Klan przestępców: cztery pokolenia zbrodni i 60 krewnych za kratkami

60 członków tej rodziny trafiło dotychczas za kratki. /123RF/PICSEL
Reklama

Gwałty, rozboje, kradzieże, przemyt, fałszerstwa, morderstwa, porwania i pobicia to dla tej rodziny chleb powszedni. Łamanie prawa to dla nich powód do dumy. Ta "kochająca" rodzinka wychowała cztery pokolenia kryminalistów.

Święta Bożego Narodzenia 1969 roku. 4-letni Bobby Bogle znajduje rano prezent pod choinką. Chłopiec nadal jeszcze wierzy, że podarunki przynosi mu św. Mikołaj, nie jego ojciec. Ale 4 lata w tej rodzinie wystarczą już, żeby po rozpakowaniu prezentu zrozumiał aluzję.

Bo jest to łom.

Tego samego dnia wraz ze swoimi braćmi używa go, żeby włamać się do lokalnego sklepu spożywczego. Ojciec chłopców, znany pod pseudonimem Rooster, kiedy dowiedział się o włamaniu, miał ponoć powiedzieć z dumą: "To właśnie moi synowie".

Mały Bobby nie był pierwszym ani ostatnim członkiem klanu Bogle, który złamał prawo. Rodzina ta wydała na świat cztery pokolenia kryminalistów: złodziei, bimbrowników, przemytników, gwałcicieli, fałszerzy, porywaczy, oszustów i morderców. Działali w prawie całym zachodnim USA od początku lat 20-tych.

Reklama

Dynastia przestępców

Fox Butterfield, amerykański dziennikarz i laureat nagrody Pulitzera, opisuje historię przestępczej familii i mechanizm "dziedziczenia" skłonności do łamania prawa w książce "In My Father's House: A New View of How Crime Runs in the Family".

Kreatywność rodziny Bogle przekraczała wszelkie granice, przybierając nieraz wręcz groteskową formę. Kradli wszystko: kurczaki, krowy, ryby, drewno, metal. Wspomniany Bobby Bogle do spółki ze swoim rodzeństwem ukradł będąc jeszcze dzieckiem 18 - kołową ciężarówkę. Nieletni złodzieje nie widzieli nic zza kierownicy i ledwie sięgali pedałów.

Z pokolenia na pokolenie

Butterfield początkowo planował stworzyć materiał o rodzinnych skłonnościach przestępczych. Wpadł wtedy na trop klanu Bogle

Informację przekazał mu jeden z więziennych kontaktów w stanie Oregon. Powiedział, iż sześcioro jego krewnych siedzi za kratkami. Po jakimś czasie dziennikarz odkrył, że łącznie aż 60 członków tej rodziny otrzymało wyrok pozbawienia wolności.

Ich przeszłość kryminalna (przynajmniej ta udokumentowana) sięga rodziców Roostera, a dziadków Bobby’ego - Elvie i Louis Bogle’ów. Elvie została aresztowana za udział we włamaniu, a Louis siedział za nielegalnie pędzenie księżycówki.

Rooster, a właściwie Dale Vincent Bogle trafił do więzienia za kradzieże. Miał czterech braci, z których trzech również odsiedziało swoje. Co prawda czwarty z nich, John Bogle nigdy nie usłyszał wyroku, ale jeden z jego synów już tak. Drugi został zastrzelony przez policję. Co więcej - jego wnuczka obecnie odbywa karę więzienia, a wnuk popełnił samobójstwo.

Łącznie 17 dzieci braci Bogle (w tym Bobby) było lub nadal jest w więzieniu. Bohater świątecznej opowieści o łomie pod choinką odsiaduje akurat wyrok za brutalną napaść, porwanie i rozbój.

Z kolei w czwartym pokoleniu, czyli wśród prawnucząt Elvie i Louisa oraz wnucząt Roostera siedziało lub siedzi do dzisiaj 9 osób. Do tylu dotarł Fox Butterfield. Tak powstało drzewo genealogiczne rodziny wyjętej spod prawa: cztery pokolenia przestępców.

Korzenie zła i kryminalna duma

Opowieść o kryminalnym klanie pełna jest elementów powszechnie wiązanych z przestępczością: bieda, alkoholizm, znęcanie się nad dziećmi. Jeden z ich domów, przekazywany z pokolenia na pokolenie, został skonstruowany ze skrzyń po akumulatorach. Ociekające kwasem śmierdziały niepokojąco, ale jak żartowali jego mieszkańcy: "Przynajmniej odstrasza karaluchy".

Nikt w rodzinie nie był specjalnie bystry. Zdarzało się któryś Bogle dzwonił do innego z telefonu swojej ofiary. Topili ukradzione sejfy palnikami i próbowali upłynnić spalone pieniądze. Jednego z chłopców chcieli wydać za córkę policjanta podrabiając wcześniej jego akt urodzenia i doklejając mu sztuczne wąsy.

Jednak, jak podkreśla Butterfield, historia tej rodziny zaprzecza powszechnie spotykanym teoriom na temat rodzinnych skłonności do łamania prawa. W większości przypadków przyczyną są słabe więzy rodzinne, brak zainteresowania ze strony rodziców i dzieci wychowujące się bez rodziców.

Ale ta rodzina trzymała się ze sobą bardzo blisko. Tylko że z działalności przestępczej uczyniła najwyższą wartość. Bycie na bakier z prawem to dla nich powód do dumy, cnota przekazywana z pokolenia na pokolenie.

- Dużo mówi się w tym kraju o wartościach rodzinnach - komentuje to dziwaczne zjawisko dziennikarz. - Wszyscy zakładają, że wartości to zawsze coś dobrego. Ale czasem może to pójść w bardzo złą stronę.

/Bartosz Kicior

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy