Wygraliśmy z Ebolą?
Podczas ostatniej epidemii Eboli w Gwinei postanowiono przetestować najnowszą szczepionkę przeciw temu wirusowi, a teraz pojawiły się wyniki tego badania. I wygląda na to, że udało nam się wygrać wojnę z kolejną chorobą, bo okazało się, że szczepionka okazała się skuteczna w stu procentach.
Podczas ostatniej epidemii Eboli w Gwinei postanowiono przetestować najnowszą szczepionkę przeciw temu wirusowi, a teraz pojawiły się wyniki tego badania. I wygląda na to, że udało nam się wygrać wojnę z kolejną chorobą, bo okazało się, że szczepionka okazała się skuteczna w stu procentach.
Opracowanie szczepionki rVSV-ZEBOV było prawdziwym sprintem - coś co normalnie zajmuje kilkanaście lat (albo i więcej) zostało dokonane w ciągu zaledwie jednego roku.
Szczepionka, która została wyprodukowana przez firmę Merck (odkupiła ona do niej prawa od kanadyjskich wynalazców), podawana była osobom, które miały kontakt z chorymi - ich rodzinom, znajomym i sąsiadom i dalej także osobom mającym kontakt z tą grupą. Nie podano jej dzieciom, nastolatkom i kobietom w ciąży, bo wiązało się to ze zbyt dużym ryzykiem - ale dzięki temu istniała grupa kontrolna, do której można było porównać wyniki grupy eksperymentalnej.
W niektórych przypadkach podano szczepionkę natychmiast, a w innych po potwierdzeniu danego przypadku Eboli - a więc po trzech tygodniach. I spośród 2 tysięcy osób z pierwszej grupy nie zachorował nikt, w drugiej natomiast odnotowano 16 zachorowań.
Testy będą kontynuowane, ale tym razem szczepionka już będzie podawana każdemu chętnemu, natomiast konkurencyjne szczepionki od GlaxoSmithKline i Johnson & Johnson zapewne zostaną odłożone na półkę, bo po testach rVSV-ZEBOV jest po prostu zbyt mało chorych na Ebolę.
Warto zwrócić na nie uwagę nie tylko z tego względu, że oznaczają one prawdopodobnie naszą wygraną z wirusem Ebola, ale także ze względu na to jak były prowadzone - na pierwszej linii frontu, w krajach dotkniętych epidemią choroby, a nie w sterylnych szpitalach czy laboratoriach na zachodzie.
Źródło: