Weekendowe granie # 12 - Skydive: Proximity Flight

Okazuje się, że Gaijin Entertainment miało asa w rękawie. Może nie tak mocnego, aby wygrać wszystko i bić rekordy, ale na tyle solidnego, aby zmusić człowieka do posiedzenia przed ekranem telewizora i stwierdzenia – Kurcze, fajne to!

Okazuje się, że Gaijin Entertainment miało asa w rękawie. Może nie tak mocnego, aby wygrać wszystko i bić rekordy, ale na tyle solidnego, aby zmusić człowieka do posiedzenia przed ekranem telewizora i stwierdzenia – Kurcze, fajne to!

Okazuje się, że Gaijin Entertainment miało asa w rękawie. Może nie tak mocnego, aby wygrać wszystko i bić rekordy, ale na tyle solidnego, aby zmusić człowieka do posiedzenia przed ekranem telewizora i stwierdzenia – Kurcze, fajne to! Tak właśnie jest w przypadku Skydive: Proximity Flight. Gra prosta w obsłudze. Skaczesz, lecisz, wykonujesz triki, ale ile to niesie z sobą adrenaliny i jaką frajdę daje człowiekowi!

Okazuje się, że Gaijin Entertainment zajmowało się nie tylko portem War Thunder na PS4. I całe szczęście, bo Skydive: Proximity Flight to coś niesamowitego. Prawdziwy dynamit. Gdyby to był Facebook, kliknąłbym – Lubię to! Pierwszy skok wywołał we mnie szok, a później było już tylko lepiej.Skydive jest znakomite!

Reklama

Skydive: Proximity Flight to popisy ludzi wiewiórek. Szalone, niebezpieczne i efektowne skoki i szybowanie. Trzeba to oczywiście wykonywać jak sami mistrzowie i żeby uzyskiwać dobre noty, konieczne jest nieco treningu i wprawy, ale można do tego dojść bez większego cierpienia. Oczywiści najlepiej punktowane są jak najbardziej karkołomne wyczyny, czyli koniecznie trzeba przelatywać tuż nad koronami drzew, nad budynkami, w pobliżu skał, przez szczeliny i inne tego typu elementy. Brzmi to jak samobójstwo, ale taki to jest właśnie sport. Niezależnie od trybu jaki wybierzecie, zawsze w sumie chodzi o to samo. Każdy przelot wymaga też nieco strategicznego planowania. Trzeba wybierać jak najlepszą trasę, pozwalającą wykazać się umiejętnościami, ale jednocześnie zważać na to jak szybko spadamy, jaką odległość udało się przelecieć i tak kombinować, aby nie wytracić zbytnio prędkości lub nie przywalić w przeszkodę. Na końcu jest lądowanie na spadochronie. Można powiedzieć, że Skydive to taki symulator hardkorowego skoczka.

Na szczęście z pomocą przychodzi znakomicie skonstruowane sterowanie. Niezależnie czy wybierzecie wersję na Xboxa 360 czy na PlayStation 3, zawsze będą dwie opcje – zwykły pad lub kontroler ruchu. Osobiście grałem w wersję na PS3 i Move spisywał się tutaj doskonale. Dawał złudzenie autentycznego uczestnictwa w tym szalonym wyczynie i ułatwiał wykonywanie karkołomnych ewolucji oraz najlepiej punktowanych akcji. DualShock 3 również dawał radę, ale jak wiadomo, pad ma zawsze swoje ograniczenia.

Jeśli zamierzacie stać się „kimś” w tym światku, musicie opanować sterowanie do perfekcji. Czasami o niepowodzeniu decydują milimetry, a pamiętajcie, że koniecznie trzeba jeszcze kręcić triki :)

Ciekawostką jest Adrenalina (ma związek z tym co napisałem powyżej), która działa jak nitro w samochodówkach. Przybywa jej w miarę wykonywanych trików. I wtedy możemy przyśpieszać na moment do niewyobrażalnych szybkości. Co to się wtedy dzieje... Masakra!

Adrenalina przydaje się szczególnie w wyścigach (tak, jest taki tryb i wcale nie polega na spadaniu w dół), gdzie obok zwyczajowego zdobywania punktów, trzeba dotrzeć jak najszybciej do linii mety.

W grze istnieje także opcja przełączenia kamery na widok z urządzenia przyczepionego do lewej lub prawej nogi zawodnika. Tak naprawdę dopiero wtedy odczuwalna jest prędkość, wysokość i pełne wrażenie przemykania w pobliżu przeszkód.

Skydive: Proximity Flight dość obficie sypie trofeami (łącznie 51 z platyną), a z drugiej strony bardzo sprytnie podsyca chęć na powtarzanie etapów i śrubowanie wyników. Mamy tu rozbudowaną tablicę wyników, na której pojawiają się nasze wyniki. To wspaniale nakręca do kolejnych prób.

Najprościej rzecz ujmując, można powiedzieć, że celem Skydive: Proximity Flight jest zdobycie trzech gwiazdek w każdym wyzwaniu. Niezależnie od rodzaju. Wtedy osiągamy wysokie pozycje w rankingach, a na dodatek odblokowujemy dodatkowe wydarzenia i postaci zawodników.

Przy okazji zawodników, to musicie wiedzieć, że część z nich to prawdziwi zawodowcy, parający się tym sportem, a część to kompletna fikcja w przezabawnych kostiumach. Nie zdziwcie się gdy zobaczycie na przykład Drakulę :)

Moim zdaniem na największą uwagę zasługuje tryb freestylowy. Nie dość, że daje możliwość skakania z wielu miejsc, w tym z balona, to na dokładkę umożliwia konstruowanie własnych wyzwań. W parę chwil można przygotować trasę z dodatkowymi elementami do zaliczenia i udostępnić ją znajomym. Jeśli tylko zechcecie pobawić się nieco dłużej, to z łatwością uda się Wam wyszykować wyzwania, które doprowadzą użytkowników do furii. Stopień skomplikowania i rzeczy do wykonania, uzależnione są jedynie od inwencji konstruktora.

Podsumowując – przygotowania do recenzji Skydive: Proximity Flight były dla mnie czystą przyjemnością i czas spędzony na ogrywaniu tego tytułu uważam za doskonale spędzony. Już dawno się tak dobrze nie bawiłem. Grę mogę polecić praktycznie każdemu, niezależnie od preferencji i wieku. Opanowanie sterowania jest dość proste a frajda z zaliczania tras i zdobywania coraz lepszych wyników ogromna. Dodatkowym plusem jest fakt, że grę można traktować jak odskocznię od innych tytułów i nie ma ciśnienia na zaliczanie jej jednym tchem, bo fabuły przecież nie zapomnicie.

 

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy