Papieski szlak i spotkanie, którego bali się komuniści
16 czerwca 1983 roku rozpoczęła się tygodniowa pielgrzymka Jana Pawła II do Polski. Na jej zakończenie Ojciec Święty spotkał się w Dolinie Chochołowskiej z Lechem Wałęsą. Tatrzańskie spotkanie głowy Kościoła z przewodniczącym Solidarności do końca było owiane tajemnicą. Tak jak spacer papieża do Doliny Jarząbczej.
Oficjalnie było tak:
“Rzecznik prasowy rządu poinformował w Centrum Prasowym, że Kościół zaproponował generałowi armii Wojciechowi Jaruzelskiemu spotkanie z papieżem Janem Pawłem II. Spotkanie odbyło się wczoraj wieczorem w Krakowie na zakończenie oficjalnej części wizyty Jana Pawła II w Polsce".
To fragment depeszy Polskiej Agencji Prasowej, czyli wersji dla mediów. Prawda, jak to w przypadku komunikatów propagandy PRL, była nieco inna.
Rozmowy na szczycie w Belwederze
Plan siedmiodniowej pielgrzymki Jana Pawła II do kraju był bardzo napięty. Poza licznymi spotkaniami z wiernymi i mszami świętymi, zakładał również rozmowy z władzami. Czas był trudny. Stan wojenny, chociaż zawieszony, został zniesiony kilka tygodni po wyjeździe papieża.
Do formalnych, zaplanowanych z wyprzedzeniem rozmów głowy Kościoła z politykami, w tym Wojciechem Jaruzelskim, doszło w piątek 17 czerwca w Belwederze. To miało być jedyne spotkanie papieża z generałem, ale jak się później okazało, na dzień przed wylotem do Rzymu zorganizowano kolejne.
Wszystko przez inne, zaplanowane poza oficjalnym tokiem pielgrzymki, krótkie spotkanie Jana Pawła II z Lechem Wałęsą.
Jaruzelski bał się szału radości
Jak wspominał ks. Bronisław Fidelus, prywatne spotkanie papieża z przewodniczącym Solidarności zaplanowano na czwartek, 22 czerwca, w krakowskiej kurii. Gdy władze dowiedziały się o planie papieża, poprosiły o dodatkowe rozmowy z generałem, a Lecha Wałęsę z rodziną wywiozły w Tatry.
“Myślę, że oni się po prostu bali, że po spotkaniu z Jaruzelskim Ojciec Święty spotka się z Wałęsą. Gdyby wierni zobaczyli, że Wałęsa jest w kurii, a na pewno by się pokazał, nie daj Boże w oknie, byłby szał radości, dlatego oni to wykluczyli" - mówi ks. Fidelus w poniższym nagraniu z Archiwum Medialnego JPII.
Gdzie wyląduje helikopter papieża?
Tatry pokochał na długo zanim czerń sutanny szeregowego księdza zamienił na papieską biel. Karol Wojtyła wielokrotnie jeździł w góry. Często w towarzystwie młodych ludzi, spragnionych, tak jak on, kontaktu z boskością zaklętą w tatrzańskiej naturze.
Na Podhale wracał również po przeprowadzce do Watykanu. Nikogo nie zdziwiło zatem, że gdy w ostatnim dniu pielgrzymki papież miał kilka godzin dla siebie, postanowił spędzić je w górach. Ze względów bezpieczeństwa, a także na prywatny charakter przyjazdu, tajemnicą pozostawało jedynie miejsce, w którym wyląduje papieski helikopter.
Typów było kilka - od Kalatówek przez Rusinową Polanę po Dolinę Chochołowską.
***Zobacz także***
Esbecy przebrani za juhasów
Schyłek czerwca to początek wakacji, a co za tym idzie - sezonu letniego w Tatrach. Aby uniknąć tłoku na szlaku i spontanicznych spotkań z wiernymi, władze zamknęły część Tatr Zachodnich. Oficjalnie z powodu manewrów wojskowych.
Papież wylądował na Siwej Polanie, skąd udał się do schroniska na Polanie Chochołowskiej. Tam powitała go okrojona do minimum obsługa. Później tego dnia spotkał jeszcze bacę Andrzeja Gala z Witowa i grupę juhasów, pośród których znaleźli się odpowiednio przebrani esbecy.
Zanim Jan Paweł II ruszył na szlak, odbył spotkanie, którego tak bali się komuniści.
Dziwne spotkanie papieża z Wałęsą
Lech Wałęsa z rodziną trafił do nieodległego ośrodka wojskowego. Stąd - tuż przed rozmową z papieżem - przewieziono całą gromadkę do schroniska.
Ks. Bronisław Fidelus zapamiętał te chwile tak:
“To było dziwne spotkanie. Weszliśmy do schroniska. Cała obsługa tydzień wcześniej została wygoniona, wszystko odnowione. Proszą na górę Ojca Świętego na rozmowę z Wałęsą. Wtedy ks. Dziwisz mówi: “nie nie, tu, w holu". Przy wejściu do jadalni był stolik. Jeden z borowców mówi: “Ojciec Święty nie uszanował Wałęsy". A tam nie było podsłuchu!".
Lech Wałęsa zwraca po latach uwagę, że w ich rozmowie chodziło wyłącznie o symbol. Panowie nie poruszali ważkich tematów, bo nie mogli, mimo czujności ks. Dziwisza.
“Chodziło tylko o fakt spotkania. Wiedzieliśmy, że podsłuchy są wszędzie, nie można było nic powiedzieć, co by można było potem wykorzystać. Bardzo uważaliśmy, ale przemyciłem parę zdań, mówiąc: Ojcze Święty, jestem przekonany, że to my zwyciężyliśmy, że komuna wbiła ostatnie gwoździe do swojej trumny".
Papieski szlak do Doliny Jarząbczej
Po rozmowie papież zamienił miejskie buty na parę górskich traperów i ruszył na szlak prowadzący na Trzydniowiański Wierch. Świadkowie wspominali, że kondycji mu nie brakowało i gdyby nie samolot, odlatujący tego samego dnia z Balic do Rzymu, zawędrowałby na sam szczyt.
Wycieczka doszła do Doliny Jarząbczej i tu zarządzono półgodzinny postój połączony ze skromnym poczęstunkiem. Jak na dobry górski spacer przystało, były ciepłe napoje z termosu, kanapki i jabłka.
“Żebym tak mógł tu dłużej posiedzieć" - powiedział w pewnej chwili Jan Paweł II. Dla upamiętnienia tamtej wizyty Ojca Świętego w Tatrach, pokonany przez uczestników wycieczki odcinek czerwonego szlaku z Polany Chochołowskiej do Doliny Jarząbczej nazwano “papieskim".
Można nim wędrować do dziś, przy okazji odnajdując w schronisku i bacówce ślady świadczące o odwiedzinach papieża.
***Zobacz także***