Wyścig kosmiczny po kanadyjsku

Kanada nie jest krajem kojarzącym się nam z wyścigiem o prymat w kosmosie. Jednak dzięki dwóm nastolatkom, Kanadyjczycy omal nie dołączyli do elitarnego grona państw, które zaznaczyły swą obecność poza naszą atmosferą. I co najlepsze nie potrzebowali do tego kilkuset milionowego budżetu.

Kanada nie jest krajem kojarzącym się nam z wyścigiem o prymat w kosmosie. Jednak dzięki dwóm nastolatkom, Kanadyjczycy omal nie dołączyli do elitarnego grona państw, które zaznaczyły swą obecność poza naszą atmosferą. I co najlepsze nie potrzebowali do tego kilkuset milionowego budżetu.

Kanada nie jest krajem kojarzącym się nam z wyścigiem o prymat w kosmosie. Jednak dzięki dwóm nastolatkom, Kanadyjczycy omal nie dołączyli do elitarnego grona państw, które zaznaczyły swą obecność poza naszą atmosferą. I co najlepsze nie potrzebowali do tego kilkuset milionowego budżetu.

By wznieść się do granic atmosfery ziemskiej dwaj siedemnastolatkowie potrzebowali zaledwie 400 dolarów. Zgromadzone fundusze przeznaczone zostały na zakup balonu meteorologicznego, helu do jego wypełnienia, kamer i nadajnika GPS. To pozwoliło na wyniesienie Legonauty na wysokość ponad 25 000 metrów czyli do połowy stratosfery. Po dotarciu nieoficjalnej misji kosmicznej do punktu granicznego balon pękł, a kamery wraz z nadajnikiem spadły na Ziemię w odległości ponad 120 km od miejsca startu. Na szczęście rejestratory przetrwały dzięki czemu możemy zobaczyć film z kanadyjskiej wyprawy w kosmos.

Reklama
Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy