Ludzie - muchy. To oni igrali ze śmiercią

Feliks Nazarewicz w Krakowie. Rok 1928 /Z archiwum Narodowego Archiwum Cyfrowego
Reklama

Cóż robi ten młody człowiek na szczycie kopuły jednego z budynków w centrum przedwojennego Krakowa? Udowadnia, że posługując się jedynie dłońmi oraz stopami, może - bez lin, haków czy zaczepów - wspiąć się po fasadzie niemal każdego gmachu. Nazywa się Feliks Nazarewicz i jest prekursorem popularnego dzisiaj builderingu, czyli wchodzenia na elewacje budynków, które nie są do tego pierwotnie przeznaczone.

W latach 20. oraz 30. zeszłego wieku po‑ dobnych ekstremalnych sportowców nazywano ludźmi muchami. Dziś pewnie - przez analogię do Spider‑Mana - ochrzczono by ich pająkami, a także lepiej zadbano o bezpieczeństwo w trakcie pokazów. W czasach, kiedy masową wyobraźnią nie władali jeszcze superbohaterowie z amerykańskich komiksów, pokazy nadzwyczajnych umiejętności i odwagi odbywały się z narażeniem życia. I nie zawsze kończyły się szczęśliwie...

Śmiałkowie, tacy jak Stefan Poliński czy Feliks Nazarewicz, igrali ze śmiercią. Wspinali się po fasadach kamienic oraz chodzili po linach rozciągniętych kilkadziesiąt metrów nad ziemią, rezygnując z jakichkolwiek zabezpieczeń. Swoje występy kończyli - o ile było to możliwe - efektownym skokiem w płachty rozciągnięte na dole przez strażaków. Wzbudzało to entuzjazm publiczności, która bez wahania płaciła za bilety umożliwiające podziwianie "much". Czasami musiała interweniować policja.

Reklama

Zdarzyło się tak na przykład, gdy Nazarewicz zamierzał wdrapać się na dach pięciopiętrowego budynku w Warszawie. Stróże porządku nie dopuścili do tego, tłumacząc, że nie posiada on stosownych zezwoleń. Wywołało to ogromne niezadowolenie zgromadzonego tłumu, który, aby wyładować emocje, porwał Feliksa na ramiona i w triumfalnym pochodzie ruszył okolicznymi ulicami, wznosząc okrzyki na cześć swego bohatera.

A Stefan Poliński? Niestety, jego kariera człowieka muchy zakończyła się tragicznie we Lwowie w roku 1928. Demonstrował spacer po linie na dużej wysokości przy braku - na własne życzenie - jakichkolwiek lin asekuracyjnych czy siatek zabezpieczających. Po wykonaniu kilku kroków spadł wprost na rozbiegających się w pani‑ ce gapiów. Doznał wstrząsu mózgu oraz ciężkich obrażeń wewnętrznych i zmarł wkrótce po przewiezieniu do szpitala. Nie odstraszyło to innych...


Świat Wiedzy Historia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy