Jak wychować idealnego nazistę - przepis mistrzów propagandy
Jak zjeść tort z Hitlerem i nie umazać się kremem? Co zrobić, by dziecko zasłużyło na uśmiech Führera? To tylko dwie spośród wielu kwestii nurtujących kobietę, która zamordowała pięć swoich córek oraz syna. Magda Goebbels prowadziła dom w duchu narodowego socjalizmu. Jakie rady dawała Niemkom? Oto składniki z "receptury" żony ministra propagandy III Rzeszy.
Mężem Magdy (a właściwie Johanny Marii Magdaleny) był minister propagandy i oświecenia publicznego - już sam ten fakt stawiał ją na nazistowskim świeczniku. Bardzo szybko zaczęto postrzegać ją jako wzór idealnej żony, matki oraz Niemki, zwłaszcza że świetnie wypełniała jedno z podstawowych zaleceń ideologów III Rzeszy: posiadała liczne potomstwo.
Poza synem z pierwszego małżeństwa (Haraldem) doczekała się sześciorga kolejnych dzieci. Maraton porodów rozpoczęła Helga, przychodząc na świat w 1932 roku, a zakończyła - osiem lat później - Heidrun. Każda z pociech państwa Goebbelsów otrzymała imię rozpoczynające się na literę "H". Na cześć wujaszka Adolfa, rzecz jasna.
Rodzić, rodzić i jeszcze raz rodzić - oczywiście blondynów o niebieskich oczach, bo idealnych nazistów musi być jak najwięcej! Przykład dany przez Magdę Goebbels wpisywał się w zasady SS, elitarnej organizacji przypominającej zakon rasowo wyselekcjonowanych ludzi. Członkowie tej formacji, by wziąć ślub, musieli uzyskać zezwolenie.
Podstawą do jego wydania było udokumentowanie "czystości" pochodzenia, sięgającej kilku pokoleń wstecz. Dzięki temu chciano stworzyć związki, które posiadałyby zespół pożądanych cech fizycznych i charakterologicznych.
Potomstwo zrodzone z takiego małżeństwa miało być wysokie, silne, jasno włose oraz błękitnookie. Płodzenie przedstawicieli "rasy panów" uważano za patriotyczny obowiązek i żona człowieka, który stał tak blisko Hitlera, musiała pod tym względem świecić przykładem. Jednak danie życia idealnie wyglądającym dzieciom to dopiero początek. Równie ważne było wychowanie ich na porządnych nazistów.
W zdrowym ciele zdrowy duch!
Znaczną część zadania indoktrynacji młodych Goebbelsów wykonywała szkoła, gdzie wykładano nazistowską wizję świata. Po powrocie do domu rozpoczynały się jednak "zajęcia pozalekcyjne". Mając za ojca ministra propagandy, maluchy otrzymywały aktualną interpretację bieżących wydarzeń. Nawet w trakcie świąt Bożego Narodzenia rodzeństwo nie miało wolnego - musiało wtedy wysłuchiwać przemówień tatusia.
A co z pociechami, których rodzice nie trudnili się na co dzień agitacją? Czas wolny wypełniały im zajęcia w takich paramilitarnych organizacjach, jak Hitlerjugend czy Związek Niemieckich Dziewcząt. Każdy młody Aryjczyk musiał być wzorem zdrowia, mieć nienaganną sylwetkę oraz wyróżniać się tężyzną fizyczną.
Sport w III Rzeszy był niezwykle ważnym elementem wychowania młodzieży i w połączeniu z odpowiednią dietą miał kształcić hart ciała oraz ducha. Tak szykowano na wojnę całe pokolenie. Hitlerowska młodzież śpiewała przecież: "Dziś należą do nas Niemcy, a jutro cały świat!".
Perfekcyjna pani domu
Dzieciństwo to zazwyczaj czas beztroskiej zabawy. Jednak ta reguła nie obowiązywała, jeśli było się członkiem rodziny wysoko postawionych nazistów. Potomkowie Goebbelsów nie tylko mieli całą masę publicznych obowiązków, ale dodatkowo byli obligowani do odgrywania propagandowych ról. Pewnego razu ojciec powiedział o nich, że "są to małe, nic nieznaczące istoty".
Trudno się zatem dziwić, iż chciał to zmienić - w 1944 roku dwóm córkom, Heldze i Hildzie, kazał wręczać kwiaty okaleczonym niemieckim żołnierzom przebywającym w szpitalu polowym. Można sobie wyobrazić, jakie przerażenie wzbudził w nich widok okrutnych skutków wojny.
I faktycznie, wkrótce z tego pomysłu trzeba było się wycofać. Do obowiązkowych punktów programu należały również spotkania z Führerem. Podczas tych wizyt matka pilnowała swojej gromadki, wymagając od maluchów przestrzegania sztywnej etykiety. Rodzeństwo wystąpiło także w 34 produkcjach filmowych.
W kronikach prezentowało się nienagannie - Magda dbała, by w każdym z materiałów propagandowych pociechy były uśmiechnięte od ucha do ucha. W 1939 roku Joseph postanowił wykorzystać potomków w materiale lansującym... eutanazję. Ich perfekcyjny wygląd miał kontrastować z widokiem upośledzonych i chorych rówieśników, których egzystencja - w myśl spaczonej ideologii tysiącletniej rzeszy - nie miała sensu.
Porządek musi być
Jedną z metod wychowawczych stosowanych przez Magdę Goebbels była stanowczość, nierzadko przeradzająca się w despotyzm. Choć świadkowie podkreślają, że jej dzieci były raczej pogodne i radosne, to jednak ich matka układała sztywny plan dnia, według którego funkcjonowała rodzina. Dlatego wyprowadzały ją z równowagi zachowania męża, który wracając późno w nocy, wyciągał brzdące z łóżeczek po to, by oglądać z nimi filmy.
Zmienny charakter rodzicielki oraz jej wybuchowe reakcje czyniły z niej domową dyktatorkę. Magda nie miała jednak głowy do tego, żeby zajmować się tak liczną gromadką. Bardzo często nie było jej w domu, co oczywiście odbijało się na więzi emocjonalnej z córkami i synkiem Helmutem. Co chwilę wyjeżdżała w odwiedziny do męża, uczestniczyła w przyjęciach lub leżała w łóżku, układając pasjansa - wtedy opiekunka mówiła dzieciom, iż mamusi dokucza serce.
Magda dokładała wszelkich starań, by swoje pociechy odgrodzić od świata zewnętrznego - uważała, że nie powinny być wtajemniczane w to, co dzieje się poza domem. Okazała się na tyle skuteczna, iż w końcowych dniach wojny rodzeństwo, spędzając czas w berlińskim bunkrze, było radosne i nieświadome zbliżającej się katastrofy. Według zeznań sekretarki Hitlera, jedynie Helga popadła w apatię i dręczył ją smutek.
Tragiczny koniec idealnej familii
Skrupulatnie sporządzony przepis na nowy porządek świata okazał się nic nie warty. Rzesza, która miała trwać tysiąc lat, wytrzymała raptem ponad dekadę, jednak w tym czasie zdołała wpoić w młodzieńcze umysły wynaturzoną ideologię, kult siły i poczucie wyższości nad innymi nacjami.
Gdy w kwietniu 1945 roku schorowany Hitler poklepywał po twarzach chłopców z Hitlerjugend mających bronić stolicy, w jego schronie, kilka metrów pod ziemią, dojrzewał makabryczny plan. Joseph Goebbels był przekonany, że po zdobyciu miasta Sowieci będą znęcać się nad jego dziećmi. Aby nie wpadły w ręce "czerwonej hordy", rodzice postanowili je zabić, a następnie sami popełnić samobójstwo.
Pierwszego maja 1945 roku pociechy Josepha i Magdy bawiły się piłką na korytarzu bunkra. Według jednej z wersji o 17:00 matka zawołała je do pokoju. Helga coś przeczuwała, dlatego zaciągnięto ją siłą i zmuszono do połknięcia środka odurzającego. Jej rodzeństwo otrzymało czekoladki z morfiną. Gdy maluchy straciły przytomność, zaaplikowano im cyjanek...
Po godzinie pani Goebbels opuściła pomieszczenie, wypiła butelkę szampana i zaczęła układać pasjansa. Wieczorem razem z mężem odebrali sobie życie. Rosjanie po wkroczeniu do bunkra wynieśli ciała dzieci i ułożyli je w ogrodzie. Zwłoki najstarszej córki poddano autopsji, a następnie - nagie - ułożono na plandece i sfotografowano. Rodzeństwo zostało pochowane, lecz po 15 latach Rosjanie odkopali szczątki, skremowali, a prochy wrzucili do rzeki. Po idealnych nazistach nie został nawet ślad.