UFO nad Tatrami. Co widzieli mieszkańcy Zakopanego?
Wczesnym rankiem 17 stycznia 1979 roku chorąży Milicji Obywatelskiej i fotograf Antoni Szreder ujrzał w drodze do pracy w Zakopanem dwa niezidentyfikowane obiekty latające unoszące się nad stacją IMGW na Kasprowym Wierchu. Nie był jedynym, który tego dnia zaobserwował na niebie trudne do wytłumaczenia zjawiska.
Antoni Szreder wstał bladym świtem. Wyszedł z domu około godziny szóstej i przez Równię Krupową pomaszerował do pracy na posterunek. W pewnej chwili, nawet jeśli poranny mróz nie zrobił tego wcześniej, obudził się na dobre.
Nad Kasprowym Wierchem spostrzegł dwa świetliste obiekty, których istnienia nie potrafił logicznie wytłumaczyć.
Gigantyczna spawarka
Mężczyzna pognał na komendę miejską MO na ul. Kościuszki, chwycił za aparat fotograficzny i wrócił na zewnątrz, żeby uwiecznić niecodzienny widok.
Relacja Wojciecha Jarzębowskiego ukazała się następnego dnia.
"Pierwsze co zobaczyłem, to oświetlone zbocze Kasprowego Wierchu od strony Hali Goryczkowej. Wyglądało, jakby ktoś tam gigantyczną spawarką spawał, a ta dawała świetlne rozbłyski. Potem ujrzałem nad Kasprowym "świecącą" gwiazdę o 7-8 krotnej wielkości i jasności, jaką daje największa gwiazda świecąca zimą nad Tatrami. Obiekt przesunął się nad Wielką Krokiew i zaczął w oczach maleć, robiąc wrażenie unoszenia się w górę, nieco ukosem w stronę pośredniego Goryczkowego Wierchu".
Dziwne zjawisko nad Kasprowym zgłaszali dyżurnemu również milicjanci z terenu.
Nauka podpowiada Wenus
Po nośny temat "UFO nad Tatrami" sięgnęli kolejni dziennikarze prasowi.
Krzysztof W. Kasprzyk spotkał się w Zakopanem z Antonim Szrederem, towarzyszył też Maciejowi Mazurowi z Obserwatorium Geograficznego PAN w Krakowie, gdy ten analizował położenie obiektu znad Kasprowego i miejsce, z którego fotografował je milicjant.
Zapadł werdykt: Najpewniej była to Wenus.
"W tych tygodniach, zwłaszcza przy wyjątkowo korzystnych warunkach pogodowych, tym bardziej w górach planeta ta świeci wyjątkową jasnością, zwracając powszechną uwagę" - czytamy w relacji reportera zamieszczonej kilka tygodni później w "Przekroju".
Schody zaczęły się wtedy, gdy specjaliści próbowali przyporządkować logiczne wytłumaczenie drugiem z zaobserwowanych obiektów. Czy to była gwiazda? A może meteor? Sprawy nie ułatwiały też zeznania kolejnych świadków.
Incydent w elektrowni
Wojciech Jarzębowski zbierał w Zakopanem kolejne relacje.
"Nagle spostrzegł nad Kuźnicami ostro świecący obiekt. W tym samym momencie zaczęło w elektrowni na przemian spadać napięcie i podwyższać się. Pobiegł więc do drugiego budynku, aby zrobić przełączenia, względnie wyciągnąć bezpieczniki. Tymczasem światło nagle zgasło i stwierdził, że bezpieczniki same się wyłączyły. Mimo to wszystko wkoło zaczęło - jak określił - kopać i iskrzyć. Natomiast on sam nie mógł wprost wytrzymać niesamowitego wycia i gwizdu turbin" - zanotowano w książce dyżurów.
Sytuacja wróciła do normy, gdy obiekt odleciał znad Kuźnic.
Czego bał się pies?
Krzysztof W. Kasprzyk również pracował w terenie.
Spotkał się z Józefem Kojsem. Dyżurny z elektrowni powiedział, że kiedy padło zasilanie, posłuszeństwa odmówiła nawet latarka na baterie, a on sam miał przez moment wrażenie, że został zahipnotyzowany.
Inne relacje, przytaczane w prasie, mówiły o psie, który bał się tego ranka wyjść na spacer, silnym świetle, budzącym ze snu mieszkańców pobliskich domów i chwilowych zakłóceniach w odbiorze radia tranzystorowego.
Co takiego ujrzeli 17 stycznia Antoni Szreder, Józef Kojs, Wojciech Jarzębowski i inni zakopiańczycy? Mimo upływu lat, nadal trudno o odpowiedź rozwiewającą wszelkie wątpliwości.