Kto siedział w czasie Wojny Siedzącej?

Mimo że od zakończenia II wojny światowej minęło już siedemdziesiąt lat, Polacy wciąż nie mogą przebaczyć zdrady sojuszników, wspominając brak reakcji Francji i Wielkiej Brytanii we wrześniu 1939 roku. Oba państwa gwarantowały nienaruszalność granic Polski, zobowiązały się do interwencji zbrojnej, a gdy przyszło do konkretów nie podjęły zdecydowanych działań, ograniczając się do drobnej ofensywy lądowej i bombardowania III Rzeszy... ulotkami.

Żołnierze Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego i francuskiego lotniczego personelu naziemnego przy ziemiance „10 Downing Street” na skraju lotniska 28 września 1939 roku
Żołnierze Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego i francuskiego lotniczego personelu naziemnego przy ziemiance „10 Downing Street” na skraju lotniska 28 września 1939 rokuWikimedia Commons – repozytorium wolnych zasobówINTERIA.PL/materiały prasowe

Dla Polski i Polaków wrzesień 1939 roku był początkiem strasznej, brutalnej niemiecko-sowieckiej okupacji. Miesiąc ten oznaczał nie tylko przegraną kampanię i utratę niepodległości, ale i początek masowych represji, morderstw, terroru na niespotykaną wcześniej skalę. Dla Brytyjczyków i Francuzów był ledwie przygrywką do późniejszych wydarzeń, wstępem do prawdziwej wojny, która dotknęła ich dopiero w maju 1940 roku. Co działo się w tym czasie na froncie? Niewiele.

Francuzi szykowali się do defensywy, pospiesznie wzmacniając Linię Maginota, w ich opinii przeszkodę nie do sforsowania dla niemieckich armii. Brytyjczycy próbowali pospiesznie sklecić korpus ekspedycyjny, który mógłby przybyć na kontynent, by wspomóc sojuszników w walce z ewentualną agresją hitlerowskich armii. Wreszcie Niemcy spokojnie przygotowywali się do kolejnej świetnie opracowanej ofensywy opartej nie na rozciągniętych liniach piechoty, lecz na szybkich manewrach wojsk pancernych wspomaganych z powietrza przez potężną Luftwaffe. Na froncie panował względny spokój, wszyscy wyczekiwali kolejnego starcia, a alianci liczyli po cichu, że uda im się po raz kolejny zapobiec katastrofie i ugłaskać Adolfa Hitlera.

Ukraść czas

Po upadku Polski Zachód powinien był zdać sobie sprawę, iż polityka appeasementu, a więc łagodzenia i wyczekiwania, nie zdała egzaminu. Fatalne skutki uległości względem nazistów doprowadziły bowiem najpierw do aneksji Austrii, później Czechosłowacji, a wreszcie Polski. Mimo iż we wrześniu i październiku 1939 roku gros sił niemieckich zostało związanych na terytorium Polski, zachodnie mocarstwa postanowiły czekać. Przesądziło o tym niechlubne spotkanie w Abbeville, w czasie którego postanowiono o nieinterweniowaniu, w gruncie rzeczy decydując się na pozostawienie Polski samej sobie.

Zainicjowało to okres "dziwnej wojny", zastoju na froncie, w czasie którego obie strony konfliktu przygotowywały się do następnego starcia. Strategia Francuzów i Brytyjczyków okazała się zgubna, bowiem w maju 1940 roku Niemcy z łatwością przełamali linie obronne i w ciągu kilku tygodni zajęli niemal całe terytorium Francji, po drodze okupując Holandię i Belgię. Okres "dziwnej wojny" doczekał się różnych nazw w zależności od obranej konwencji językowej. Z ang. "Phoney War", z francuskiego "Drole de guerre", co stanowi bezpośredni odpowiednik właśnie "dziwnej wojny". Niemcy preferowali nieco inną nazwę, w symbolicznym sposób odwołując się do tego, co działo się na froncie. "Sitzkrieg" tłumaczy się jako "wojnę siedzącą". Jest to jednocześnie nawiązanie do innego terminu spopularyzowanego w czasie II wojny światowej - "Blitzkrieg", a więc "wojny błyskawicznej", specyficznej niemieckiej doktryny militarnej wykorzystującej szybkie, koncentryczne, zmasowane uderzenie wojsk lądowych, pancernych i powietrznych w celu zaskoczenia przeciwnika i osiągnięcia przewagi sytuacyjnej. Jeśli jakieś określenie miało stanowić przeciwieństwo "Blitzkriegu", to "wojna siedząca" nadawała się znakomicie.

Francuscy żołnierze z trofeami zdobytymi we wrześniu 1939 roku
Francuscy żołnierze z trofeami zdobytymi we wrześniu 1939 rokuAFP

Kto siedział?

Kto siedział w czasie "wojny siedzącej"? Przede wszystkim Francuzi. Okopani, schowani za Linią Maginota, bezpodstawnie wierzyli w potęgę umocnień, wzorując się na przestarzałej doktrynie wojny pozycyjnej pamiętającej czasy I wojny światowej. Jedyną aktywność alianci przejawiali w powietrzu, choć tam mówić można raczej o operacyjnej kompromitacji. W czasie, gdy Niemcy dokonywali krwawej rozprawy z Żydami i Polakami, brytyjskie i francuskie lotnictwo dokonywało zrzutu ulotek zachęcających Niemcy do pokojowego rozwiązania problemów. W marcu samoloty aliantów zapędziły się nawet nad Warszawę. Nietrudno się domyślić, że zrzucane w ten sposób foldery, przez niektórych pogardliwie nazywane "festiwalem konfetti", nie przyniosły oczekiwanych skutków.

Tymczasem Niemcy wykorzystali siedem miesięcy dzielących kampanie wrześniową i francuską do przerzucenia głównych sił, ich korzystnego rozmieszczenia oraz dopracowania planu ataku zakładającego obejście Linii Maginota od strony Belgii i wykorzystanie elementu zaskoczenia w walce z nieprzygotowanym na takie rozwiązanie przeciwnikiem. W maju 1940 roku niemieckie wojska pancerne dosłownie rozjechały francuską obronę, w wielu miejscach napotykając jedynie marginalny opór armii nieprzyjaciela.

"Wojna siedząca", nie bez przyczyny nazywana także "wojną udawaną" lub "śmieszną wojną" okazała się być czasem doskonale wykorzystanym przez III Rzeszą i niemal całkowicie zmarnowanym przez aliantów zachodnich, w czym prym wiedli Francuzi. A przecież Polacy ostrzegali, że siedzenie w okopach na niewiele się zda w starciu z przeciwnikiem wyposażonym w nowoczesny sprzęt pancerny i lotniczy. Mieli rację, w walce koncepcji wojennych "Blitzkrieg" zdominował "Sitzkrieg" i w ciągu siedmiu tygodni doprowadził niemieckie dywizje do Paryża.

Mateusz Łabuz

Skróty pochodzą od redakcji. Oryginalny tekst można znaleźć na stronie II wojna światowa.

SWW
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas