Kompromitujące błędy w „Ogniem i mieczem”. Jak film Hoffmana zakłamuje historię?
Ekipa pracująca nad polską superprodukcją z 1999 roku dokładała starań, by uszanować historyczne realia. Jest jednak prawda historii i prawda ekranu. W produkcji Jerzego Hoffmana bardzo często zwycięża ta druga. Dosadnie pisze na ten temat Jakub Ostromęcki w nowej książce Skręcona historia.
Błąd pierwszy. Szarża husarii, której nie było
W filmowej bitwie pod Żółtymi Wodami do ataku na Kozaków rusza oddział polskiej husarii. Dumni kawalerzyści przystępują do szarży, wpadają jednak w błoto, grzęzną w nim i wytracają impet. Natarcie kończy się katastrofą, dzięki niemu wróg wdziera się na szańce i zdobywa polski obóz.
Także historyczna bitwa nad Żółtymi Wodami, stoczona na przełomie kwietnia i maja 1648 roku, przyniosła Polakom klęskę. "Skrzydlaci jeźdźcy" nie mieli z tym jednak nic wspólnego.
"Nieszczęsna błotna szarża husarii miała według Hoffmana być alegorią klęski i upadku Rzeczpospolitej. Do takiej szarży jednak nigdy nie doszło" - komentuje Jakub Ostromęcki na kartach "Skręconej historii".
"Pod Żółtymi Wodami husaria w ogóle nie szarżowała. (...) Bitwa faktycznie zaczęła się od starcia kawalerii, ale z naszej strony uczestniczyli w niej pancerni, czyli jazda średniozbrojna".
Jeźdźcy ci walczyli z Tatarami, nie zaś Kozakami. Ich potyczki nie miały decydującego znaczenia dla przebiegu batalii. Poza tym na błoto i nadmiar wody "nikt się nie uskarżał. Przeciwnie, w naszym obozie zaczęło jej wkrótce brakować, co najmocniej odczuwały konie".
Błąd drugi. Przemilczana zdrada kozaków rejestrowych
Na losy bitwy pod Żółtymi Wodami nie wpłynęła fikcyjna szarża. Ogromne znaczenie miał za to bunt tysięcy kozaków rejestrowych, początkowo wiernych polskiemu dowództwu i pobierających żołd ze skarbu koronnego.
Na skutek ich zdrady w obozie pozostało tylko pięciuset obrońców. Dodatkowy kontyngent po drodze na pole bitwy zabił swoich polskich zwierzchników i dołączył do Chmielnickiego. "Opisał to Sienkiewicz, ale Hoffman przemilczał" - pisze autor Skręconej historii.
____________________________________________
Przeczytaj również na łamach portalu WielkaHistoria.pl o tym, że przedstawiciel Czerwonego Krzyża w 1944 roku chwalił Niemców za dobre traktowanie Żydów. Jak to możliwe?
Błąd trzeci. Tatarzy krymscy i ich przywódca
"Wielu historyków kpiło ze sposobu, w jaki Hoffman przedstawił Tatarów" - podkreśla Jakub Ostromęcki. Nic dziwnego.
W filmie szczególnie uderza postać przywódcy chanatu krymskiego. Ukazano go jako "wyrafinowanego sybarytę, gustującego w chłopięcych wdziękach". W jednej ze scen wódz "głaszcze po policzku swojego faworyta", wywołując konsternację Bohdana Chmielnickiego.
Na temat homoseksualizmu Islama III Gireja nic jednak nie wiadomo. Wątek został wyssany z palca i zaprezentowany tak, by wzbudzić niechęć do postaci.
Także zwyczajni ordyńcy nie wyglądają jak powinni. Pasowaliby prędzej do filmu o najazdach Dżingis-Chana z początku XIII wieku niż do opowieści o wojnach kozackich toczonych ponad czterysta lat później.
Błąd czwarty. "Dobry wujo" Bohdan Chmielnicki
Postać Bohdana Chmielnickiego ukazana w filmie nie zgadza się ani z powieściowym pierwowzorem ani tym bardziej z faktami.
"Chmielnicki okrutnik, zdrajca i pijak, jakiego zapamiętaliśmy z dzieł Sienkiewicza, nie pasował już do czasów, w których powstawał film. Takiego przywódcy nie kupiłaby publiczność w ukraińskich kinach" - wyjaśnia autor Skręconej historii.
W efekcie na ekrany trafił Chmielnicki zupełnie odwrócony: człowiek honoru, wręcz "dobry wujo", który na przemoc decyduje się tylko, gdy zostanie przyparty do ściany. Nie jest to w żadnym razie chytry, bezwzględny i koniunkturalny wódz o wielkiej charyzmie, jakim faktycznie był przywódca największego buntu kozaków.
Błąd piąty. Ugrzecznieni Kozacy
Hoffman nie chciał narażać się na krytykę na wschodzie ani "utrwalać stereotypów". W filmie rozmyślnie przemilczano skalę zbrodni, jakich dopuszczali się Kozacy.
Z licznych źródeł wiadomo, że buntownicy bez wahania mordowali nie tylko schwytanych szlachciców, ale też mieszczan czy służbę z zamków królewskich. Bezcześcili poza tym mogiły swoich wrogów. Wielokrotnie dopuszczali się ataków na Żydów, często połączonych z wymyślnymi torturami.
W filmie podobnych scen rzecz jasna nie ma. Także bezwzględność samych Polaków, często więcej niż szokująca, została skrzętnie wygumkowano. Usunięto nawet sceny pijaństwa. I to mimo że "wódka lała się na Ukrainie w latach 1648-1649 strumieniami. Słabość do niej miał i Chmielnicki, który u Hoffmana jest mężem pod tym względem powściągliwym".
____________________________________________
Przeczytaj również na łamach portalu WielkaHistoria.pl o tym, że przedstawiciel Czerwonego Krzyża w 1944 roku chwalił Niemców za dobre traktowanie Żydów. Jak to możliwe?
Grzegorz Kantecki - historyk, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego