Bomba w koronie
Wielka Brytania jako pierwsza rozpoczęła wojskowe prace nad energią jądrową, ale w wyścigu zbrojeń atomowych zajęła dopiero trzecie miejsce.
Broń o niezwykłej mocy
Już w kwietniu 1940 roku doprowadził on do utworzenia ściśle tajnego komitetu ekspertów, znanego jako Komitet Maud, który rozpoczął intensywne prace.
Zdaniem historyczki Margaret Gowing, bez raportu Maud "II wojna światowa prawdopodobnie zakończyłaby się bez detonacji bomby atomowej".
O ile taka teza może być przesadzona, o tyle nie ma wątpliwości, że rozwój amerykańskiego programu "Manhattan" był możliwy w dużej mierze dzięki Brytyjczykom, którzy swoje prace nad atomem prowadzili pod kryptonimem "Tube Alloys". To właśnie brytyjscy naukowcy, a dopiero później amerykańscy, doszli do wniosku, że energia jądrowa może być wykorzystana do stworzenia broni o niezwykłej wprost mocy.
Londyn zdradzony
Naukowcy biorący udział w projekcie "Tube Alloys", zaznajomieni z pracami nad uranem, trafili do Stanów Zjednoczonych. Utracili resztki samodzielności. I choć Amerykanie deklarowali wolę współpracy, to nie dopuścili Brytyjczyków do zakładów plutonowych i uniemożliwili im bliską obecność podczas zrzucania bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki. Stany Zjednoczone traktowały Wielką Brytanię jak ubogiego krewnego i chciały od niej tylko jednego - dostaw cennego uranu.
Jak stwierdził premier Clement Attlee, "Amerykanie mają się za dużych chłopców, a nas postrzegają jako młodszych. Musimy im pokazać, że nie wiedzą wszystkiego". Z kolei szef ministerstwa spraw zagranicznych Ernest Bevin przekonywał sceptyków słowami: "Musimy ją mieć niezależnie od kosztów. Ma na niej być nasza cholerna flaga. Jako pierwszoplanowa potęga po prostu nie mamy innego wyjścia. Nie możemy sobie pozwolić, by mieli nas w garści".
Istniały oczywiście również przesłanki militarne. Bomba jądrowa sprawiała, że nawet mniejszy kraj, taki jak Wielka Brytania, zyskiwał zdolność do zniszczenia państwa dużego, jak Związek Radziecki czy Stany Zjednoczone. Co istotne, pozyskanie bomby było zgodne z tradycyjną brytyjską doktryną wojenną, obowiązującą jeszcze przed II wojną światową.
Wyraził ją dobitnie w 1932 roku premier Stanley Baldwin, który stwierdził, że bombowce "zawsze się przedrą", a jedyna możliwa odpowiedź to "zabijać więcej kobiet i dzieci, niż czyni to przeciwnik". Zgodnie z tą filozofią wypowiedział się w 1945 roku premier Attlee:
"Odpowiedzią na uderzenie atomowe na Londyn jest analogiczne uderzenie na inne duże miasto".
Próbna eksplozja atomowa
Premier Attlee nie był jednak przekonany do tego pomysłu i skłaniał się ku rezygnacji z prac. Tuż przed podjęciem decyzji na spotkaniu pojawił się Bevin. Udało mu się namówić premiera, i Wielka Brytania rozpoczęła realizację własnego projektu.
Prace zostały maksymalnie utajnione. Decyzje zapadały w niewielkim gronie, większość ministrów nie była o nich informowana. Kwestia bomby atomowej pojawiała się na obradach rządu niespełna dziesięć razy, z czego większość podczas pierwszych sześciu miesięcy funkcjonowania gabinetu Attlee'go. Utajnienie działań dobitnie ilustruje fakt, że sir Henry Tizard, ówczesny szef grupy doradców naukowych ministerstwa obrony, nie został nawet powiadomiony o zainicjowaniu programu przez rząd.
Gdy w 1949 roku Rosjanie dokonali próbnej eksplozji atomowej, Wielka Brytania spadła na trzecie miejsce w wyścigu jądrowym. Jako jedyna nie przeprowadziła jeszcze takiego eksperymentu. Musiała na to czekać aż do połowy 1952 roku, kiedy to zdetonowano plutonowy ładunek, przy którego budowie wzorowano się na amerykańskiej bombie "Fat Boy" zrzuconej na Nagasaki.
Przeprowadzony na australijskich wyspach Monte Bello test stanowił w tamtym momencie wydarzenie głównie prestiżowe i poprawiające samopoczucie rządzących, bo droga do utworzenia własnych sił odstraszania atomowego była jeszcze daleka. Pierwsza bomba atomowa (Blue Danube) została dostarczona do bazy RAF w listopadzie 1953 roku, ale nadal nie było żadnego samolotu, który byłby w stanie ją przenieść.
Pierwsze zrzucenie tej broni z bombowca nastąpiło dopiero w 1956 roku (operacja "Buffalo"), a w maju 1957 roku udało się to z bombą wodorową (operacja "Grapple"). Bombowce - Valiant, Vulcan i Victor - zaczęły wchodzić do służby dopiero w połowie lat pięćdziesiątych. Gdy eskadry RAF dysponowały już dużą ich liczbą, samoloty te były właściwie przestarzałe.
Atomowy filar bezpieczeństwa państwa
Umożliwiono korzystanie z amerykańskich doświadczeń, koncepcji, technologii i zasobów.
W pierwszym okresie własna detonacja termojądrowa ułatwiła zawarcie porozumienia na Bermudach (marzec 1957 roku) na temat rozmieszczenia na Wyspach Brytyjskich 60 rakiet balistycznych zasięgu pośredniego PGM-17 Thor. Miało to w dużym stopniu związek z wyniesieniem przez Rosjan w kosmos Sputnika.
Dla USA był to niezbity dowód zagrożenia atakiem ze strony ZSRR. Z drugiej jednak strony, ignorowanie wpływu działań brytyjskich na osiągnięcie tego przełomu byłoby błędne. Dzięki własnemu potencjałowi termojądrowemu Wielka Brytania mogła stworzyć - zależne technologicznie od Amerykanów, ale samodzielne operacyjnie - własne siły odstraszania, które po dziś dzień stanowią filar bezpieczeństwa tego państwa.
Robert Czulda
Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL.