Kwajalein - rzeź japońskiej armii
Amerykanie na Pacyfiku za każdy metr zdobytego piasku i koralowca płacili krwawa daninę. Na Kwajalein postanowili zmienić taktykę. Czy im się udało?
Jesienią 1943 roku siły zbrojne Stanów Zjednoczonych rozpoczęły wielką ofensywę przeciwko Japonii na środkowym Pacyfiku. Pierwszym celem był atol Tarawa Wysp Gilberta, który Amerykanie zdobyli kosztem bardzo dużych strat ludzkich. Podczas 76-godzinnych walk (20-23 listopada) straty 2 Dywizji Piechoty Morskiej przekroczyły 25% żołnierzy. Japoński garnizon, który bronił atolu, został unicestwiony. Z ponad 4,8 tys. Japończyków i Koreańczyków poddało się zaledwie 129. Amerykanie odnieśli zwycięstwo, ale dla społeczeństwa szokiem były informacje o wielkich stratach wśród żołnierzy. Dlatego dowódcy, którzy szykowali kolejne ataki, wyciągnęli wnioski z doświadczeń na Tarawie.
Przed wybuchem wojny na Pacyfiku Wyspy Marshalla były częścią Mandatu Południowego Pacyfiku, który obejmował dawne niemieckie posiadłości kolonialne. Liga Narodów powierzyła administrowanie nimi Japonii w grudniu 1920 roku. W skład Wysp Marshalla wchodzi 29 koralowych atoli i pięć odrębnych wysp. W ich centrum znajduje się Kwajalein, największy atol na świecie z laguną o powierzchni około 840 km2, który Amerykanie obrali jako pierwszy cel swego uderzenia. Spośród 93 wysp i wysepek strategiczne znaczenie miały trzy największe - na południowym krańcu wyspa Kwajalein, od której pochodzi nazwa całego atolu, a na północy - połączone ze sobą wyspy Roi i Namur. Amerykanie w ramach operacji "Flintlock" planowali też równocześnie wylądować na atolu Majuro.
Japończycy chcieli skoncentrować się na obronie terytoriów leżących bliżej wysp macierzystych, ale to nie oznaczało, że tereny na środkowym Pacyfiku zamierzali oddać bez walki. Obrona poszczególnych atoli i wysp miała przynieść jak największe straty wśród atakujących Amerykanów. Dlatego w końcu 1943 roku wzmocniono tamtejsze garnizony. W styczniu 1944 roku na Wyspach Marshalla znalazło się 28 tys. japońskich żołnierzy, którymi od sierpnia 1941 roku dowodził kadm. Monzo Akiyama.
Najliczniejsze siły zgromadzono na największym atolu - około 5 tys. żołnierzy na wyspie Kwajalein oraz ponad 3,5 tys. na Roi i Namur. Dysponowali oni różnego kalibru działami (do 127 mm) i tankietkami oraz samolotami. Japończycy zbudowali też na atolach umocnienia polowe. Fortyfikacje składały się z okopów, przeszkód przeciwczołgowych, zasieków z drutu kolczastego, schronów ziemnych i betonowych ze stanowiskami karabinów maszynowych, a także snajperów. Rozmiary wysp nie pozwalały jednak na stworzenie głębokiej obrony (Kwajalein miała około 4 km długości i zaledwie 800 m w najszerszym miejscu. Rozmiary Roi to 1000x1100 m, a Namur 823x732 m).
Japończycy planowali, że po przeczekaniu nawały ogniowej i wylądowaniu desantu przeprowadzą kontratak, który zepchnie wrogów do morza. Szansy na zwycięstwo upatrywali w tym, że w momencie bezpośredniego starcia Amerykanie będą pozbawieni wsparcia artyleryjskiego, który zagrażałby ich żołnierzom.
Lekcja z Tarawy
Do desantowania się na Roi i Namur wyznaczono 4 Dywizję Piechoty Morskiej pod dowództwem gen. mjr. Harry’ego Smitha. Zajęcie wyspy Kwajalein powierzono 7 Dywizji Piechoty US Army pod komendą gen. mjr. Charlesa H. Corletta. Majuro miał natomiast opanować 2 Batalion 106 Pułku Piechoty. Jego reszta i 22 Pułk Piechoty Morskiej stanowiły rezerwę. Wsparcie ogniowe walczącym na wyspach żołnierzom miały zapewnić samoloty, artyleria okrętowa polowa, a w bezpośredniej walce czołgi średnie M4A1 i lekkie M5A1.
Walki na Tarawie pokazały, że potrzeba więcej gąsienicowych amfibii desantowych LVT, które mogą pokonać rafy koralowe i przetransportować żołnierzy w głąb plaż. Ta bitwa wykazała też, że konieczne jest dokładne rozpoznanie ukrytych pod wodą przeszkód przeciwdesantowych i min, stanowiących ogromne zagrożenie dla barek i amfibii. Pierwsze misje rozpoznawcze wykonały zatem okręty podwodne, a oczyszczeniem podejść do miejsc desantowania mieli zająć się płetwonurkowie.
Kolejnym wnioskiem po krwawej lekcji na Tarawie była decyzja o zmasowanym ostrzale. Dlatego tuż przed desantem na wroga miała spaść potężna nawała ogniowa, niszcząca pozycje obronne w pobliżu miejsc wylądowania wojsk. Amerykanie stwierdzili też, że ostrzał z mniejszych kalibrów musi trwać, gdy żołnierze są już na plażach, tak by przydusić przeciwnika. Tarawa pokazała również, że kluczową sprawą dla powodzenia desantu i zmniejszenia strat jest łączność. Potrzebny był niezawodny sprzęt zapewniający kontakt walczących na lądzie z dowództwem na okrętach, flotą i lotnictwem.
Połączony atak
Amerykanie rozpoczęli działania na Wyspach Marshalla od ataków lotniczych na strategiczne japońskie bazy. Szczególnie liczne były bombardowania instalacji wojskowych na atolach Mili i Maloelap. Następnie, pod koniec stycznia 1944 roku, w pobliżu atolu pojawiła się armada 297 jednostek amerykańskich - 11 lotniskowców, siedem pancerników, 12 krążowników lekkich i ciężkich oraz 75 niszczycieli i niszczycieli eskortowych oraz dwa nowoczesne okręty dowodzenia.
29 stycznia 1944 roku samoloty z amerykańskich lotniskowców rozprawiły się z japońskim lotnictwem w rejonie Kwajalein. Zniszczono 92 ze 110 maszyn wroga stacjonujących na wyspie Roi. Tym samym kadm. Akiyama stracił zdolność do powietrznego kontrataku. Po objęciu panowania w powietrzu Amerykanie podjęli pierwsze działania desantowe. Żołnierze 7 DP i 4DPM zajęli maleńkie wyspy w pobliżu Kwajalein oraz Roi i Namur. Amerykanie rozmieścili na nich stanowiska artylerii z haubicami kalibru 105 i 155 mm.
Główne desanty przeprowadzono 1 lutego 1944 roku. Japoński opór na Roi i Namur był niezwykle słaby, bo obrońców zmasakrowały ataki powietrze i ostrzał artyleryjski. W bombardowaniu z morza wzięły udział pancerniki "Colorado", "Maryland" i "Tennessee" (artyleria główna pierwszych dwóch składała się z ośmiu dział kalibru 406 mm, a ostatniego - z tuzina kalibru 356 mm). Wysepki ostrzeliwały też dwa ciężkie i trzy lekkie krążowniki oraz dziewięć niszczycieli. Na Roi i Namur zginęło 3472 obrońców. Do niewoli wzięto 51 Japończyków i 40 Koreańczyków. Straty marines były natomiast nieporównywalnie mniejsze niż na Tarawie - 737 osób, w tym 190 zabitych i zmarłych w wyniku ran.
Rozprawa z obrońcami wyspy Kwajalein była dłuższa, choć oni też znaleźli się pod potężnym ogniem artylerii okrętowej, w tym pancerników "Idaho", "New Mexico", "Pennsylvania" i "Mississippi", każdy z 12 działami kalibru 356 mm. Wspierały je trzy ciężkie krążowniki i 11 niszczycieli. I choć Japończycy próbowali kontratakować, rankiem 2 lutego 1944 roku pozostało przy życiu tylko 30% ich żołnierzy. Dwa dni później bitwa o Kwajalein była zakończona. Zginęło 4938 obrońców. Amerykanie wzięli 206 jeńców, w tym 127 Koreańczyków. Nie było wśród nich żadnego z wyższych oficerów. Straty 7 DP wyniosły 989 ludzi, w tym 142 zabitych i dwóch zaginionych.
Zmiana taktyki
Ostrożne planowanie działań i zapewnienie desantowi silnego wsparcia ogniowego, to jedne z czynników, które spowodowały, że straty amerykańskie w walkach o Kwajalein były stosunkowo niewielkie, poniżej 5 procent zaangażowanych w walkach żołnierzy. Amerykanom pomogła też taktyka Japończyków, którzy skoncentrowali swą uwagę na obronie od strony morza, zupełnie zbagatelizowali natomiast kwestię obrony wejść do laguny.
Na podstawie doświadczeń z walk na Tarawie i Wyspach Marshalla japońskie dowództwo uznało, że wobec amerykańskiej przewagi w powietrzu i potęgi artylerii okrętów wspierających desant nie ma sensu bronić wybrzeży wysp. Zamiast tego skoncentrowano wysiłki na stworzeniu systemów umocnień polowych w ich głębi, wykorzystując warunki naturalne, szczególnie góry. W ten sposób Japończycy bronili się później na Marianach, m.in. na Saipanie i Guam. Z drugiej strony opanowanie małych wysepek środkowego Pacyfiku Amerykanie uznali za łatwiejsze niż wielkich wysp w Azji Południowo-Wschodniej.
Tadeusz Wróbel