„Cyrk Skalskiego”. Polscy myśliwcy nad Afryką
71 lat temu do walki weszła jedna z najsłynniejszych polskich jednostek lotniczych II wojny światowej – Polski Zespół Myśliwski. Dzięki brawurowym wyczynom w powietrzu był nazwany „Cyrkiem Skalskiego”. Kilkunastu pilotów w ciągu dwóch miesięcy 1943 roku strąciło nad Afryką Północną 25 maszyn wroga. Stali się najlepszą aliancką eskadrą na tym terenie.
- Pomysł utworzenia specjalnej eskadry lotniczej powstał pod koniec 1942 roku w brytyjskim Dowództwie Lotnictwa Myśliwskiego - opowiada Leszek Malinowski, historyk. Tłumaczy, że przed planowanym na 1944 rok lądowaniem w Europie alianci chcieli, by ich lotnictwo we współpracy z wojskami naziemnymi nabrało większego doświadczenia.
Jedynym miejscem, gdzie armia brytyjska walczyła wówczas na lądzie z Niemcami, była Afryka Północna. W Tunisie ścierały się 8 Armia Brytyjska z niemiecką 5 Armią Pancerną i 1 Armią włoską. Brytyjczykom brakowało tam wsparcia z powietrza.
Dlaczego wybrano Polaków?
- Nasi piloci myśliwscy w Wielkiej Brytanii mieli już swoją markę, a sławę zdobyli m.in. w czasie Bitwy o Anglię - wyjaśnia historyk.
Dowództwo brytyjskiego RAF-u wysłało depeszę do swoich oddziałów w Afryce Północnej, proponując oddelegowanie tam jednostki polskiej. "Moglibyśmy wybrać i wytrenować zespół składający się z dwunastu do piętnastu prawdziwych asów i wysłać do Was. Mielibyście grupę prawdziwie doświadczonych tygrysów" - napisano w depeszy.
Ogłaszając nabór do nowo tworzonej eskadry polskiej, poprzeczkę ustawiono wysoko. Kandydaci musieli mieć za sobą co najmniej roczną służbę w dywizjonie myśliwskim i 30 wykonanych lotów bojowych. Zgłosiło się 68 ochotników, wybrano 15 najlepszych.
- Eskadra, nazwana Polskim Zespołem Myśliwskim, składała się z samych profesjonalistów. W większości byli to wychowankowie Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie i absolwenci przedwojennego Wyższego Kursu Pilotażu - mówi Leszek Malinowski. - Każdy z nich miał spore doświadczenie z walk w Polsce, we Francji i Anglii.
Dowódcą grupy został kpt. pil. Stanisław Skalski, który już wtedy uchodził za jednego z najwybitniejszych lotników polskich. Walczył m.in. w składzie brytyjskiego 501 Dywizjonu Myśliwskiego w Bitwie o Anglię.
Po raz pierwszy zespół zebrał się w Wielkiej Brytanii 13 lutego 1943 roku i tę datę uznaje się za początek istnienia eskadry. Dwa tygodnie później Polacy wypłynęli do Afryki, a 7 marca podporządkowano ich 145 Dywizjonowi Myśliwskiemu RAF w Tunezji.
Na początku zostali wyposażeni w starszą wersję Spitfire - Mk. V. Po dwóch tygodniach Polacy otrzymali dziesięć nowoczesnych i szybkich myśliwców Supermarine Spitfire Mk. IX z namalowanymi na nich biało-czerwonymi szachownicami. Dostali zadanie osłony samolotów szturmowych i bombowych oraz wciągania do walki niemieckich myśliwców.
18 marca eskadra wykonała pierwszy lot bojowy, a już dziesięć dni później pokazała swój myśliwski kunszt. Tego dnia kpt. Skalski i por. Eugeniusz Horbaczewski zestrzelili dwa bombowe Junkersy. Kolejne dni to następne pokonane maszyny wroga. 11 kwietnia eskadra polska miała już na koncie dziesięć pewnych zwycięstw i trzy uszkodzone maszyny niemieckie.
Jednak dzień największego triumfu był dopiero przed nimi. 20 kwietnia podczas powietrznego patrolu Polacy zaatakowali konwój 20 niemieckich i włoskich samolotów. Walcząc z trzykrotnie liczebniejszym przeciwnikiem, w ciągu dwuminutowego starcia zestrzelili sześć maszyn, a jedną uszkodzili.
Dwa dni później powtórzyli swój sukces.
- Natknęli się na formację transportowych maszyn osłanianych przez blisko 30 myśliwskich Messerschmittów. Zestrzelili sześć nieprzyjacielskich samolotów, a resztę rozpędzili - opowiada historyk.
Od tego czasu zespół polski z powodu niesamowitej skuteczności i brawurowych wyczynów w powietrzu zaczęto nazywać "Cyrkiem Skalskiego". 6 maja 1943 roku "Cyrk" odniósł dwa ostatnie zwycięstwa. Tydzień później skapitulowały oddziały nieprzyjacielskie w Tunisie i eskadra zakończyła działalność bojową.
Przez dwa miesiące walk w Afryce 15 polskich pilotów zestrzeliło 25 samolotów przeciwnika, 3 prawdopodobnie, a kolejne dziewięć uszkodzili. Stracili przy tym tylko jednego lotnika - por. Mieczysława Wyszkowskiego, który 18 kwietnia po trafieniu przez nieprzyjaciela musiał lądować za linią wroga i trafił do niewoli.
Polacy byli najskuteczniejszą jednostką myśliwską walczącą nad Afryką w składzie RAF-u. Potwierdził to pochwalny telegram od marszałka Williama Sholto-Douglasa, dowódcy lotnictwa myśliwskiego RAF. "Z dumą patrzymy na Wasz wynik. Nie zważając na osobiste bezpieczeństwo, polscy piloci spełnili swoje jedyne pragnienie - strącić Szwaba z nieba" - napisał w nim brytyjski dowódca.