Faceci "wynajmują" dziewczyny w sieci. Nie, tu nie chodzi o seks

​Internet potrafi zaspokoić niemal wszystkie nasze potrzeby, a czy może dać nam miłość albo chociaż jej namiastkę? Tysiące facetów wydają pieniądze na wirtualne dziewczyny, z którymi mogą co najwyżej porozmawiać.

Kiedyś dziewczyny rozbierały się w internecie, teraz dostają pieniądze za to, że regularnie ze swoimi klientami rozmawiają. Na tym właśnie polegają usługi serwisu MyGirlFund, któremu dokładniej przyjrzał się Buisness Insider.

"Mówią mi, że mnie kochają"

Dziewczęta z MyGirlFund całe dnie spędzają na czacie. Za rozmowy z facetami mają wypłacane wynagrodzenie. Oczywiście skoro jest kamera, to można się rozebrać, ale nie o to tutaj chodzi. Najważniejsze, co klienci dostają, to namiastka związku na odległość. Codziennie wracasz do tej samej kobiety, która cierpliwie słucha, co masz do powiedzenia, i potakuje, kiedy trzeba.

"Mam dwóch facetów, którzy mówią mi, że mnie kochają. To ludzie, na których zawsze mogę liczyć i z którymi mogę rozmawiać o wszystkim" - mówi Business Insiderowi jedna z dziewczyn. Takich pań jak ona jest w tej chwili na stronie ponad 8 tysięcy. Zainteresowanie ich usługami jest duże, co miesiąc konto zakłada 15 tys. nowych mężczyzn. Mogą oni robić wszystko, dopóki dzieje się to w internecie przy zachowaniu jako takiej anonimowości. Strona zakazuje spotykania się z klientami i wymieniania się osobistymi informacjami.

To nie gwiazdy porno, to zwykłe dziewczyny

Business Insider pisze, kim są kobiety, które w ten sposób zarabiają. To nie modelki, nie gwiazdy porno, ale całkiem zwyczajne osoby, które potrzebują pieniędzy na realizację swoich marzeń albo po prostu na życie. Jedna na przykład była w armii, potem pracowała jako ochroniarz, a teraz pisze doktorat. Ma dziecko i mieszka w jednym z dużych miast, gdzie nie jest łatwo się utrzymać. Postanowiła w ten sposób dorabiać, bo lubi rozmawiać z ludźmi.

Kobiety z MyGirlFund są bardzo różne, czasem mają mężów, dzieci, czasem spłacają kredyty studenckie. Niektóre prowadzą regularne rozmowy nawet z kilkunastoma mężczyznami. Ile można z tego wyciągnąć? Nawet 55 tys. dol. rocznie.

Reklama

Business Insider opisuje MyGirlFund tylko z perspektywy dziewczyn, które tam zarabiają. Mimo że układ jest jasny - facet płaci za ich towarzystwo - zdarza się im ciężko przeżywać "rozstania". A takie rozstanie często wygląda w ten sposób, że mężczyzna po prostu nagle przestaje się logować do serwisu.

Ale i tak bardziej przeżywa takie "związki" druga strona. Ta, która płaci - nie za seks, nie za przyjaźń, tylko za chwilę rozmowy z kobietą. Za udawany związek, który wydaje się prosty i nieskomplikowany, a tak naprawdę jest pokręcony jak japońskie kreskówki dla dorosłych. Choć pewnie lepsze to niż samotność albo zakochanie się we własnym komputerze.
Marta Wawrzyngadżetomania.pl

Gadżetomania.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama