Dlaczego przesuwamy zegary? Historia walki o słońce

W czasach kryzysu, czy podczas wojen zmiana czasu miała jeszcze sens. Na zdjęciu Harold Lloyd w filmie "Jeszcze wyżej" /domena publiczna
Reklama

Dwa razy w roku w niektórych państwach świata zegary są przesuwane o godzinę do przodu lub do tyłu. Jedni cieszą się, że będą mogli dłużej pospać, inni, że zyskują dodatkową godzinę imprezy. Gorzej jest wiosną, kiedy godzina jest zabierana. Dlaczego tak się dzieje?

W wielu publikacjach można przeczytać, że inicjatorem zmiany czasu był Benjamin Franklin, który w liście do "Journal de Paris" miał opisać założenia zmiany czasu. W 1784 roku Franklin był ambasadorem Stanów Zjednoczonych we Francji.

Po jednym z przyjęć napisał: "Położyłem się spać koło trzeciej lub czwartej nad ranem. O szóstej rano obudził mnie jakiś hałas. Zszokowany odkryłem, że cały mój pokój jest wypełniony światłem słonecznym. Okazało się, że słońce wstaje tak wcześnie! Zapewne tym faktem będą też zaskoczeni czytelnicy waszej gazety, którzy, tak jak ja, nie mają zbyt wielu okazji zobaczyć słońca przed południem."

Reklama

"Dzięki całemu temu zdarzeniu doszedłem do ciekawego wniosku. Gdyby nie to, że coś wyrwało mnie ze snu, spałbym jeszcze z sześć godzin, nie wiedząc nawet, że już świeci słońce, a wieczorową porą spędziłbym kolejne sześć godzin w sztucznym świetle świec" - dodawał.

W kolejnych akapitach wyliczył, że w samym tylko Paryżu na wstawaniu wcześniej można by było zaoszczędzić 30 mln kilogramów wosku rocznie, o ogromnej wartości prawie 100 milionów liwrów. Nawoływał, by coś z tym zrobić i zmusić ludzi do wstawania wcześniej.

Proponował by nałożyć specjalny podatek od okiennic, który byłby płacony przez tych, którzy po wschodzie słońca mieli je nadal zamknięte. Sugerował, żeby o wschodzie słońca biły wszystkie dzwony kościelne, budząc śpiochów niczym na warszawskim Grochowie. W dodatku policja miała pilnować, czy nikt nie przekracza limitu zakupionych świeczek. 

Tak więc Franklin nie sugerował zmiany czasu, a wstawanie ze wschodem słońca. Kto w takim razie jako pierwszy zaproponował, żeby przesuwać wskazówki zegarów?

Synowie Albionu

Przez lata historia na tyle się zagmatwała, że życiorysy dwóch ludzi często są mylone. Pojawiają się błędy i wypaczenia, a często po prostu dopisane słowa przylgną do historii i w niej pozostaną.

Pierwszym z nich był George Vernon Hudson, który w 1895 roku zaproponował by przesunąć zegarki, ponieważ kiedy kończy pracę, jest już ciemno i nie może oddawać się swojemu hobby. Sugerował, że jako pasjonat entomologii po zmroku nie może obserwować owadów, a rankiem kiedy już jest jasno, on jeszcze śpi. Wówczas nikt nie podchwycił jego pomysłu, biorąc go za nieszkodliwego wariata.

***Zobacz także***

Więcej szczęścia mógł mieć William Willett, który wpadł na podobny pomysł w 1907 roku. Ten fabrykant z kolei narzekał, że nie może pograć w golfa i pojeździć konno, gdyż wychodził z fabryki już po zmroku. Willett przez swój status miał większą siłę przebicia niż pocztmistrz Hudson.

Miał dojścia do władz Wielkiej Brytanii. Znał Winstona Churchilla, wówczas początkującego, ale już nieco znaczącego, polityka. W 1908 roku Churchill został Przewodniczącym Zarządu Handlu i to do niego zwrócił się Willett, sugerując, że przesuwanie zegarków do przodu o 20 minut w ciągu czterech kolejnych wiosennych niedziel, będzie dobre dla biznesu. Jesienią w ten sam sposób zegary miały być cofane.

Mimo wsparcia Churchilla i pozytywnej opinii komisji, Parlament nie zgodził się na wprowadzenie zmian. Było jednak jedno miasto imperium, które miało inne zdanie.

Miasto Thunder Bay leżące w kanadyjskiej prowincji Ontario wprowadziło zmianę czasu. 1 lipca 1908 roku przesunięto czas o godzinę, z 24.00 na 1.00 2 lipca. Do poprzedniego czasu wrócono 1 września. O podobnych zmianach nie pomyślał nikt do wybuchu Wielkiej Wojny.

Wojenna rzeczywistość

Podczas I wojny światowej ograniczone zasoby państw centralnych powodowały, że taktyka wojna na wyczerpanie była z góry skazana na porażkę. W 1916 roku, ze względu na oczekiwane oszczędności w zużyciu surowców, a głównie węgla, Sztab Generalny Armii Cesarstwa Niemieckiego wymógł, aby 30 kwietnia przesunąć wskazówki z godziny 23.00 na 24.00.

Tuż po Niemcach takie regulacje wprowadziły Austro-Węgry. Potem kolejne kraje sojusznicze, aż w końcu zalety przesunięcia czasu zauważyli Brytyjczycy i inni alianci. W 1917 roku Rosja, a rok później Stany Zjednoczone. Na ziemiach polskich, będących pod zaborami siłą rzeczy przyjęto te zmiany.

Po odzyskaniu niepodległości utrzymano ten stan. Czas letni zaczynał się 15 kwietnia, a zimowy 1 października. Wyjątkiem była Wielkopolska, gdzie czas zimowy zaczynał się 16 września. Polska zrezygnowała ze zmiany czasu 31 maja 1922 roku.

W latach międzywojennych większość państw zachowała ten system. Przede wszystkim ze względu na znaczne oszczędności w przemyśle, który przestawiał się na tryb pokojowy.

Z tego samego powodu powrócono w Polsce do przesuwania wskazówek w 1945 roku. Powstająca z wojennych ruin gospodarka musiała oszczędnie zarządzać zasobami. Taki stan rzeczy miał miejsce do 1949 roku. Potem przez kolejne osiem lat obowiązywał czas letni. Do przesuwania wskazówek powrócono w latach 1957-1964. A potem już na stałe od 1977 roku.

Czy ma sens?

O ile w czasach wojen i kryzysów gospodarczych zmiany czasu miały sens, tak współcześnie okazuje się, że niekoniecznie. W ostatnich latach jako pierwsi analizy opłacalności regulacji czasu zbadali Japończycy i Australijczycy. W 2007 roku okazało się, że przesunięcie wskazówek spowodowało... niewielki wzrost zużycia energii i straty w gospodarce.

Podobne wyniki dały badania przeprowadzone w 2010 roku przez amerykańskie Narodowe Biuro ds. Analiz Gospodarczych. Okazało się, że straty tylko w kilku hrabstwach leżących na południu stanu Indiana, wynoszą 9 milionów dolarów rocznie. Głównie w sektorze rolniczym.

Podobne wyniki dały badania przeprowadzone w krajach Unii Europejskiej, które wskazały, że największe straty w rolnictwie. Zarówno Amerykanie, jak i europejscy komisarze zwracali uwagę, że w okresie wiosennym i jesiennym na kilka tygodni niewspółmiernie wzrastają koszty utrzymania stajni i obór.

Parlament Europejski zdecydował, że ze względu na niewspółmierne koszty zmian od 2021 roku kraje Unii Europejskiej nie będą musiały zmieniać czasu. Jednak o tym, czy czas letni pozostanie na stałe, czy też nadal będą obowiązywały dwa, państwa członkowskie mają zdecydować indywidualnie.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama