Wisła idzie jak po swoje, Smuda ma to gdzieś

9 punktów - dokładnie tyle oczek przewagi ma krakowska Wisła nad drugą w tabeli Jagiellonią. Kiedy białostocczanie już zaczynali wierzyć w dogonienie Białej Gwiazdy ci po raz kolejny pokazali, że w tym sezonie niespodzianek już raczej nie będzie.

9 punktów - dokładnie tyle oczek przewagi ma krakowska Wisła nad drugą w tabeli Jagiellonią. Kiedy białostocczanie już zaczynali wierzyć w dogonienie Białej Gwiazdy ci po raz kolejny pokazali, że w tym sezonie niespodzianek już raczej nie będzie.

9 punktów - dokładnie tyle "oczek" przewagi ma krakowska Wisła nad drugą w tabeli Jagiellonią. Kiedy białostocczanie już zaczynali wierzyć w dogonienie "Białej Gwiazdy" ci po raz kolejny pokazali, że w tym sezonie niespodzianek już raczej nie będzie.

Wczorajsze spotkanie przyniosło wiślakom kolejne 3 punkty. Piłkarze GKS-u Bełchatów dali sobie strzelić trzy gole, odpowiadając przy tym tylko jednym trafieniem. Punkty zostały w Krakowie, a Jagiellonia chyba niepotrzebnie odzyskiwała wiarę, że jeszcze może dogonić rywali. Tym bardziej, że zawodnicy z Białegostoku muszą się najpierw uporać z Zagłębiem Lubin, co w obliczu słabej formy na wiosnę podopiecznych trenera Probierza będzie i tak już niezłym wyzwaniem.

Reklama

Widać też, że krakowskim klubie coraz lepiej czuje się Tsvetan Genkov, który zdobył swoją czwartą bramkę w trzecim meczu z rzędu. Gdyby Bułgar jakimś cudem podtrzymał swoją cudowną średnią przez kilka kolejnych spotkań to pewnie zostałby nawet królem strzelców Ekstraklasy, w której wciąż prowadzi Andrzej Niedzielan z "zaledwie" 10 trafieniami.

Jednak oczy kibiców w Polsce dużo bardziej wnikliwie obserwowały występ Maora Meliksona, który jest uważany przez media za jednego z potencjalnych kandydatów do gry w kadrze Franciszka Smudy. Podobnie zresztą jak Patryk Małecki, który wczorajszy mecz musiał oglądać z trybun w ramach pauzy za kartki w poprzednich spotkaniach.

Obaj piłkarze znacząco wpływają na ofensywny styl gry Wisły i można śmiało stwierdzić, że "Biała Gwiazda" nie radziłaby sobie tak dobrze bez nich. Dlaczego więc nie możemy oglądać ich w reprezentacji, która ma ewidentne problemy w formacji przedniej? Na to pytanie nikt poza samym selekcjonerem nie zna niestety odpowiedzi. Smuda ewidentnie pomija w swoich powołaniach piłkarzy trenera Maaskanta i uparcie stawia na kopaczy, którzy obecnie nie błyszczą formą. Być może trener drużyny narodowej boi się zawodników, którzy mają coś do powiedzenia, bo niewątpliwie właśnie do takich należy chociażby Małecki. Innym przykładem na poparcie tej teorii jest przykładowo Artur Boruc, który już od dłuższego czasu mecze kadry może oglądać co najwyżej w telewizji.

Jednak czy możemy sobie pozwolić na celowe ignorowanie prawdopodobnie przyszłych mistrzów Polski, na rzecz własnych "widzi mi się"? Nie wydaje mi się...

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama