Belfer ukarze Cię za bloga

Blogerze - uważaj. Twój sieciowy pamiętnik czytają nie tylko Twoi znajomi. Do internetowych dzienników zaglądają także ci, których odwiedzin nie pożądasz. Niedawno pisaliśmy o tym, ze pedofile upatrują swoje ofiary zapoznając się z ich intymnymi zwierzeniami w blogu. Okazuje się, że nie tylko oni. Nauczyciele oraz dyrektorzy niektórych stołecznych szkół także czyhają na swoich uczniów w sieci

Czytają ich blogi, czyli internetowe dzienniki, a na podstawie zawartych w nich informacji wyciągają poważne konsekwencje wobec uczniów - twierdzi "Metropol".

"Wychowawczyni wydrukowała fragment mojego bloga, wezwała rodziców, no i było spięcie" - mówi Małgorzata, uczennica gimnazjum na Ursynowie. "Chodziło o picie alkoholu. Na nic zdały się tłumaczenia, że to zmyślone historie" - dodaje.

"Nauczyciele sobie nie radzą" - mówi psycholog Janusz Czapiński. "Przychodzą do nich ukształtowane jednostki, nierzadko zdeformowane. Polska szkoła zrezygnowała z misji wychowawczej i po 1989 roku postawiła tylko na uczenie. Poza tym nauczyciele szybko uciekają ze szkoły, by dorabiać lub zająć się innymi sprawami. Choć nie mają czasu, by odkręcić zwichrowaną psychikę uczniów, czują się za nich odpowiedzialni. A najprościej jest zastosować chwyty administracyjne, jak permanentna kontrola kieszeni, toreb i miejsc, gdzie uczniowie mogą się szczerze wypowiadać, czyli czatów lub blogów" - tłumaczy Czapiński.

Reklama

Inaczej kontrolę uczniowskich pamiętników traktuje kuratorium. "To są informacje publiczne. Jeśli uczeń komunikuje całemu światu, że robił coś złego, lub grozi nauczycielowi, nie można tego zostawić" - ripostuje Marzenna Szczepańska, zastępca dyrektora wydziału ds. szkół podstawowych i gimnazjów w mazowieckim kuratorium.

Nie wszyscy nauczyciele pochwalają tego typu metody. "Jedna rzecz czytać, inna pociągać do odpowiedzialności" - mówi Kamil Kaczanowski, nauczyciel z liceum. "Wyciąganie konsekwencji to raczej policyjne myślenie, raczej nie fair. To tak, jakby podsłuchać rozmowę uczniów np. w ubikacji. Każdy bierze odpowiedzialność za swoje wypowiedzi i postępowanie" - mówi Mieczysław Grabianowski, rzecznik prasowy Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu.

"Nie widzę powodu, dla którego za obrażanie nauczycieli nie można ukarać autorów takich obelg. Czy są zapisane na kartce, czy na murze na osiedlu, nie ma różnicy. Jeśli chodzi o tak ogólnodostępne medium, jakim jest internet, konsekwencje powinny być poważniejsze" podkreśla.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: nauczyciele
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama