Crawly powrócił. Gnom z TikToka znowu denerwuje Polaków

Gdy wszyscy liczyli na ostateczne pozbycie się problemu tiktokowego gnoma, ten znowu pojawił się w Polsce. Crawly ponownie zaczął pojawiać się w rodzimych galeriach, gdzie denerwuje klientów i terroryzuje pracowników. Wszystko to w celu nabijania wyświetleń i "dobrej zabawy". Chyba tylko on bawi się dobrze.

Crawly to TikToker, który jakiś czas temu "zasłynął" z dość specyficznych flash-mobów. W przebraniu charakterystycznego gnoma i często w towarzystwie innych osób szturmował różne sklepy i punkty usługowe w polskich galeriach handlowych. Wchodził za ladę, utrudniał wykonywanie zadań pracownikom i prowokował ochronę obiektów. Choć jego filmiki zdobywało milionową oglądalność, to naoczni świadkowie nie tryskali takim entuzjazmem, jak widownia w sieci. 

Dość powiedzieć, że większość osób najbardziej kibicowała ochroniarzom decydującym się wyrzucić gnoma z budynku. Na szczęście koszmar pracowników i zmora klientów miała się skończyć - autor denerwujących pranków zapowiedział, że wyjeżdża z Polski.

Reklama

Crawly miał wyjechać, ale...

Radość internetowej społeczności nie trwała długo. Jeszcze nie tak dawno na swoim nagraniu Crawly z rozżaleniem wypowiadał się o tym, że wolałby mieszkać w Moskwie, a akurat przebywa w Turcji i chce dostać się do swojego "wymarzonego" miejsca. Krzyż na drogę - stwierdzili internauci, licząc, że ten więcej się już w Polsce nie pojawi.

Niestety, znowu tu jest. W sieci pojawiły się informacje o jego powrocie, a także filmik z jego najnowszej akcji. Na pełnej - masa ludzi w kartonach pod jego przewodnictwem wpakowała się do punktu usługowego:

To by było na tyle z jego wyprowadzki...

Postać niegodna zaufania?

Oczywiście największym zarzutem wobec "twórcy" jest to, że jego pranki i filmiki nie bawią tych, którzy są w nie mimowolnie zaangażowani. Klienci galerii handlowych, a przede wszystkim pracownicy nie kryją oburzenia i zirytowania. Co więcej, niektóre osoby zgłaszały wręcz przerażenie na myśl o tym, że i tak trudny dzień w pracy zostanie ubogacony przez zgraję żartownisiów. Wątplwiości budzi też wchodzenie za ladę punktów fast-food, które mają przecież standardy higieny do utrzymania. A ciężko sądzić, że Crawly i jego towarzysze mają książeczki sanepidowskie z aktualnymi badaniami.

To jednak nie wszystko. Okazuje się bowiem, że sam zainteresowany ukrywał swoją tożsamość. Miał być rzekomo Białorusinem, co jednak okazało się nieprawdą. Jak sam przyznał, używał tej "tożsamości" z uwagi na rzekomo lepsze podejście ze strony Polaków. W rzeczywistości Crawly pochodzi z Ukrainy, a konkretniej z miasta Dniepro.

Wciąż popularny sposób na wyświetlenia

O ile wynik ostatniej transmisji na YouTube jest zwyczajnie słaby - ledwie kilka tysięcy wyświetleń - to na TikToku Crawly nadal może liczyć na sporą oglądalność. Ostatni filmik na jego kanale z jednej akcji z Warszawy zdobył 1,2 miliona wyświetleń, poprzedni ponad 4. To sporo i rezultat na pewno nie zniechęci twórcy do kontynuowania swojej twórczości.

Ku niezadowoleniu wszystkich dookoła. Ochrona, pracownicy sklepów, klienci - zdenerwowanych osób jest naprawdę sporo. 

***

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 90 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: TikTok
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy