"Matka wszystkich bitew" prędko umarła
Dokładnie 20 lat temu, 17 stycznia 1991 r. na Irak spadły pierwsze bomby. Dowodzona przez Amerykanów operacja "Pustynna Burza" rozpoczęła się niecałą dobę po upłynięciu oenzetowskiego ultimatum dla Iraku na opuszczenie Kuwejtu.
Rządzony przez Saddama Husajna Irak zaatakował Kuwejt 2 sierpnia 1990 r. Dwa lata po zakończeniu wojny z Iranem, w której dyktator znad Eufratu mógł liczyć na przychylność i pomoc m.in. USA, Irak stanął na skraju bankructwa. Płonne okazały się życzenia, że najwięksi pożyczkodawcy reżimu - Arabia Saudyjska i Kuwejt - umorzą długi.
Irak - który oskarżał swojego sąsiada o wydobywanie większej ilości ropy niż przyznane mu przez OPEC limity, a także zaniżanie jej ceny, co jeszcze bardziej pogrążało iracką gospodarkę - zajął Kuwejt w ciągu dwóch dni. Elitarna iracka Gwardia Republikańska rozgromiła kuwejckie siły zbrojne - zupełnie nieprzygotowane do walki, mimo że CIA już na początku lipca 1990 r. donosiła o koncentracji 30 tys. żołnierzy Husajna na granicy z Kuwejtem.
Działania Iraku, który ze względu na historyczne zaszłości uważał Kuwejt za część terytorium swojego kraju, spotkały się z prawie natychmiastową reakcją społeczności międzynarodowej. Rada Bezpieczeństwa ONZ nałożyła na Irak sankcje ekonomiczne oraz wezwała do natychmiastowego opuszczenia Kuwejtu.
Jednak Saddam Husajn nie miał zamiaru stosować się do oenzetowskich rezolucji.
Mało tego, Irak zaczął przymierzać się do zaatakowania Arabii Saudyjskiej, która pożyczyła Irakowi w czasie wojny z Iranem około 26 miliardów dolarów. Stany Zjednoczone, obawiając się dalszego rozprzestrzenienia konfliktu w Zatoce Perskiej, wysłały 7 sierpnia 1990 r. oddziały z misją "całkowicie obronną". Tak rozpoczęła się operacja "Pustynna Tarcza".
Prezydent George Bush przysłał żołnierzy nie tylko na prośbę saudyjskiego monarchy, ale także po to, by zrealizować tzw. doktrynę Cartera. Umożliwia ona USA użycie siły militarnej w przypadku próby przejęcia kontroli nad rejonem Zatoki Perskiej, która jest traktowana jako bezpośredni atak na żywotne interesy Stanów Zjednoczonych.
Operacja "Pustynna Tarcza" bardzo szybko przestała być uważana za "całkowicie obronną", bo już dzień po przybyciu pierwszych żołnierzy amerykańskich do Arabii Saudyjskiej, Saddam Husajn ogłosił Kuwejt 19. prowincją Iraku.
Kiedy George Bush zaczął wzywać do utworzenia międzynarodowej koalicji antyirackiej, Saddam Husajn ogłosił przez radio, że jego wojska wyjdą z Kuwejtu, jeżeli Izrael pierwszy opuści okupowane przez siebie terytoria.
Realizacji takiego scenariusza mało kto się jednakże spodziewał, natomiast Stanom Zjednoczonym udało się zaangażować przeciwko Irakowi 34 kraje. Nie wszystkie jednak chciały wystawić armię przeciwko Saddamowi Husajnowi.
Zobacz pierwsze minuty operacji "Pustynna Burza":
Niemcy i Japonia, których konstytucje zakazują wysyłania żołnierzy na wojnę, dały na potrzeby konfliktu odpowiednio 6,6 mld i 10 mld dolarów. Inni, niechętni wysyłania wojsk do Zatoki koalicjanci, za namową USA, zaoferowali pomoc ekonomiczną lub umorzyli długi państwom arabskim.
Polska zdecydowała się wysłać na tę wojnę 319 marynarzy. Służyli oni na okręcie-szpitalu ORP "Wodnik" oraz na okręcie ratowniczym ORP "Piast". Jednostki te były zaopatrywane przez statki: m/s "Władysławowo", s/s "Żerań" oraz m/s "Zubrzycki".
Polacy przysłużyli się Amerykanom jednak jeszcze przed oficjalnym zawiązaniem antyirackiej koalicji. W początkach 1990 r. agenci naszego wywiadu wywieźli z Iraku sześciu agentów CIA, DIA (Agencji Wywiadu Obronnego) oraz NSA (Agencji Bezpieczeństwa Narodowego). W operacji przeprowadzonej pod kryptonimem "Samum" Polakom, oprócz uratowania Amerykanów, udało się również zdobyć informacje na temat położenia irackich instalacji wojskowych rozsianych na terytorium całego kraju.
Była to wiedza niezwykle pomocna podczas operacji "Pustynna Burza" (w którą, z chwilą podjęcia działań ofensywnych, przekształciła się "Pustynna Tarcza"), rozpoczętej prawie dobę po tym, jak wygasło ultimatum Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 678. W myśl jego zapisów, Irak miał bezwarunkowo opuścić Kuwejt do godziny 23.59 (czasu GMT) 15 stycznia 1991 r.
Zanim jednak do interwencji antyirackiej koalicji w Zatoce Perskiej doszło, władze Kuwejtu - za pośrednictwem firm piarowskich - zadbały o to, by w Stanach Zjednoczonych co rusz podnoszono opinie o łamaniu praw człowieka w okupowanym przez Irak kraju. W amerykańskich mediach mnożyły się historie o brutalności i bestialstwie żołnierzy Saddama Husajna.
Większość takich opowieści - zdaniem Johna R. MacArthur, autora książki "Second Front: Censorship and Propaganda in the Gulf War" - była jednak zmyślona i miała wpłynąć na amerykańską opinię publiczną, by ta przyzwoliła na militarną interwencję w Iraku. Przykładem takich działań może być spotkanie - zaaranżowane przez organizację "Obywatele na rzecz wolnego Kuwejtu" - kilku kongresmenów z kobietą, która podawała się za pielęgniarkę pracującą w szpitalu w stolicy tego kraju. Barwnie opowiadała ona zgromadzonym, jak iraccy żołnierze wyciągali noworodki z inkubatorów i pozwalali im umrzeć na podłodze...
Jak się okazało po wojnie, kobieta nie tylko nie była w czasie irackiej agresji w Kuwejcie, ale nie była również żadną pielęgniarką, tylko córką kuwejckiego ambasadora w USA, a także członkiem rodziny królewskiej.
Choć wstrząsająca historia była wyssana z palca, sześciu kongresmenów przyznało, że wystarczała im ona, by poprzeć akcję wojskową przeciwko Irakowi. Ostatecznie, wynikiem głosów 52 do 44, amerykański Senat zezwolił na wysłanie żołnierzy przeciwko armii Saddama Husajna.
A sprawa "kuwejckich noworodków" jeszcze wielokrotnie przewijała się w wypowiedziach nawet najwyższych urzędników państwowych, łącznie z prezydentem Georgem Bushem seniorem. Dodajmy jeszcze, że organizacja "Obywatele na rzecz wolnego Kuwejtu" została założona i była prowadzona oraz w całości finansowana przez... rząd Kuwejtu.
Licząca prawie milion żołnierzy koalicja antyiracka nie miała problemów, by rozgromić niemal dwukrotnie mniejszą armię Saddama Husajna.
Operacja "Pustynna Burza" rozpoczęła się od zmasowanego bombardowania przez samoloty amerykańskie, brytyjskie, francuskie, kuwejckie i saudyjskie celów wojskowych i cywilnych w całym Iraku. Około 5. rano, a więc niespełna pięć godzin po tym, jak na Irak spadła pierwsza bomba, Saddam Husajn wygłosił radiowe orędzie.
"Rozpoczęła się matka wszystkich bitew" - mówił. Jednocześnie zagrzewał Irakijczyków, by "walczyli ze złem".
Zobacz, jak wygląda wyrzutnia rakiet Scud:
Sam planował walczyć za pomocą swojej najgroźniejszej broni, rakiet Al Husajn - ulepszonych radzieckich pocisków balistycznych krótkiego zasięgu R-11. Rakiety te, popularnie zwane "Scudami", zostały przez irackich inżynierów tak zmodyfikowane, by mogły razić bardziej odległe cele niż wyliczyli to rosyjscy konstruktorzy. W praktyce oznaczało to, że zagrażały one izraelskim i saudyjskim miastom.
Obawy przed "Scudami" potęgowało dodatkowo przekonanie, że głowice rakiet zostaną wypełnione przez reżim Husajna gazami bojowymi, np. sarinem. O tym, że Irak jest do tego zdolny, przypominały groby ok. 5 tys. ofiar ataku gazowego na kurdyjskie miasto Halabdża, przeprowadzonego na początku 1988 r.
Na demonstrację irackiej siły nie trzeba było długo czekać. Dzień po rozpoczęciu "Pustynnej Burzy" na Izrael spadło osiem "Scudów". Husajn liczył na to, że uda mu się tym sprowokować Żydów do wysłania wojska na Irak. Wierzył, że wówczas z antyirackiej koalicji wystąpią państwa arabskie, gdyż nie będą chciały walczyć ramię w ramię z Izraelitami. Tel Awiw, na prośbę Waszyngtonu, nie odpowiedział jednakże siłą na trwający siedem tygodni ostrzał.
Same rakiety, z racji olbrzymiego dystansu, jaki pokonywały, nie czyniły większych zniszczeń. Zwykle spadały na tereny niezabudowane, choć bezpośrednio spowodowały śmierć dwóch izraelskich cywilów oraz raniły prawie 250 osób. Kilku Żydów zmarło także na atak serca w obawie przed ostrzałami.
Łącznie na Izrael Irakijczycy wystrzelili 42 rakiety. Kolejne 44 spadły na cele, zarówno wojskowe jak i cywilne, w Arabii Saudyjskiej. Tam zabiły jedną osobę i raniły 65.
Walka koalicjantów ze "Scudami" przypominała zabawę w kotka i myszkę, gdyż rakiety te odpalane były z mobilnych wyrzutni, które skrzętnie ukrywano na podziemnych parkingach czy pod wiaduktami. Polowaniem na wyrzutnie zajmowały się więc głównie amerykańskie i brytyjskie siły specjalne, które rzucone na dalekie tyłu wroga, meldowały o ruchach nieprzyjaciela.
Podczas trwających ponad miesiąc nalotów na Irak zrzucono ok. 88 tys. ton bomb. 24 lutego rozpoczęła się ofensywa lądowa pod kryptonimem "Pustynny Miecz". Jakkolwiek siły naziemne obu walczących strony były bardziej wyrównane niż siły powietrzne, to już po jednym dniu walk Saddam Husajn ogłosił wycofanie wojsk z Kuwejtu.
Irackie oddziały zwykle nie były zbyt waleczne i poddawały się bez walki. Wycofujące się niedobitki armii Husajna podpaliły jednak 737 kuwejckich szybów naftowych. W ten sposób każdego dnia Kuwejt tracił 6 milionów baryłek ropy, a zgaszenie tych pożarów kosztowało go 1,5 mld dolarów. Gęsty dym z palących się przez dziesięć miesięcy szybów całkowicie zasłonił niebo nad Kuwejtem i spowodował także olbrzymie skażenie środowiska.
28 lutego 1991 r. Saddam Husajn bezwarunkowo zaakceptował, dotychczas odrzucane, rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ, a George Bush ogłosił Kuwejt wolnym państwem i zarządził zawieszenie broni.
Wojna w Zatoce Perskiej była konfliktem, w którym po raz pierwszy na tak dużą skalą wykorzystano w warunkach bojowych nowoczesny sprzęt i uzbrojenie, np. noktowizory, termowizję, laserowe dalmierze, bomby naprowadzane laserowo czy pociski ze zubożonym uranem. Te ostatnie, wraz z wykorzystaniem broni chemicznej czy podawaniem żołnierzom szczepionek przeciwko wąglikowi, są wymieniane jako przyczyny powstawania tzw. syndromu Zatoki Perskiej, a więc rozmaitych problemów ze zdrowiem występujących u weteranów tego konfliktu.
W trakcie kosztującej co najmniej 62 mld dolarów interwencji (na tyle amerykański Kongres wyliczył koszty udziału USA w wojnie; rzeczywiste koszty są dużo większe, bowiem Amerykanie stanowili 74 proc. sił koalicyjnych) zginęło prawie 400 żołnierzy sił koalicyjnych. Dwa razy tyle zostało rannych.
Straty po stronie irackiej nie są do końca znane, ale szacuje się, że zginąć mogło nawet 35 tys. irackich żołnierzy, a 75 tys. odniosło rany. Wielu żołnierzy armii Husajna straciło życie nie w potyczkach ogniowych z siłami koalicji, lecz w trakcie opuszczania Kuwejtu. Szacuje się, że np. na tzw. autostradzie śmierci, a formalnie sześciopasmowej autostradzie nr 80. biegnącej z Kuwejtu do irackiej Basry, w dniach 25-27 lutego 1991 r. zginąć mogło nawet kilka tysięcy Irakijczyków. Najczęściej spalili się oni żywcem w ostrzelanych przez amerykańską artylerię i lotnictwo pojazdach. Ofiar mogło być wiele, bowiem liczbę uszkodzonych samochodów, ciężarówek, czołgów i transporterów szacuje się nawet na 2700.
W wyniku działań wojennych życie straciło także ponad 3, 5 tys. irackich oraz tysiąc kuwejckich cywilów.
W następstwie przegranej wojny Irak został zobowiązany do wypłacenia Kuwejtowi wysokich odszkodowań za zniszczenia poczynione na jego terytorium. Rada Bezpieczeństwa ONZ nałożyła sankcje na sprzedaż irackiej ropy oraz utworzyła strefę zakazu lotów dla irackiego lotnictwa, by chronić Kurdów (na północy kraju) i Szyitów (na południu).
Irak miał także zniszczyć, pod nadzorem międzynarodowych obserwatorów, wszelką posiadaną broń chemiczną oraz biologiczną. Ponadto zadeklarował, że nie będzie prowadził prac nad stworzeniem broni atomowej oraz nie będzie wspierał terrorystów.
Dwanaście lat później, w marcu 2003 r., niepotwierdzone informacje na temat posiadania przez Irak broni masowego rażenia zostały wykorzystane przez rząd USA do utworzenia kolejnej koalicji antyirackiej i ponownego zaatakowania tego kraju.