Stanisław Dolewski. Ofiara papierowych machlojek rządu?

Niemal przez cały okres PRL-u papier był towarem o znaczeniu strategicznym. Prawie zawsze go brakowało, mimo że krajowe papiernie pracowały pełną parą i dodatkowo go importowano. Papier - szczególnie w pierwszych latach po wojnie - był potrzebny przede wszystkim ówczesnej władzy, bowiem z informacją i propagandą można było dotrzeć do szerokich mas robotniczych jedynie za pomocą gazet, ulotek, afiszy. Telewizja jeszcze nie nadawała, radioodbiornik był produktem luksusowym. Największą siłę oddziaływania miało w tej sytuacji słowo zapisane na papierze. Nie bez przyczyny niektórzy historycy twierdzą, że władzę wywalczoną bronią komuniści umacniali właśnie papierem!

Bolesław Bierut ułaskawił nazistowskiego zbrodniarza, Wekselmana Nusyna. Nie był tak łaskawy dla więźniów, których procesy miały być przestrogą
Bolesław Bierut ułaskawił nazistowskiego zbrodniarza, Wekselmana Nusyna. Nie był tak łaskawy dla więźniów, których procesy miały być przestrogą ImagnoAgencja FORUM


Stanisław Dolewski był jedną z najważniejszych osób w krajowym przemyśle papierniczym. Bogaty, właściciel dużej hurtowni. Być może, gdyby zawarł sojusz z ówczesną władzą, jego losy potoczyłyby się zupełnie inaczej. On jednak dokonał "złego" wyboru i w 1947 roku finansował kampanię przedwyborczą nieprzychylnego ówczesnej władzy Stanisława Mikołajczyka. Komuniści nigdy mu tego nie wybaczyli.

Szybko nadarzyła się okazja do zemsty. Gazety w całym kraju pisały o tzw. aferze papierniczej. Sfabrykowano zarzuty: malwersacje w handlu papierem i wzięcie 24 mln zł kredytu na finansowanie kampanii PSL-u. Zapłacił za to najwyższą cenę - ta sprawa kosztowała go życie.

Ci, którzy interesują się najnowszą historią Polski,  zapewne słyszeli o tzw. aferze mięsnej. Głównym oskarżonym był Stanisław Wawrzecki, który jako jedyny w Polsce - taki przynajmniej obraz funkcjonuje powszechnie w świadomości społecznej - został skazany na karę śmierci za przestępstwa gospodarcze. Okazuje się, że nie był jedyny, bo już w latach 40. XX wieku zapadł najwyższy wymiar kary w sprawie gospodarczej. To była właśnie afera papiernicza, o której po ponad 70 latach rzadko kto już pamięta.

Jak pisał dziennikarz krakowskiego "Dziennika Polskiego":

"Olbrzymia afera papiernicza, która swym zasięgiem zaćmiewa wszystkie znane dotychczas wyczyny spekulantów w kraju, a zarazem unaocznia ścisłe związki między podziemiem gospodarczym i politycznym, - ujawniona została dzięki czujności władz Bezpieczeństwa i Komisji Specjalnej do walki z nadużyciami.

Ufny w potęgę kradzionych pieniędzy aferzysta Dolewski, który zwykł był mawiać: ‘Wszystko można za pieniądze, każdy da się przekupić, zależy tylko od sumy’. Postępując w myśl tej zasady, nadawał swym machinacjom coraz większy rozmach, dorabiając się kosztem Skarbu Państwa i całego społeczeństwa pracującego olbrzymiej fortuny i dysponując kwotą ponad ćwierć miliarda złotych. Drobny ułamek swych milionów oddał na cele propagandowe PSL.

Stronnictwo to, znając nieczyste źródła, z których aferzysta czerpie swoje fundusze, nie zawahało się przez ręce swoich pełnomocników przyjmować judaszowe srebrniki, przy czym Dolewski nawet PSL potrafił okpić, wpłacając tylko 2 mln zł zamiast 5 mln, otrzymanych w formie kredytu z Banku Handlowego w Łodzi.

Szkoła Orląt. Jak w PRL szkolono lotników?

Szkoła Orląt powstała w 1927 roku, jednak dopiero po wojnie przeżyła swój rozkwit. Nigdy wcześniej, ani później dęblińska szkoła nie przeszkoliła tylu lotników, jak w czasach PRL. Prawdziwym przełomem było rozpoczęcie szkolenia na samolotach odrzutowych. Pod koniec lat 50. XX wieku szkolnictwo lotnicze przeżyło prawdziwą rewolucję. Dość powiedzieć, że wcześniej, aby zostać pilotem-oficerem, wystarczyło mieć ukończonych siedem klas szkoły.

Szkolenie lotnicze w Dęblinie zainaugurowano już w kwietniu 1945 roku. Przez pierwsze lata było prowadzone w trybie wojennym – w pierwszym roku lotnicy kończyli szkołę po trzech miesiącach. W 1946 roku szkolenie przedłużono do pół roku. Dopiero w 1947 roku szkolenie pilotów przedłużono do dwóch lat, a nawigatorów do trzech. Niestety nie poprawiło to poziomu wyszkolenia lotników.East News
W 1949 roku władze państwowe wpadły na pomysł parytetów dla kandydatów. Aby dostać się na kurs oficerski, wystarczyło mieć ukończonych siedem klas szkoły podstawowej. Ważniejsze jednak było pochodzenie klasowe. 60 procent miejsc zostało zarezerwowane dla kandydatów pochodzenia robotniczego, 30 procent dla chłopów, a 10 procent miejsc dla inteligentów. Rząd zaordynował, aby „uczyć tylko tego, co potrzebne jest na wojnie i tylko w taki sposób, jak się wymaga na wojnie”. De facto, radzieckim wzorem, szkolono mięso armatnie.East News
Gen. Frey-Bielecki rozpoczął od reformy aeroklubów i ujednolicenia systemu podstawowego szkolenia lotniczego. Odtąd kandydaci na oficerów musieli mieć ukończoną szkołę średnią i skończony przynajmniej podstawowy kurs szybowcowy lub samolotowy. Przedłużono także czas trwania szkolenia pilotów do dwóch i pół roku. Od tego czasu poziom wyszkolenia lotników sukcesywnie wzrastał. East News
Zaczęto wówczas szkolić na akord. W 1951 roku miało miejsce aż siedem promocji oficerskich! Ze względu na wzrastającą ilość szkolonych podchorążych otworzono kolejną szkołę w Radomiu. W lipcu 1950 roku do Polski trafiły pierwsze samoloty odrzutowe – Jak-17. Pół roku później 1 pułk lotnictwa myśliwskiego otrzymał Jak-23, a w czerwcu 1951 roku, MiG-15. Po paru latach okazało się, że sposób naboru i szkolenia nie przystaje do potrzeb nowoczesnego lotnictwa.East News
Wraz z pojawieniem się Limów-2 i MiGów-17 okazało się, że wielu przyszłych lotników nie spełnia wymagań zdrowotnych. Po wejściu do służby ponaddźwiękowych MiG-19 okazało się, że jedynie 20 procent kandydatów spełnia wymagania do lotów na samolotach przekraczających prędkość dźwięku. Frey-Bielecki wprowadził kolejne modyfikacje programu szkolenia. W dodatku optował za wprowadzeniem odrzutowego samolotu szkolnego polskiej produkcji i przywrócił do służby lotników Polskich Sił Powietrznych z Wielkiej Brytanii. W Moskwie się to nie spodobało.East News
Po naciskach radzieckich towarzyszy Frey-Bielecki został odwołany ze stanowiska i odesłany do rezerwy w 1963 roku. W tym czasie polskie lotnictwo było już przezbrajane na MiGi-21. Od 1961 do 1980 roku Polska kupiła 583 samoloty tego typu w dziesięciu różnych wersjach. W pułkach szkolnych pojawiły się pierwsze TS-11 Iskra.East News
W 1967 roku szkoła przeżyła kolejną reorganizację, a kurs przedłużono do czterech lat. Rozszerzono również ofertę. Szkolono pilotów samolotów odrzutowych, transportowych, śmigłowcowych, nawigatorów latających i naziemnych. Szkolono także oficerów sztabowych i politycznych.East News
W tym czasie funkcję komendanta szkoły pełnił gen. bryg. pil. dr. hab. Józef Kowalski. W ciągu 18 lat kierowania szkołą wprowadził ją w nową epokę i na niespotykany dotychczas poziom szkolenia. Wówczas też zaczęli pojawiać się studenci z zagranicy - Syrii, Indii, Iraku, Libii, Algierii i Birmy.East News
W takiej formie uczelnia przetrwała do 1994 roku. Nowa sytuacja wymusiła zmiany w systemie szkolenia. Kolejne wprowadzono po wstąpieniu Polski do NATO, a potem po przyjęciu na stan Sił Powietrznych samolotów F-16. Sławek ZagórskiEast News
Radzieccy dowódcy polskiego lotnictwa byli przeciwni wprowadzeniu zmian. Sztywno trzymali się wzorów ze wschodu. Dopiero odwilż po 1956 roku doprowadziła do objęcia stanowiska dowódcy Wojsk Lotniczych i Obrony Przeciwlotniczej Obszaru Kraju przez Polaka – Jana Frey-Bieleckiego. Bielecki, choć sam był pilotem od zaledwie siedmiu lat, przystąpił do reformy szkolnictwa i samych sił powietrznych.East News

***Zobacz także***

Hiroszima - wybuch bomby atomowejInteria.tv


W olbrzymią aferę Dolewskiego zamieszani są liczni byli dygnitarze, w tym niektórzy członkowie różnych partii politycznych, którzy tylko w tym celu do nich przystąpili, by móc liczyć na bezkarność. Zawiedli się oni srogo, bo żadna przynależność partyjna nie uchroni ich przed konsekwencjami haniebnych czynów i wszyscy staną przed sądem doraźnym, który im wymierzy przykładną i sprawiedliwie zasłużoną karę.

Zachodzi pytanie: jak to było możliwe, aby afera papiernicza Dolewskiego mogła zatoczyć tak szerokie kręgi? Wynika z niej bowiem, że przez dwa i pół roku ten sprytny aferzysta wciąż napotykał na swej drodze ludzi, którzy mu pomagali, pośrednich lub bezpośrednich wspólników swej zbrodniczej akcji i tylko dzięki ich pomocy mógł narażać Skarb Państwa na tak olbrzymie straty.

Trzeba wziąć pod uwagę, że Dolewski nie tylko kradł i tuczył się kosztem całego społeczeństwa, ale jeszcze przy sposobności starał się o to, by całe odium przerzucić na rząd Polski Ludowej. On to, będąc największym hurtownikiem branży papierniczej, wpłynął decydująco na podwyżkę cen papieru, a zwłaszcza zeszytów szkolnych, by młodzieży utrudnić zakup zeszytów i podniecić rozgoryczenie rodziców na państwo i przemysł państwowy.

Dolewski nie zadowalał się mniejszym zyskiem niż 200-procentowym. On to spowodował, że fabryki zeszytów "oszczędzały" papier, wyrabiając 14-stronicowe zeszyty szkolne zamiast przepisowych 16-stronicowych. Nic więc dziwnego, że przy stosowaniu takich zbrodniczych metod Dolewski potrafił dorobić się fantastycznego majątku, uchodząc za jednego z czołowych reprezentantów owej 'inicjatywy prywatnej' (w cudzysłowie!), która rzekomo tak walnie przyczynia się do odbudowy kraju...

Dobrze się stało, że Komisja Specjalna, dzięki swej czujności, zdołała wykryć aferę Dolewskiego. Wykazała tym samym, że stanowi ona coraz lepiej funkcjonujący aparat do zwalczania spekulacji i sabotażu gospodarczego. To dzięki takim energicznym działaniom spekulacja w mniejszym lub większym stopniu będzie w Polsce uniemożliwiona, a chciwa łapa aferzysty-pasożyta odcięta".

Dopiero po latach okazało się, jak bardzo była to naciągana sprawa!

"Oczywiście nie chodziło tu o sprawiedliwość, lecz o zemstę na wrogu ustroju i zastraszenie ewentualnych przeciwników politycznych. Po wielu latach, już w wolnej Polsce, Dolewskiego zrehabilitowano, a jego rodzina wystąpiła o odszkodowanie. To ciekawa sprawa. Szkoda, że dotąd żaden historyk nie przyjrzał się jej bliżej" - stwierdził w 2008 roku, na łamach wrocławskiego dodatku "Gazety Wyborczej" dr Maciej Szymczyk, historyk, dyrektor Muzeum Papiernictwa w Dusznikach-Zdroju, autor książki "Polski przemysł papierniczy 1945-1989", pierwszej monografii dotyczącej dziejów tej branży w okresie PRL-u.

Prezentujemy w skrócie dramatyczną historię Stanisława Dolewskiego.

Jak Polacy unikali służby w Siłach Zbrojnych PRL?

W grudniu 2008 roku odbył się w Polsce ostatni pobór do wojska. Do dziś pojawiają się głosy, że obowiązkowa zasadnicza służba wojskowa powinna wrócić do łask. Przodują w tej opinii zwłaszcza ci, którzy odbyli służbę w czasach Polski Rzeczpospolitej Ludowej. Wówczas jednak wielu Polaków unikało służby w armii. Głównie z powodów ideologicznych. Jakie metody stosowali?

Innym rozwiązaniem było wieczne studiowanie. Tak zrobił właśnie Paweł Kukiz, Kazik Staszewski, Jarosław Gowin czy Antoni Macierewicz. Ten ostatni uniknął służby wojskowej nawet po wyrzuceniu ze studiów. Nie inaczej było w III Rzeczpospolitej. Do 2008 roku wiele osób unikało służby wojskowej. Nikogo to nie dziwiło. Sami zawodowi żołnierze uważali, że w wielu przypadkach zasadnicza służba wojskowa nic nie dawała i była to strata zarówno dla armii, jak powołanego młodzieńca. Sławek ZagórskiWojtek LaskiEast News
Tak ukrywał się m.in. Henryk Zomerski z Czerwonych Gitar. Gdy żandarmi znaleźli takiego uciekiniera, trafiał on przed oblicze sądu, a potem zwykle na dwa lata do więzienia. Zomerskiego WSW aresztowało na koncercie w Domu Chłopa w Warszawie. Wojtek LaskiEast News
Najczęściej niedoszli żołnierze doprowadzali do samookaleczeń: łamali sobie ręce, nogi. Często cięli się lub połykali różne przedmioty: śruby, gwoździe a nawet żyletki. To ostatnie mogło jednak doprowadzić poborowego na oddział zamknięty szpitala psychiatrycznego.Laski DiffusionEast News
W wieku 18 lat obywatel trafiał przed oblicze komisji lekarskiej w Wojskowej Komendzie Uzupełnień. Tam otrzymywał książeczkę wojskową z wpisaną kategorią. Jedynie najwyższa kategoria – A – gwarantowała, że młody człowiek trafi w kamasze. Zasadnicza służba wojskowa w Siłach Zbrojnych PRL trwała dwa lata dla Wojsk Lądowych i trzy lata dla Marynarki Wojennej oraz Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej. W 1989 roku skrócono ją do 18 miesięcy, a dla marynarzy żołnierzy WLiOP do dwóch lat. Laski DiffusionEast News
Poborowi często udawali chorobę psychiczną. Mówili, że się moczą, mają myśli samobójcze, różnego rodzaju fobie. Jurek Owsiak wspominał w rozmowie z Dariuszem Jaroniem: "Miałem 19 lat, o chorobach psychicznych nie wiedziałem nic. Powiedziałem jakiemuś kapitanowi, że jeszcze w cywilu złapał mnie strach, ale teraz już minął, bo mam wokół siebie kumpli i wszyscy jesteśmy uzbrojeni. Chyba się tym przejął. (…)" Laski DiffusionEast News
Do więzienia trafiło wielu młodych chłopaków. Najsłynniejszymi byli Marek Adamkiewicz ze Szczecina, który został osadzony w 1984 roku i Sławomir Dutkiewicz, który w więzieniu rozpoczął głodówkę - w wyniku międzynarodowego nacisku został zwolniony z w lecie 1988 roku.Laski DiffusionEast News
Po złożeniu przysięgi młody obywatel stawał się żołnierzem. W zależności od okresu albo Wojska Polskiego, która to nazwa była używana od lipca 1944 roku do 1952 roku, lub Sił Zbrojnych Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, które istniały do końca istnienia PRL. Nigdy nie było takiego tworu jak Ludowe Wojsko Polskie. Było to jedynie określenie propagandowe, wykorzystywane przez partię i media od niej zależne. Nazwa ta nigdy nie była oficjalną nazwą Wojska Polskiego. Niezależnie od tego, jak Siły Zbrojne były nazywane, tak niezmiennie młodzi ludzie próbowali wymigać się od służby. Metody czasem były zaskakujące. Laski DiffusionEast News
"Z jednostki wojskowej w Ełku, do której trafiłem – wspominał dalej - wysłali mnie na konsultacje do Warszawy. Jechałem pociągiem. W przedziale było nas sześciu. Wszyscy jak ze "Szwejka", przecież tam chorego gościa nie było. Każdy z nas coś sobie wymyślił. Jak nam się rozwinęły języki, bo byliśmy w przedziale sami, to każdy przyznał, że liczy na to, że wyjdzie na wolność do cywila". Później trafił do szpitala psychiatrycznego na obserwację. Został zwolniony z wojska, ale musiał chodzić na terapię. Gdyby tego nie zrobił ponownie trafiłby do jednostki, albo do więzienia za symulację. Takich, jak on było wielu: Jacek Santorski, Andrzej Samson. Laski DiffusionEast News
W tej metodzie przodowali inteligenci. Zwłaszcza artyści: pisarze, muzycy. Krzysztof Jaryczewski, wokalista zespołu Oddział Zamknięty, kiedy tylko dostał kartę powołania, zasymulował próbę samobójczą łykając tabletki. Trafił na oddział psychiatryczny, gdzie lekarze orzekli, że nie nadaje się do służby wojskowej. Jednak mając pecha można było trafić do więzienia za unikanie służby wojskowej.Laski DiffusionEast News
Wcześniej toczono walkę m.in. o Maćka Maleńczuka, który trafił do więzienia w 1981 roku. Opozycjoniści i krakowska bohema organizowały akcje protestacyjne w jego obronie. Na murach pojawiały się napisy: "Uwolnić Maleńczuka!”, „Czy Chrystus przyjąłby kartę powołania do wojska?". W Krakowie, z inicjatywy Tadeusza Drwala, powstał Komitet Przeciwko Represjom za Odmowę Służby Wojskowej. Była to pierwsza organizacja broniąca osadzonych za odmowę służby wojskowej. W najgorszej sytuacji byli wszelkiej maści pacyfiści związani ze związkami religijnymi. Każdego roku za kraty trafiało nawet 300 Świadków Jehowy. Laski DiffusionEast News
Najłatwiejszym sposobem było nieodbieranie karty powołania. Nawet sami listonosze często przybijali pieczątkę, że adresata nie zastano. Wiązało się to z czasowym ukrywaniem się, wyjazdem do innej miejscowości. Żołnierze Wojskowej Służby Wewnętrznej poszukiwali takich uciekinierów dość intensywnie. Paweł Kukiz w piosence Rezerwa śpiewał: "Chodzi żandarmeria koło mego domu Długo nie pochodzą, bo ja tu nie mieszkam Chodzi żandarmeria w nocy po kryjomu Długo nie pochodzą, bo ja tu nie mieszkam" Laski DiffusionEast News
Po dwumiesięcznej unitarce żołnierz składał przysięgę, ślubując: "(…) stając w szeregach Wojska Polskiego, przysięgam Narodowi Polskiemu być uczciwym, zdyscyplinowanym, mężnym i czujnym żołnierzem, wykonywać dokładnie rozkazy przełożonych i przepisy regulaminów, dochować ściśle tajemnicy wojskowej i państwowej, nie splamić nigdy honoru i godności żołnierza polskiego". Do 1988 roku ślubował również "strzec niezłomnie wolności, niepodległości i granic Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej przed zakusami imperializmu, stać nieugięcie na straży pokoju w braterskim przymierzu z Armią Radziecką i innymi sojuszniczymi armiami i w razie potrzeby nie szczędząc krwi ani życia mężnie walczyć w obronie Ojczyzny, o świętą sprawę niepodległości, wolności i szczęścia ludu". W 1988 roku rota przysięgi zmieniała się dwa razy: przed zmianami ustrojowymi i po nich. Laski DiffusionEast News

***Zobacz także***

Hiroszima - wybuch bomby atomowejInteria.tv


Tragiczny koniec pięknej kariery

Stanisław Dolewski urodził się 25 października 1910 roku w dzisiejszej stolicy Azerbejdżanu - Baku. Był synem Leona i Marii z domu Paszkiewicz. W 1921 roku wyjechał z matką do Warszawy, gdzie rozpoczął naukę w prywatnym gimnazjum. Kilkanaście miesięcy później przenieśli się do Poznania, gdzie jako 17-latek rozpoczął pracę w biurze swojego ojca, który był przedstawicielem Warszawskiej Fabryki Papieru na Wielkopolskę.

Kiedy miał 23 lata, wstąpił do wojska do Szkoły Podchorążych przy 22. pułku piechoty w Siedlcach. Marzył o karierze oficera, jednak życie zweryfikowało jego plany - został zwolniony po kilku tygodniach służby z powodów zdrowotnych. W 1934 roku założył w Poznaniu własną firmę papierniczą "Stanisław Dolewski. Spółka Komandytowa".

Jesienią 1939 roku przeniósł się z Poznania do Warszawy, gdzie mieszkała jego żona z dziećmi. Imał się różnych zajęć, wreszcie wiosną 1940 roku otworzył własną kawiarnię. Interes nie przynosił nadzwyczajnych zysków, ale pozwalał wiązać koniec z końcem i utrzymać rodzinę. Podczas okupacji został wraz z bratem wywieziony do Auschwitz w efekcie zatrzymania w czasie łapanki ulicznej. Władza ludowa pomijała ten fragment jego życiorysu, informując jedynie, że "w okresie okupacji nie tylko nie brał żadnego udziału w walce z Niemcami, natomiast - jak sam przyznaje - był zarządcą hurtowni papieru. Hurtownia ta została założona w czasie okupacji i prosperowała wcale niezgorzej, i zyski Dolewskiego z interesów z Niemcami były niemałe".

W obozie koncentracyjnym spędził 3 miesiące. Został zwolniony dzięki staraniom matki. Kilkanaście dni później rozpoczął pracę w firmie papierniczej ojca, tym razem w Radomiu. W tamtym czasie udało mu się załatwić 700 kilogramów papieru drukarskiego dla jednej z organizacji podziemnych.

Po zakończeniu II wojny światowej powrócił do Poznania, gdzie dzięki doskonałym kontaktom w branży papierniczej, na co on i jego ojciec pracowali od wielu lat, odbudowywał swoją firmę. Dobrze rozwijająca się działalność została przerwana 14 maja 1947 roku. Został aresztowany w Łodzi przez funkcjonariuszy MBP pod zarzutem udziału w tzw. aferze papierniczej, kiedy minister przemysłu Hilary Minc rzucił hasło "bitwy o handel".

Może to przypadek, a może nie, ale dzień później, na pierwszej stronie dziennika "Życie Warszawy" ukazał się znamienny felieton "Jedna z przyczyn", poświęcony... spekulantom. Jego autor pisał m.in.: "Pozbawione poczucia dyscypliny społeczeństwo polskie, które nie otrząsnęło się jeszcze z przywar zrodzonego w okresie okupacji hitlerowskiej pośrednictwa, balansującego na pograniczu nieuczciwego i zbyt łatwego zarobku - tworzy idealny niestety grunt pod spekulację.

Nic więc dziwnego, że poprzez nasze życie codzienne coraz to przebiegają drgawki i wstrząsy spekulacyjne niemające głębszego uzasadnienia w stanie zdrowia organizmu naszej gospodarki. W żadnym z krajów europejskich nie powodzi się spekulacji równie dobrze, co w Polsce. Świadczy o tym choćby kwitnący rozwój wolnego rynku, niespotykanego nigdzie w tak szerokich, jak u nas rozmiarach. Spekulacji wypowiedziano - jak wiadomo - ostrą i bezlitosną walkę, której dobroczynne skutki zapewne wkrótce odczujemy".

Gadżety PRL-u. Świat RTV-AGD sprzed lat...

Kołchoźniki, magnetofony szpulowe, kaseciaki, stare czarno-białe telewizory, telefony z tarczą, ciężkie żelazka i siermiężne sprzęty domowe. Choć wszystko to wydaje się już prehistorią, to jeszcze 20, 30 lat temu było elementem naszego codziennego życia. Przenieśmy się na chwilę w świat foto, RTV, AGD minionej epoki. Dziś wspominamy je z sentymentem, choć niektórzy z pewnością cieszą się, że te czasy są już za nami...

Żelazko Predom DezametEast News
Unitra Aria - magnetofon szpulowyEast News
Unitra - radiomagnetofon kasetowy produkowany w LubartowieEast News
Wisła - polski telewizor na radzieckiej licencjiEast News
Sklep z radioodbiornikamiEast News
Telefon stacjonarny marki RWTEast News
Budka telefoniczna z okresu PRL. Telefon w domu, czy mieszkaniu posiadali nieliczniEast News
Sokowirówka Predom Eda SW-2East News
Kultowa pralka Frania. Wspominamy ją z sentymentem, ale nie był to szczyt możliwości technologicznychEast News
Diora Pionier, rok 1947. Pierwsze powojenne radio skonstruowane przez polskich inżynierów. Sprzedano milion egzemplarzy.East News
Gramofon BambinoEast News
Suszarka Farel, SR-5. Mniejsza siostra popularnej grzałki "Farelki"East News
Radiomagnetofon Grundig RM221 produkowany przez Zaklady Radiowe im. Marcina Kasprzaka (ZRK) w Warszawie, jeden z kultowych modeli okresu PRL.East News
Aparat fotograficzny "Ami"East News
Aparat fotograficzny marki "Druh"East News
Rok 1975. Transport telewizora Neptun 412East News
Rok 1974. Małżeństwo przy radiu Diora ConcertinoEast News
Rok 1967. Radio i gramofon świadczą o zamożności gospodarza domuEast News

***Zobacz także***

Hiroszima - wybuch bomby atomowejInteria.tv


Takim olbrzymim spekulantem - wedle ówczesnej władzy - był właśnie Stanisław Dolewski. To on, razem z kilkoma znaczącymi osobami z sektora papierniczego, wykorzystując trudności gospodarcze okresu powojennego "od dłuższego czasu uprawiał szeroko zakrojoną akcję sabotażową, a część uzyskanych pieniędzy posłużyła mu do wspierania reakcyjnych ugrupowań, licząc na przywrócenie możliwości kontynuowania kapitalistyczno-obszarniczej działalności po zwycięstwie reakcyjnych ugrupowań politycznych - z Mikołajczykiem na czele" (cytat z aktu oskarżenia wygłoszonego przez podpułkownika Graffa).

Działalność sabotażowa oskarżonych miała polegać na utrudnianiu prawidłowego działania Centrali Zbytu Przemysłu Papierniczego, Państwowych Fabryk Papieru i Państwowej Komisji Funduszu Inwestycyjno-Obrotowego Ziem Odzyskanych. Oskarżeni, dzięki zajmowanym stanowiskom, decydowali o podziale papieru. Część mienia państwowego sprzedawali "prywatnej" inicjatywie po zawyżonych cenach, do prowadziło do niedoborów tych towarów na rynku i powszechnego wzrostu cen wyrobów z papieru.

Kolejnym źródłem dochodów były remanenty w poniemieckich papierniach i hurtowniach. Oskarżeni wpisywali do dokumentów tylko niewielką część ujawnionego towaru, resztę zaś potajemnie sprzedawali (nie mieli problemu ze znalezieniem kupców), po czym solidarnie dzielili się nieuczciwie zarobionymi pieniędzmi.

Główny oskarżony wypierał się świadomego popełnienia aktów sabotażu, przyznając się jedynie do nadużyć na szkodę Skarbu Państwa i "pewnych niedociągnięć handlowych". Doskonale zdawał sobie sprawę, że od kwalifikacji zarzucanych mu czynów zależy nie tyko wysokość kary, ale jego życie. Jednak czytając relacje z procesu można odnieść wrażenie, że wyrok w tej sprawie mógł być tylko jeden...

"W walce z okupantem nie brał Dolewski żadnego udziału, nie brał też udziału w powstaniu warszawskim, siedząc sobie spokojnie i bezpiecznie w letniskowej miejscowości - Podkowie Leśnej pod Warszawą. Jedyne co go interesowało, to handel papierem. Po wyzwoleniu Polski zreprywatyzował swoją firmę w Poznaniu i rozpoczął swe złodziejskie machinacje. W ciągu kilku miesięcy jego majątek wzrósł do kilku milionów złotych. Rozszerzył swoje przedsiębiorstwo i bez przerwy budował magazyny, zapełniając je papierem. Magazynował papier, aby wytworzyć na rynku sztuczny jego brak i podnosić spekulacyjne ceny...".

I kolejny fragment relacji prasowej: "Dolewski zeznając przed sądem, zachowuje pozorny spokój. Uśmiecha się, czasem ironicznie wzrusza ramionami i wciąż wyjaśnia. Chętnie i rozwlekle opowiada o rzeczach niemających większego związku z istotnym sednem sprawy. To sedno to rabunek mienia narodowego, prowadzony z zadziwiającym rozmachem i w błyskawicznym tempie. Wyjaśnienia Dolewskiego to zręczne wykręty.

Przez szkła rogowych okularów pobłyskują szarawo-niebieskie oczy. Od czasu do czasu Dolewski mierzy iście wilczym spojrzeniem biegłych, którzy nawałem faktów i liczb coraz to obalają te beletrystyczno-wykrętne wywody. Ten ‘as’ szkodnictwa, spekulacji, szabru i sabotażu, nie lubi ścisłych dat, nie pamięta wielu faktów. Ukrywa się za parawanem zbawczej formułki "nie przypominam sobie". Lecz przyparty do muru, musi przypomnieć sobie".

Polska przedwojenna

"Polska przedwojenna" to album odkrywający fascynującą rzeczywistość II Rzeczpospolitej. Pejzaż tego okresu to tętniące życiem ulice, żwawo rozwijające się sieci komunikacyjne, idylliczne dworskie obrazy, ale równocześnie widok maszerujących pełnych nadziei żołnierzy Legionów. Dzięki ponad dwustu fotografiom zgromadzonym w albumie możemy przenieść się w ten fascynujący okres i odkryć jego różnorodność. Zobacz wybrane zdjęcia z albumu. Album „Polska przedwojenna” Wydawnictwa BOSZ odkrywa fascynujący świat rzeczywistości II Rzeczpospolitej. Premiera 18 kwietnia.

Zamek Królewski w Warszawie, lata 1890–1899materiały prasowe
M/s „Batory”, fotografia z lat 1936–1939materiały prasowe
Święto Niepodległości w Warszawie. Józef Piłsudski przyjmuje defiladę na placu Saskim, 11 listopada 1926 rokumateriały prasowe
Plaża „Poniatówka” nad Wisłą, lata 30. XX wieku, Warszawamateriały prasowe
Katedra na Ostrowie Tumskim we Wrocławiu, lata 1928–1939materiały prasowe
Podróżni pociągu narciarskiego w czasie postoju w Siankach, Bieszczady, 1932 rokmateriały prasowe
Wyścigi „kumoterek” na Równi Krupowej w Zakopanem, 1931 rokmateriały prasowe
Bal z okazji otwarcia Resursy Artystycznej w Teatrze Wielkim w Warszawie. Siedzą od prawej: pułkownik Bolesław Wieniawa-Długoszowski, aktorka Zula Pogorzelska i poeta Antoni Słonimski, 1930 rokmateriały prasowe
Bal mody w Hotelu Europejskim w Warszawie. Siedzą od lewej: Konrad Tom, Zizi Halama oraz Zula Pogorzelska, 1930 rokmateriały prasowe
Początek roku szkolnego. Uczennice na przystanku tramwajowym, 1931 rokmateriały prasowe
Tancerki Olga Sławska i Ziuta Buczyńska na stopniach pociągu przed wyjazdem na olimpiadę taneczną w Berlinie, 1936 rokmateriały prasowe
Juliusz Osterwa w przedstawieniu Uciekła mi przepióreczka. Gościnne występy wileńskiego teatru Reduta w Teatrze Starym w Krakowie, 1929 rok materiały prasowe
Dziady w Teatrze Narodowym. Józef Węgrzyn w roli Gustawa, 1927 rokmateriały prasowe
Ludwik Solski w swoim mieszkaniu, 1935 rokmateriały prasowe
Jan Kiepura z żoną Marthą Eggerth na nartach, 1937 rokmateriały prasowe
Spotkanie Tomasza Manna z literatami polskimi w winiarni Fukiera w Warszawie. Widoczni między innymi: Juliusz Kaden-Bandrowski, Kazimierz Wierzyński, Jan Lechoń, Ferdynand Goetel, Ludwik Hieronim Morstin, Julian Tuwim, Antoni Słonimski, 1927 rokmateriały prasowe
Wyjazd polskich literatów do Pragi. Widoczni między innymi: Jarosław Iwaszkiewicz, Jan Lechoń, Antoni Słonimski, Maria Morska-Knaster i Kazimierz Wierzyński, 1928 rokmateriały prasowe
Cukiernia Krakowska na rogu ulicy Marszałkowskiej i Nowogrodzkiej, lata 30. XX wiekumateriały prasowe
Cukiernia Zaleskiego przy ulicy Akademickiej w Warszawie, 1933 rokmateriały prasowe
Otwarcie lotniska na Okęciu w Warszawie, 1934 rokmateriały prasowe
Autobus kursujący na trasie Kraków – Miechów, 1932 rokmateriały prasowe
Kopalnia węgla kamiennego „Richter” w Siemianowicach Śląskich, lata 1918–1939materiały prasowe
Powszechna Wystawa Krajowa. Ekspozycja samochodów lubelskiego producenta karoserii „E. Plage, T. Laśkiewicz”, 1929 rokmateriały prasowe
Powszechna Wystawa Krajowa. Ekspozycja awionetki DKD IV produkowanej przez firmę braci Działowskich, 1929 rokmateriały prasowe
Mieszkańcy wsi na Wołyniu przed swoją chatą, 1934 rokmateriały prasowe
Zielone Świątki w podkrakowskich Bronowicach, 1930 rokmateriały prasowe

***Zobacz także***

Hiroszima - wybuch bomby atomowejInteria.tv


Człowiek pracy zginie jak mrówka...

Sfingowana afera papiernicza nieprzypadkowo wpisywała się w retorykę ówczesnej propagandy, wedle której całe społeczeństwo popierało działania władz zmierzające do ukrócenia spekulantów we wszystkich dziedzinach życia. Jeszcze w 1947 roku w rękach prywatnych było 89 proc. sklepów detalicznych i 80 proc. hurtowni, a państwowy handel znajdował się w powijakach. Komuniści postanowili pozbyć się kupców, restauratorów czy rzemieślników, zrzucając na nich winę za złe zaopatrzenie i biedę, spekulację i zawyżanie cen. To "prywaciarze" byli winni za braki towarów w sklepach i ciągłe podwyżki cen.

Jak przekonywano, niezadowolenie społeczne było tak duże, że oddani budowie ludowej ojczyzny Polacy żądali nawet kar śmierci dla najbardziej "zasłużonych" oszustów. "Ludzie pracy", jak określano ich w propagandzie, mieli wysyłać setki listów do redakcji pism oraz gazet, wyrażając swoją wielką dezaprobatę wobec działań części prywatnego kupiectwa. "Jeżeli czynniki państwowe nie wydadzą kary śmierci na tych rabusiów, to komisje specjalne będą mało skuteczne, a człowiek pracy zginie jak mrówka pożarta przez mrówkojada" - miał pisać robotnik w liście do redakcji jednego z kieleckich dzienników.

Początkowo śledztwo prowadziła Komisja Specjalna do Walki z Nadużyciem i Szkodnictwem Gospodarczym. Dolewski - tak przynajmniej wynikało z licznych publikacji prasowych - był "modelowym" przykładem spekulanta. Posiadając w 1945 roku papier o wartości 100 tys. zł, dorobił się zaledwie w ciągu dwóch lat dzięki "niedozwolonym machinacjom" wielomilionowego majątku.

Proces miał toczyć się przed Sądem Okręgowym w Łodzi, ale z naruszeniem obowiązującego wówczas prawa, sprawa został przekazana do Wojskowego Sądu Rejonowego w Łodzi. Razem z nim na ławie oskarżonych zasiadło 15 znanych osobistości ze sfery bankowości, przemysłu i handlu.

Bez okoliczności łagodzących

Przewód sądowy rozpoczął się w poniedziałek 6 stycznia 1948 roku. Oddajmy głos reporterom sądowym: "Sala sądowa wypełniona była po brzegi. Dolewski, ubrany w zielony płaszcz, bez krawata, wygląda jakby ucharakteryzował się specjalnie, jakby chciał wzbudzić zaufanie i aby ludzie zapomnieli o jego spekulanckich machinacjach".

Sześć dni, w czasie których odbyło się pięć rozpraw, wystarczyło ówczesnym sędziom na wydanie wyroku. 12 stycznia 1948 roku, na mocy Dekretu o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy Państwa Polskiego, Stanisław Dolewski został skazany na karę śmierci, pozbawienie praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze oraz przepadek całego mienia na rzecz Skarbu Państwa. Sąd uznał go za winnego dopuszczenia się aktów sabotażu przez utrudnianie prawidłowego działania Centrali Zbytu ­Przemysłu Papierniczego w zakresie prawidłowego rozdzielnictwa papieru na rynku oraz poprzez utrudnianie prawidłowego działania Banku Handlowego. 

"Czynność przestępcza oskarżonego jest pozbawiona jakichkolwiek okoliczności łagodzących - mówił sędzia na początku ustnego uzasadnienia wyroku. - Należy go uznać za jednostkę aspołeczną i dlatego też wymierzono mu najwyższy wymiar kary".

Potem sędzia charakteryzował nastroje społeczne po odzyskaniu niepodległości "gdy z całą energią przystąpiło ono do odbudowy Polski w warunkach nowej rzeczywistości. Elementy wrogie, wywodzące się przede wszystkim ze sfer kapitalistycznych i obszarniczych, wykorzystywały ciężkie położenie narodu, szerząc dywersję, terror i szpiegostwo. Do grupy sabotażystów w dziedzinie gospodarki narodowej zaliczają się wszyscy oskarżeni".

Wyprodukowano w ZSRR: Nostalgia kontra pożądanie

Сделано в СССР, czyli „Sdiełano w CCCP”, a po naszemu po prostu „wyprodukowano w ZSRR”. Plakietkę z takim napisem można było niegdyś znaleźć na różnorakich sprzętach chyba w każdym polskim domu. 20, 30, czy 40 lat temu produkty radzieckiego przemysłu były u nas niejako koniecznością i nikt używając ich nawet nie zastanawiał się nad tym, czy kiedyś staną się kultowe. Lata jednak mijają i coś, co kiedyś wydawało się siermiężne i toporne, dziś budzi nostalgiczny uśmiech albo nawet wywołuje w oku błysk pożądania. W naszej galerii znajdziecie gadżety, których być może sami kiedyś używaliście. Zapraszamy na krótką podróż do przeszłości…

Zenit 122. Model z roku 1984 z małym statywem i dodatkowymi obiektywamiEast News
Radziecki "Ghettoblaster". Zaprezentowany w roku 1987 mały radiomagnetofon Riga-310East News
Zegarki Poljot na sezon 1981East News
Rok 1981. Katalog produktów firmy BerdskEast News
Skif-302 produkowany w zakładach Makiejewka (dzisiejsza Ukraina)East News
Zegarek Rakieta wyprodukowany przez Fabrykę Zegarków Pietrodworiec w PetersburguEast News
Moskwicz AZLK jest przebojem również i dziś. Produkowany był w tej samej fabryce co "dorosłe" samochodyEast News
Minitelewizor Monolit z fabryki w WitebskuEast News
Hostessa prezentuje zegarki firmy SławaEast News
Zorkij-4 z zestawem obiektywów wyprodukowany w Krasnogorsku. Tutaj prezentowany na wystawie w Moskwie w roku 1976East News
Jupiter kwadro. Sprzęt z 1974 rokuEast News
Futurystyczna Elektra z zakładów elektromechanicznych w Charkowie. R0k 1972East News
1958: Radioodbiornik Rodina. Produkowano je w WoroneżuEast News
Kometa MG-209. Magnetofon szpulowy z fabryki w NowosybirskuEast News

Wyrok śmierci wykonano

W treści wyroku sąd, oprócz sabotażu gospodarczego, podkreślił sabotaż polityczny, wskazują na pożyczkę udzieloną przez Stanisława Dolewskiego Polskiemu Stronnictwu Ludowemu na przedwyborczą akcję propagandową, co według sądu godziło w ustrój państwa polskiego. Rzeczywiście, z uzyskanego w Banku Handlowym kredytu wysokości 5 mln zł Dolewski przekazał 2 mln 250 tys. zł na wsparcie PSL. Pieniądze te były potrzebne Chłopskiej Spółdzielni Wydawniczej na zakup papieru dla "Gazety Ludowej" i "Chłopskiego Sztandaru".

"Przed wojną dość rozpowszechniony był w naszym społeczeństwie pogląd, że ręka sprawiedliwości trafia przeważnie drobnych przestępców, karze tylko małe płotki. Szkodnicy na wielką skalę, złodzieje milionów, słowem grube ryby świata przestępczego potrafią różnymi drogami, im tylko wiadomymi, ukrywać swój proceder, a w wypadku ujawnienia przestępstwa - znaleźć zawsze furtkę, która jeśli nawet nie wyprowadzi ich na wolność, to w każdym razie złagodzi do minimum konsekwencje karne popełnionych przestępstw.

Te czasy się skończyły, o czym świadczą wyroki w aferze papierniczej. Są one ostrzeżeniem dla wszystkich, a w szczególności dla tych, którzy ufając w swój spryt i stosunki, wykorzystując swe stanowisko lub posiadane zaufanie, chcieliby wkroczyć na drogę przestępstwa przeciwko państwu lub jego obywatelom" - pisał nazajutrz po ogłoszeniu wyroku śmierci publicysta "Życia Warszawy".

Wyrok śmierci wykonano 3 kwietnia 1948 roku. Ciało Stanisława Dolewskiego zostało pochowane w anonimowym grobie na cmentarzu rzymskokatolickim na Dołach w Łodzi. Rodzina nigdy nie dowiedziała się, przynajmniej oficjalnie, o miejscu jego pochówku. Zdradził je grabarz, który grzebał tam zwłoki. Szczątki Stanisława Dolewskiego odnaleziono w lipcu 2017 roku w trakcie prac ekshumacyjnych prowadzonych przez IPN. Ćwierć wieku wcześniej, 12 stycznia 1992 roku, Sąd Najwyższy w Warszawie stwierdził nieważność  wyroku z 12 stycznia 1948 roku, uznając, że został on wydany z powodu działalności na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego.

Mariusz Lubieniecki

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas