Rozbójnik z Tatr: Cała prawda o Janosiku

Niezapomniany Marek Perepeczko w roli Janosika /East News
Reklama

Jego złodziejska "kariera" trwała niespełna dwa lata, a mimo to stał się najsłynniejszym rozbójnikiem naszej części Europy. Życiorys Juraja Janosika do dziś skrywa wiele tajemnic. Czy faktycznie zabierał bogatym i dawał biednym? Prawda o legendarnym rabusiu jest znacznie bardziej skomplikowana...

Październik 1711 roku. Jan Šipoš, bogaty kupiec ze słowackiej Żyliny, jedzie na targ. Wóz pełen drogocennego sukna powoli toczy się po krętych dróżkach na karpackim stoku. Wokół rozpościera się gęsty las. Nagle zza drzew wybiega grupa mężczyzn uzbrojonych w noże, ciupagi i pistolety. - Oddawaj wszystko, co masz! - krzyczy jeden z napastników. Handlarz drżącymi rękami wskazuje na ładunek. - Bierzcie, tylko nie zabijajcie! - mówi przerażonym głosem. Po chwili zbójcy wraz ze skrzynią pełną towaru znikają w kniejach.

Jan Šipoš to jedna z wielu ofiar bandy "słowackiego Robin Hooda" - Juraja Janosika (właśc. Jánošíka), która w  początkach XVIII wieku działała w Liptowie, za naszą południową granicą. Jej herszt praktycznie niczym się nie różnił od innych rozbójników, terroryzujących w  tamtych czasach górskie szlaki. Jednak to właśnie on stał się pierwowzorem legendy o szlachetnym harnasiu, uwiecznionym   m.in. w słynnym polskim serialu. Dlaczego? Mit kontra rzeczywistość Jak to często bywa, legenda swoje, a życie swoje. Opowieści o  słynnym rzezimieszku przekazywano sobie w  rozmaitych wariantach, które z  prawdziwą biografią górskiego łotra nie miały nic wspólnego. Dotarły także nad Wisłę, tak bardzo wrastając w  rodzimą świadomość, że do dziś wielu ludzi uważa, iż Janosik był Polakiem i działał po polskiej stronie Tatr.

W latach 20. ubiegłego wieku legendę o harnasiu jako "naszym" rozbójniku upowszechniał poeta Kazimierz Przerwa-Tetmajer. Największy wpływ na utrwalenie tej wersji historii Janosika miały jednak film fabularny oraz serial telewizyjny z  tytułową rolą Marka Perepeczki. Niestety, treść obrazów Jerzego Passendorfera nie wytrzymuje konfrontacji z  rzeczywistością. - Twórcy przenieśli akcję do XIX wieku, czyli ponad 100 lat "do przodu". Serial utrzymano w konwencji filmu przygodowego, całkiem ahistorycznego, bowiem Janosik żył w  latach 1688-1713 i zbójował na terenie Liptowa na dzisiejszej Słowacji. Nigdy też jego banda nie zapuściła się na ziemie polskie - komentuje prof. Stanisław A. Sroka, autor książki "Janosik. Prawdziwa historia  karpackiego zbójnika".

Reklama

Kim był słowacki bohater ludowy?

Juraj (czyli Jerzy) Janosik urodził się w 1688 roku we wsi Terchová na Orawie. Był Słowakiem, choć "pretensje" do niego mogą zgłaszać również Węgrzy. - Działał w okresie, gdy tereny dzisiejszej Słowacji należały do Królestwa Węgierskiego - tłumaczy prof. Sroka. Janosik przyszedł na świat w  rodzinie chłopskiej. O  jego młodości nie wiemy właściwie nic. Prawdopodobnie pomagał w gospodarstwie, lecz gdy tylko dorósł, porzucił rolę i w wieku 18-20 lat wybrał wojaczkę. Przystąpił do powstańców magnata Rakoczego walczących z  Habsburgami o wyzwolenie Węgier.

Po jakimś czasie wrócił w  rodzinne strony, jednak nie zagrzał długo miejsca na ojcowiźnie. Tym razem przystąpił do armii cesarskiej. Ta decyzja zmieniła jego życie. Został przydzielony do oddziału na zamku w Bytczy, którego lochy służyły za więzienie. Janosikowi przypadło zadanie pilnowania groźnego rabusia, Tomáša Uhorčíka. Między strażnikiem a  skazańcem zawiązała się nić porozumienia. Prawdopodobnie stary wyga w zbójnickim fachu zaimponował młodzieńcowi. Efekt był taki, że gdy Janosik zakończył służbę, przystąpił do bandy wolnego już Uhorčíka - i zaczął rabować. Zarówno bogatych, jak i biednych.

Na zbójnickim szlaku

Rzeczywiste wyczyny Janosika są znacznie mniej okazałe i szlachetne od tych, które przedstawiono w serialu. Zamiast zabierać zepsutym bogaczom skrzynie pełne złota i  pieniędzy, a następnie przekazywać majątek najuboższym, rabusie najczęściej okradali swoje ofiary z przedmiotów codziennego użytku. Następnie dzielili się nimi między sobą lub je sprzedawali. A słynne bitwy z "dworskimi?  Ich działalność nie obfitowała w spektakularne potyczki z dużymi oddziałami wojska (jakie można było zobaczyć w telewizji). Banda Janosika rekrutowała maruderów, którzy woleli wstąpić na przestępczą ścieżkę, niż uczciwie pracować. Trafiali do niej mężczyźni z Moraw, Orawy, Śląska oraz Żywiec czyzny. Wiemy, że w grupie Juraja znalazło się także dwóch Polaków: Gaweł z miejscowości Soła oraz Satora z okolic Żywca.

Życie upływało rozbójnikom na ciągłej wędrówce i wypatrywaniu kolejnych osób do złupienia. Sypiali w lasach, grotach i chatach zaprzyjaźnionych wieśniaków. Żywili się mięsem owiec, które oddawali im lokalni pastuszkowie, zachęcani "łagodną perswazją". Banda z  reguły zaczajała się przy wąskich traktach górskich. Ofiarą rzezimieszków najczęściej padali mieszczanie, choć zbóje okradali właściwie każdego, kto posiadał cokolwiek wartościowego. Rabusie nie wybrzydzali - i tak pierwszym łupem Janosika stało się... płótno na koszule, które "zdobył" podczas wędrówki na Morawy. Później napadł m.in. hrabiego Pawła Revaya; odebrał mu srebrną szablę i broń palną. Do kolejnego rozboju doszło pod zamkiem Streczno, gdzie Janosikowa kompania oskubała plebana z Orawy, zabierając mu kapelusz oraz jedwabną pelerynkę.

Wątpliwą przyjemność dwukrotnego spotkania z ludźmi Janosika miał wspomniany już Jan Šipoš. Za pierwszym razem stracił partię drogocennego sukna. Zbójcy sprzedali materiał za 34 guldeny. Gdy ponownie natknęli się na bogatego kupca z Żyliny, zabrali mu skórzany pas i cztery guldeny. Rabusie, poza okradaniem swoich ofiar, nie robili im większej krzywdy - Šipoš dwukrotnie został puszczony wolno. Później był jednym z uczestników procesu Janosika. Najcenniejszy łup wpadł w ręce zbójców, gdy na ich celowniku znalazł się kolejny majętny handlarz z Żyliny - Jan Skalka. Wtedy naprawdę się obłowili - zrabowali wiele kosztowności, m.in. pierścionki, srebrne łyżki oraz szkatułkę ze złotem. Przy okazji "odchudzili" kupca również z broni, juków końskich, siodła i szat.


Postrach górskich szlaków

Część skradzionych rzeczy Janosik ukrył w górach, natomiast pierścionkami obdarowywał dziewczyny z rodzinnej wsi. Być może właśnie stąd wzięła się legenda o dobrym zbójniku, który zabiera bogatym i daje biednym? Harnasiem zapewne nie kierowała jednak wspaniałomyślność - można przypuszczać, że liczył na uzyskanie względów urodziwych panien. Zbójnicy byli świetnie znani w lokalnym środowisku. Wywoływali powszechny strach, ale i... szacunek.

Mieli wielu sprzymierzeńców. Niekiedy te znajomości pomagały im wykaraskać się z tarapatów. Tak było w 1712 roku, gdy Janosik i Uhorčík zostali złapani przez cesarskich hajduków, a następnie osadzeni w więzieniu na zamku w Hrachovie. Jednak Janosikowi i jego kompanowi udało się wyłgać od czekającej ich szubienicy. Zaświadczył za nich wysoko postawiony lokalny urzędnik, który kategorycznie zaprzeczył, by zatrzymani trudnili się zbójnictwem. W efekcie rabusie znów znaleźli się na wolności. W podzięce podarowali swojemu dobroczyńcy lisie skórki.

Zbrodnie, kary i... czary

Dobra passa Janosika jednak się skończyła. Wiosną 1713 roku został ponownie złapany. Wraz z Uhorčíkiem wylądował za kratami w Liptowskim Mikułaszu, gdzie czekał na proces. Rozprawa zaczęła się od przemowy przewodniczącego składu sędziowskiego. Podkreślał on, że Janosik wraz z  kamratami łupili zarówno w  górach, jak i na drogach publicznych oraz rzekach. Mężczyzna oskarżył zbójnika o  najróżniejsze gwałty i rozboje, których mógł się dopuścić z użyciem sił nieczystych. Sędziowie dociekali bowiem, czy harnaś i jego banda korzystali z... czarów. Podejrzewano, że wykradali hostie z kościołów, by następnie przybijać je do drzew. Koniecznie chciano się dowiedzieć, czy ze sprofanowanego opłatka spływała krew i czy rabusie smarowali nią później broń, by nadać jej większą siłę rażenia. Przywódca zbójników nie odpowiedział jednak na te pytania.

Oprócz pospolitego złodziejstwa ciążyło na nim także dużo poważniejsze oskarżenie - o  zamordowanie księdza ze wsi Demanica. Zachowane akta sądowe niewiele mogą nam powiedzieć o motywie i okolicznościach tej zbrodni. Wiadomo tylko tyle, że proboszcz został zastrzelony podczas picia wody ze studni. "Morderstwo to jest tym bardziej niezrozumiałe, że zbójnicy unikali rozlewu krwi, co podkreślał zresztą sam Janosik przed sądem" - stwierdza w  swojej książce prof. Sroka. Harnaś nie przyznał się do winy, ale potwierdził, że do księdza strzelali jego kamraci. To przeważyło szalę - został skazany na śmierć. Jak napisano w orzeczeniu: "Za te tak bardzo złe uczynki i przekroczenia przykazań ma być na hak w lewym boku wbity i tak dla przykładu innych takich złoczyńców powieszony". Wyrok na Janosiku wykonano prawdopodobnie 18 marca 1713 roku, po zaledwie dwóch latach zbójnickiej "kariery". Od tego momentu zaczęła powstawać legenda o harnasiu, który walczył ze społeczną niesprawiedliwością.

Nierozwiązana zagadka Janosika

Dlaczego pospolity przestępca stał się symbolem krzywdy ludu, a na obszarze dzisiejszej Słowacji wręcz bohaterem narodowym? U  podstaw legendy o  dobrym zbójniku, co rabował bogaczy, by dawać biednym, legł prawdopodobnie fakt, że skradzionymi przedmiotami obdarowywał lokalne dziewczęta. Być może takie zachowanie było nietypowe na tle innych górskich rzezimieszków, a ekstrawagancki styl życia pomógł zwykłemu złodziejowi zdobyć nieśmiertelną sławę. Z pewnością w tamtym czasie istniało zapotrzebowanie na bohaterów ludowych, którzy mogli uciskanym chłopom dawać nadzieję na poprawę losu, a przynajmniej poczucie wyrównania rachunków. Czy tak miała się sprawa z Janosikiem? Tego zapewne nigdy się nie dowiemy...        

Świat Tajemnic
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy