Mi-26: "Halo" tu leci olbrzym!
W czasach zimnej wojny megalomania po obu stronach konfliktu była potężna. Wyścig zbrojeń, a przy tym rozwój technologii dał szansę na budowę maszyn szybszych niż kiedykolwiek, oraz większych od poprzedników. W kategorii śmigłowców szczyt wielkości osiągnęły maszyny radzieckie, a wśród nich największy produkowany wiropłat świata - Mil mi-26.
Opracowaniem giganta zajęły się doświadczone zakłady Mila, które miały już ogromne tradycje od końca lat 40. w produkcji radzieckich śmigłowców - począwszy od modelu mi-1. Obserwacja areny Wojny Koreańskiej i zapotrzebowanie na ciężkie maszyny dle przemysłu ZSRR dały impuls do opracowania już pod koniec lat 50. pierwszego z serii gigantów - Mil mi-6.
Śmigłowiec mógł przewozić wewnątrz ładowni ciężar 12000 kg, a na zewnątrz 9000 kg. Idealnie więc nadawał się do prac dźwigowych, co doceniono również w Polsce. Najbardziej znaną i spektakularną akcją był transport, oraz ustawianie przy jego pomocy pomnika króla Władysława Jagiełły w Krakowie. Maszyna pierwotnie użytkowana przez firmę Instal trafiła następnie do lotnictwa wojskowego, a dzisiaj można ją podziwiać w Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie.
Aby jeszcze lepiej wypełniać zadania dźwigowe nietypowych ładunków biuro Mila opracowało kolejnego giganta - mi-10. Na specjalnej platformie mógł już przenosić do 15000 kg, a jego podwozie przypominało wielkiego pająka. Nie był to jednak kres możliwości i pomysłowości radzieckich konstruktorów. Postanowili oni bowiem zbudować śmigłowiec transportowy rozmiaru samolotów tego typu, czyli największy jaki kiedykolwiek powstał!
Radziecki kolos Mil mi-12 mógł unieść ładunek aż ponad 44.000 kg! Choć powstały tylko dwa egzemplarze - bardziej jako sukces propagandowy niż realny, to maszyna przeszła do historii lotnictwa. Dalsze prace i rozwój nad tą konstrukcją wstrzymano, a jednym z powodów był kolejny z rodziny Mil-a, w terminologii NATO nazwany "halo".
Chodzi oczywiście o giganta mi-26, który z założenia miał przewozić ogromne ładunki, ale przy konwencjonalnej konstrukcji. Mi-12 sprawił wiele problemów inżynierom właśnie przez nietypowy układ dwóch wirników osadzonych po boku kadłuba. Nowy śmigłowiec miał już mieć klasyczny rodzaj wirnika nośnego i śmigła ogonowego. Wyjątkowości nadaje mu nie tylko rozmiar, ale ilość łopat - aż 8!
Wspomniana średnica wirnika to aż 32 metry, a długość całkowita to przeszło 40 metrów! Maszyna może przewieźć 80 pasażerów, choć zdarzyło się ich zabrać na pokład blisko 150. Jego możliwości transportowe natomiast to aż 55000 kg, czyli niepobity od 1982 roku rekord świata. Mi-26 był używany podczas akcji ratowniczej w Czarnobylu, gdzie z powietrza zabezpieczano uszkodzony reaktor elektrowni atomowej.
Polskie lotnictwo nigdy nie używało śmigłowców mi-26, ale maszyny tego typu odwiedzały radzieckie bazy i okolicznościowe imprezy. "Halo" pojawił się np. w Krakowie podczas zawodów spadochronowych "Helicopter Boogie 1991". Znany jest też przypadek użycia olbrzyma do akcji ratowniczej po katastrofie samolotu szturmowego su-25 w Bieszczadach. 26 kwietnia 1988 roku nieopodal miejscowości Olszanica runął on na zalesiony i trudno dostępny teren. Na pokładzie mi-26 przetransportowano wtedy koparkę, która pomogła dostać się do szczątków wraku.
Poza Rosją te największe w dziejach produkowane wiropłaty są używane min. w wersjach ratowniczych na Białorusi, Kazachstanie, Chinach, operacjach ONZ w wielu rejonach świata, a wersje wojskowe w Indiach, Peru i Wenezueli. Powstała też specjalna modyfikacja strażacka mi-26tp używana w latach 90. przez moskiewską jednostkę straży pożarnej.
O autorze
Łukasz Pieniążek jest inicjatorem powstania i współzałożycielem Muzeum Ratownictwa w Krakowie. Absolwent Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Jego artykuły o historii ratownictwa pojawiają się regularnie w serwisie Menway.interia.pl.