Rotmistrz Pilecki. Ucieczka z Auschwitz
Ucieczka Witolda Pileckiego z Auschwitz nie jest może tak efektowna i sensacyjna, jak chociażby ucieczka Kazimierza Piechowskiego i jego kolegów, ale i tak warto się jej przyjrzeć szczegółowo. Pilecki był bowiem fenomenem, który zasługuje na najwyższy szacunek. Odegrał ogromną rolę w dokumentowaniu niemieckich zbrodni popełnianych na terenie obozu koncentracyjnego, a decyzja o pójściu do Auschwitz na ochotnika to przejaw bezprecedensowego bohaterstwa i odwagi.
Rotmistrz Witold Pilecki, żołnierz Polskiego Podziemia, dostał się do Auschwitz we wrześniu 1940 roku. "Dostał się" jest w tym wypadku najlepszym określeniem, bowiem dobrowolnie poddał się Niemcom w czasie jednej z masowych łapanek przeprowadzanych na ulicach Warszawy. Wylegitymował się nazwiskiem poszukiwanego przez okupanta Tomasza Serafińskiego. Do Oświęcimia poszedł zatem na ochotnika w celu wykonania śmiertelnie niebezpiecznego zadania.
Po Wojnie Obronnej 1939 roku aktywnie działał w organizacjach konspiracyjnych, współtworząc chociażby Tajną Armię Polską. Na jednej z narad padł pomysł wejścia do Auschwitz w celu rozeznania warunków tam panujących oraz długofalowych planów okupanta, który w tym czasie organizował dopiero sieć obozów koncentracyjnych na terenie podbitej Polski. Choć nikt nie mógł się wtedy spodziewać, że Auschwitz w przyszłości stanie się miejscem masowej zagłady, już wtedy zdawano sobie sprawę z ogromnego zagrożenia dla więźniów, którym w każdej chwili groziła śmierć.
W nocy z 22 na 23 września Pilecki był już za drutem kolczastym. Prócz misji dokumentowania niemieckich zbrodni miał zorganizować obozowy ruchu oporu. W przyszłości konspiratorzy mieliby doprowadzić do wybuchu powstania. Pilecki przez ponad dwa lata dokumentował funkcjonowanie kompleksu w Oświęcimiu, cyklicznie wysyłając raporty na zewnątrz. Zapiski Pileckiego wynosili albo więźniowie zwalniani przez Niemców, albo uciekinierzy. W tym czasie rotmistrz tworzył również Związek Organizacji Wojskowych, swoisty obozowy ruch oporu. Obozowa rzeczywistość szybko okazała się straszniejsza, niż mogli to przypuszczać szefowie Tajnej Armii Polskiej - wobec fatalnych warunków oraz ogromnego rygoru organizacja powstania w Auschwitz nie była możliwa.
Uciekinier
W 1943 roku Niemcy przystąpili do masowego uśmiercania więźniów zgromadzonych w Oświęcimiu. Pilecki słusznie założył, że jego misja dobiega końca. Zebrał już potrzebne dane, doskonale wiedział, jak funkcjonuje obóz koncentracyjny i czym grozi dłuższy pobyt w tym miejscu. Co gorsza, Niemcy zaczęli rozpracowywać Związek Organizacji Wojskowych, wyłapując kolejnych jego członków, co znacząco podniosło zagrożenie wsypą i dekonspiracją samego Pileckiego. Postanowił uciec z obozu, co sam nazywał zresztą "wyjściem".
Ucieczka była dużym przedsięwzięciem logistycznym, w które zaangażowano kilkanaście osób. Jak pisze historyk Barbara Powroźnik: "Uciekali: Witold Pilecki, Jan Redzej i Edward Ciesielski. Ci trzej byli najbardziej zagrożeni. Przystąpiono do zorganizowania ucieczki. Przygotowano fałszywe dokumenty, cywilne ubrania, płyn do zacierania śladów przed pościgiem psów, pieniądze i wreszcie kapsułki z cyjankiem potasu, na wszelki wypadek, gdyby dostali się w ręce Niemców". Uciekinierzy obmyślili również trasę przemarszu, obierając kurs na Tyniec i Wieliczkę.
Samo wyjście z obozu było kombinacją świetnego planu oraz dużej ilości szczęścia. W nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 roku Pilecki z towarzyszami uciekli przez obozową piekarnię, gdzie najpierw wyłamali drzwi z zawiasów, a następnie zaryglowali je od zewnątrz, utrudniając tym samym wydostanie się ewentualnemu pościgowi. Ruszyli wzdłuż nasypu kolejowego ciągnącego się u brzegu Soły i w ten sposób dotarli do Wisły, którą dość szczęśliwie przepłynęli zacumowaną tam łodzią. Następnie czekał ich wyczerpujący marsz w kierunku Wieliczki.
Po drodze spotkali patrol żołnierzy niemieckich. W czasie strzelaniny Pilecki został ranny w nogę, co jednak nie przeszkodziły mu w kontynuowaniu drogi. Uciekinierzy dotarli do Bochni, gdzie Pilecki miał okazję poznać prawdziwego Tomasza Serafińskiego, z którego nazwiska do niedawna korzystał. Kolejnym etapem wędrówki była przeprawa rotmistrza do Warszawy, gdzie ponownie zaangażował się w działalność konspiracyjną w szeregach Armii Krajowej. Dowództwu przedstawił raport z pobytu w Auschwitz, sugerując nawet możliwość odbicia więźniów. Nikt nie przystał na szaleńczy plan, który prawdopodobnie nie miałby większych szans powodzenia. Raport Pileckiego dotarł także do przedstawicieli Polskiego Rządu na Emigracji, stając się dramatycznym apelem o pomoc dla wyniszczanej okupacją ojczyzny. Alianci, mimo przynajmniej szczątkowej wiedzy na temat eksterminacji narodów żydowskiego i polskiego nie zareagowali.
Smutny koniec bohatera
Misja w Auschwitz nie oznaczała końca działalności bohaterskiego żołnierza. Pilecki walczył później w Powstaniu Warszawskim, dostał się do niemieckiego oflagu, a po zakończeniu wojny najpierw otrzymał przydział do 2. Korpusu Polskiego, a następnie brał udział w formowaniu antykomunistycznego podziemia w ramach organizacji "NIE". W grudniu 1945 roku wrócił do Warszawy. Przez blisko półtora roku dokumentował działalność władzy ludowej. Po raz kolejny jego raporty wysyłano na Zachód.
W maju 1947 roku został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa. Po okrutnym śledztwie, w czasie którego był torturowany, postawiono go przed sądem wojskowym, który 15 marca 1948 roku wydał wyrok śmierci. Karę wykonano 25 maja 1948 roku poprzez strzał w potylicę. Ciało Pileckiego złożono w zbiorowej mogile na warszawskiej Łączce, obok innych ofiar reżimu komunistycznego. Jeden z największych bohaterów II wojny światowej został zamordowany jako zdrajca narodu. Dopiero w latach dziewięćdziesiątych wyrok został zrewidowany, a Pileckiego i jego współpracowników oczyszczono z zarzutów. Po ponad czterdziestu latach ojczyzna zaczęła przywracać należne mu miejsce.
Mateusz Łabuz
Skróty pochodzą od redakcji. Oryginalny tekst można znaleźć na stronie II wojna światowa.