Trasmoz - wioska wyklęta
Kiedyś miejsce to zamieszkiwało ponad 10 tysięcy osób, dzisiaj tylko nieco ponad 60. Tylko papież może zdjąć klątwę nałożoną na tę wioskę. Jaką tajemnicę kryje hiszpańskie Trasmoz?
U podnóża łańcucha górskiego Sierra del Moncayo w rejonie Aragonii majaczy średniowieczna twierdza. Monumentalna konstrukcja robi wrażenie, ale jest też jedną z głównych przyczyn, dla których w ciągu kilku stuleci wioska właściwie całkowicie opustoszała. Powód? Wiedźmy i czarnoksięstwo.
Trasmoz w XIII wieku było dobrze prosperującym miejscem pełnym naturalnych bogactw. Nie brakowało tu zarówno wody, jak i złóż rud żelaza i srebra. Terytorium to było również - dzięki królewskiego dekretowi - niezależne od Kościoła katolickiego. Oznacza to, że nie odprowadzało ono żadnych podatków do pobliskiego klasztoru Veruela.
Osoby mające we władaniu zamek były przebiegłe. Korzystając ze sprzyjającej sytuacji politycznej postanowiły w jego murach... bić fałszywe monety. Co więcej, aby ten przekręt nie wyszedł na jaw, zdecydowano się rozpuścić plotki o tym, że w twierdzy tak naprawdę zbierają się czarownice, aby odprawiać czary. To kłamstwo było skuteczniejsze niż się spodziewano. Przez długi czas ludzie bali się zaglądać do środka w obawie przed rzuceniem na nich uroku.
Pogłoski o magicznych rytuałach rozwścieczyły władze kościelne. Arcybiskup Tarazony oddalonej od Trasmoz o niecałe 10 kilometrów zdecydował się na rzucenie na nią klątwy.
Akt ten tylko zaognił całą sytuację, która omal nie skończyła się konfliktem zbrojnym. Należy w tym miejscu wspomnieć, że ekskomunika zostałaby cofnięta, gdyby tylko mieszkańcy okazali żal za swoją postawę. Oczywiście, żaden z nich na to nie przystał.
W 1511 roku opat Verueli za zgodą papieża Juliusza II rzucił na Trasmoz jeszcze jedną klątwę. Odtąd już żadna skrucha nie byłaby wystarczająca - klątwę odwołać może tylko papież.
Skazanie na potępienie okazało się skuteczne. W 1520 roku twierdza spłonęła. Pożar sprawił, że Trasmoz zaczęli opuszczać mieszkańcy. Na miejscu pozostały tylko ruiny dawnego zamku i garstka ludzi. Według najnowszych danych, wioska liczy obecnie 60 rezydentów, z których tylko połowa mieszka w niej na stałe. Nie ma tu żadnych sklepów bądź też ośrodków użyteczności publicznej. Mimo to Trasmoz stało się atrakcją turystyczną.
W pozostałościach po dawnych murach urządzono muzeum poświęcone fascynującej historii tego miejsca. W wiosce odbywa się również doroczny festiwal Feria de Brujeria, podczas którego wybiera się Wiedźmę Roku. Co ciekawe, coś, co zaczęło swoje życie jako plotka, dziś ma się zadziwiająco dobrze. Na festiwalu można nabyć między innymi mieszanki ziół o rzekomo magicznych właściwościach oraz zobaczyć aktorów odtwarzających historyczne sceny związane z polowaniami na czarownice.
Trzeba dodać, że w Trasmoz ostatnią czarownicę spalono w 1860 roku, po tym, jak wybuchła tu epidemia i nikt mógł znaleźć lekarstwa na szalejącą chorobę. Winą obarczono kobietę o imieniu La Tia Casca, którą mieszkańcy uważali za odludka.
Nikt nie łudzi się, że do Trasmoz znów zaczną sprowadzać się ludzie, ale rzuconej ponad 600 lat temu klątwy do tej pory nie zdjął żaden z biskupów Rzymu...