Małżeństwa jednopłciowe w średniowieczu? XI-wieczny dokument podzielił badaczy

Średniowieczny hiszpański manuskrypt zadziwia naukowców. Na jego kartach spisano bardzo nietypową umowę, której treści mało kto spodziewałby się po ludziach sprzed niemal tysiąca lat.

W 1061 roku, w czasie gdy władcą polski był Bolesław II Szczodry, dwóch hiszpańskich mężczyzn — Pedro Diaz i Munio Vandilaz podpisało oficjalną umowę, zgodnie z którą mieli wspólnie zajmować się domem i kościołem w miejscowości Santa Maria de Ordes. Obecnie jest to gmina Rairiz de Veiga i mieści się w północno-zachodniej części Hiszpanii, nieopodal granicy portugalskiej.

Ich nazwiska sugerują, że nie byli oni spokrewnieni. Nie jest niczym nadzwyczajnym to, że dwóch świeckich mężczyzn zarządzało dobrami kościelnymi. W tamtych czasach często był to element majątku najbogatszych rodzin, które mogły o nim swobodnie decydować. Kościół nie był też wtedy na tyle rozwiniętą instytucją, aby "własnoręcznie" zarządzać wszystkimi swoimi świątyniami.

Reklama

Manuskrypt z umową zachował się w zbiorach klasztoru El Salvador de Celanova — miejscu, które posiada niezwykle cenne archiwa dotyczące Hiszpanii z czasów pełnego średniowiecza. Zgodnie z dokumentem obaj mężczyźni byli po połowie właścicielami kościoła

W umowie zawarto także obowiązki obu właścicieli, wśród których znajdowały się typowe zadania, jakie wykonywano w klasztorach w tamtych czasach, czyli dbanie o dobrostan gości, zarządzanie dobrami, uprawa ziemi i sadu oraz zapewnienie służącym strawy i odzienia. 

Nietypowe sformułowanie

W pewnym fragmencie manuskryptu natrafiamy jednak na bardzo dziwne i niespodziewane stwierdzenie — "przez wszystkie dni i noce, na zawsze". Jest to element, który odróżnia tę umowę od innych podobnych zapisków z tamtego okresu, choć ta wciąż mieści się w ramach tzw. sztucznego pokrewieństwa, czyli konstruktu prawnego, który obecny był we wczesnośredniowiecznej Europie.

Sztuczne pokrewieństwo umożliwiało dwóm niespokrewnionym osobom oficjalnie uznać się za rodzeństwo. Dzięki temu nawzajem się bronili oraz współdzielili majątek. Zwykle jednak w umowach tego rodzaju stosowano prosty, dosłowny język. Tutaj natomiast mamy do czynienia z emocjonalnym fragmentem, który nijak nie pasuje do trendów z epoki. 

Z tego powodu naukowcy zainteresowali się tym tematem, gdyż mógł on być czymś więcej niż standardowym przykładem sztucznego pokrewieństwa. Powstało na ten temat kilka interpretacji historyków.

Opinie historyków są dość zróżnicowane

Jedną z interpretacji jest ta opublikowana przez Johna Boswella w jego książce "The Marriage of Likeness. Same-Sex Unions in Pre-Modern Europe". Według amerykańskiego historyka manuskrypt jest przykładem ukrywania romantycznego związku między dwoma mężczyznami.

Galicyjski historyk Carlos Callon w swojej książce "Przyjaciele i sodomici" stawia natomiast bardziej odważną tezę. Jego zdaniem wspomniany dokument jest pierwszym kluczowym dowodem na to, że w średniowieczu jednopłciowe związki romantyczne były publicznie uznawane

Najmniej zaskakuje interpretacja Eduardo de Hinojosy — prawnika i historyka żyjącego w latach 1852-1919, wedle którego dokument jest po prostu przykładem sztucznego pokrewieństwa.

Na ten moment trudno jednoznacznie określić, w jaki sposób społeczeństwo odnosiło się do tego rodzaju związków. W średniowieczu podejście do nich najpewniej różniło się w zależności od regionu i zmieniało wraz z rozwojem teologii katolickiej. Niewykluczone więc, że umowa między Diazem i Vandilazem jest jednym z pierwszych udokumentowanych średniowiecznych związków osób tej samej płci.

***

Co myślisz o pracy redakcji Geekweeka? Oceń nas! Twoje zdanie ma dla nas znaczenie. 

***

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 90 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Hiszpania | Średniowiecze | historia | dokument
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy