póki co trwają jego testy, a na początku eksploatacji mogą wyjść różne wady fabryczne, a samolot prezydencki musi być w pełni poznany i sprawny. Dlatego też ten ciekawy pomysł spełzł na niczym. Zmiana samolotu na 747-8 jest konieczna, ponieważ VC-25 stuknie w 2017 roku 30 lat służby, więc Obama podróżuje, a za chwilę Trump będzie podróżował po świecie dość przestarzałą maszyną.

USAF zakłada, że nowe Air Force One (bo będą dwie sztuki) wejdą do służby w 2021 roku. Do tego czasu na ich pokładach mają nastąpić gigantyczne zmiany, od luksusowego wyposażenia począwszy, na systemach bezpieczeństwach i obrony skończywszy. Jako że prezydencka maszyna jest prawdziwą latającą fortecą, jej modyfikacja i opracowanie planów nią zarządzania zajmie sporo czasu.

Jednak dzisiaj nad całym projektem został postawiony znak zapytania. Donald Trump opublikował na swoim profilu na Twitterze wpis, w którym pisze "Boeing buduje nowiutkiego 747 Air Force One dla przyszłych prezydentów, ale koszty wymknęły się spod kontroli, przekraczają 4 miliardy dolarów. Odwołać to zamówienie!". 

Wkrótce potem Trump powiedział dziennikarzom w Nowym Jorku: "Chcemy, żeby Boeing zarabiał mnóstwo pieniędzy, ale nie aż tyle". Kilka godzin później rzecznik Białego Domu Josh Earnest podał w wątpliwość wymienioną przez Trumpa sumę.

Podczas rozmowy z dziennikarzami na pokładzie Air Force One oświadczył: "Niektóre z wymienionych statystyk, powiedzmy, nie wydają się odzwierciedlać natury finansowego porozumienia między Boeingiem a Departamentem Obrony. Firma Boeing zareagowała tymczasem na inicjatywę Trumpa informując, że ma obecnie jedynie kontrakt na 170 milionów dolarów, którego przedmiotem jest określenie parametrów nowego prezydenckiego samolotu".

Tymczasem z dokumentów budżetowych państwa wynika, iż cały koszt programu wymiany samolotów prezydenckich wyniesie 2,87 miliarda dolarów. Czy więc Donald Trump będzie latał nowym Air Force One? Zobaczymy.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy