Firefox 4 - liskowi skończyło się paliwo?
Firefox to jedna z najpopularniejszych przeglądarek świata. Nie da się jednak ukryć, że w ostatnim czasie wyprzedziła ją konkurencja. Czy wydana właśnie jej czwarta wersja zmieni ten stan rzeczy?
Wygląda to dokładnie tak, jakby programiści Mozilli zapomnieli zaktualizować listę możliwości. Pozostałem więc z zupełnie czystym programem - bez zakładek, ulubionych i historii odwiedzanych witryn. Spory minus na początek.
Wściekli się i teraz są szybcy
Ostatnie wersje Firefoksa z rodziny 3.x nie były demonami szybkości. W moim przypadku był to jeden z powodów rezygnacji z tego programu. Czwarta wersja "Ognistego Liska" działa już o wiele sprawniej, a czas jej uruchamiania jest porównywalny do rozwiązań stosowanych przez konkurencję.
Nie czepiajmy się milisekund, najważniejsze, że nie trzeba czekać. Poprawiono również stabilność programu. Wygląda na to, że zniknęły uciążliwe problemy z wtyczką Flash, która miała tendencje do ciągłego wysypywania się w Firefoksie.
Jeżeli chodzi o renderowanie stron, to również widać poprawę. Witryny ładują się wyraźnie szybciej i płynnie się przewijają (nawet na starszych komputerach). Testy organoleptyczne pokazały, że w przypadku wielu popularnych stron Firefox pokazuje ich zawartość nieco szybciej niż np. Google Chrome. Różnice te nie są jednak na tyle duże, by były odczuwalne przez zwykłego użytkownika. Za renderowanie stron Mozilli należy się solidna pochwała.
Interfejs - jest źle
Nie będę owijał w bawełnę - nowy interfejs programu wygląda strasznie topornie. Zamiast zapowiadanej lekkości (nie ukrywajmy - wzorowanej na konkurencji), otrzymujemy coś, co można byłoby porównać do nieociosanej skały.
Teoretycznie widać, że Mozilla miała dobry pomysł, jednak nie został on wykonany z należytą dbałością. Rzuca się w oczy brak spójności. Poszczególne elementy menu, okna czy ikony wyglądają tak, jakby były tworzone zupełnie niezależnie. Raz spotkamy przezroczystość, raz słodkawy odcień niebieskiego, a w Bibliotece Zakładek natrafimy na czerń. Końcowy efekt jest taki, że korzystanie z kolejnych okien opcji będzie męczące, szczególnie dla początkującego użytkownika komputera.
Jedną z nowości jest sposób zarządzania dodatkami. Odbywa się to teraz przy użyciu głównego pola przeglądarki. Bardzo zgrabne zagranie, jednak nasuwa się kilka pytań. Np. dlaczego zarządzanie dodatkami odbywa się w oknie przeglądarki, a np. pobieranie plików, zarządzanie zakładkami czy przeglądanie historii w oknach zewnętrznych? Gdzie tu logika? Przy okazji warto zauważyć, że zarządzanie zakładkami umieszczono zarówno na pasku zakładek, jak i w menu. Niepotrzebne zamieszanie.
Kolejne złe decyzje
Przypadkiem klinicznym jest natomiast okno zgrupowanych kart. W przypadku nowych systemów Microsoftu, cały ekran zalewany jest "śliczną" przeźroczystością z białymi smugami. Wygląda to tragicznie. O samej funkcjonalności grupowania kart napiszę w dalszej części tekstu.
Pasek kart został przeniesiony nad pasek adresu, co jest rozwiązaniem znanym z konkurencyjnych przeglądarek. Firefox pozwala jednak na ich przemieszczenie do tradycyjnego położenia, co spodoba się wielu konserwatywnym użytkownikom.
Windows 7 jest już na rynku od dłuższego czasu. Dziwi zatem fakt, że Mozilla nie wykorzystała jego możliwości. Firefox aż prosi się o listę ulubionych stron w Menu Start. Na całe szczęście nie zapomniano o liście najczęściej wykonywanych zadań, dostępnej po kliknięciu prawym przyciskiem myszy na ikonce programu znajdującej się na pasku zadań. Mogło być lepiej.
Nowe funkcje
Abstrahując od nieprzemyślanego interfejsu, skupmy się nad wspomnianym już wyżej polem zarządzania dodatkami. Zakładka "Pobierz dodatki" to dobry pomysł. Jednak nie jest ona intuicyjna - ani dla początkujących, ani zaawansowanych użytkowników. Zobaczą ogromne pole z wyjaśnieniem do czego służą dodatki, jeszcze większe pole z kolorową grafiką, w którym umieszczono zaledwie 3 (słownie: trzy) polecane na początek.
Dla odmiany, pod spodem, znajdziemy boks z polecanymi dodatkami, z czego jeden wymieniono już wcześniej. Po prawej stronie uraczono nas polecanymi minimotywami oraz najczęściej używanymi dodatkami. Aby dostać się do listy wszystkich dodatków dostępnych w ramach baz Mozilli, musimy przewinąć stronę w dół i kliknąć miniaturowy (w porównaniu do wielkości boksów) przycisk. Ktoś nie odrobił zadania domowego z projektowania interfejsów.
Kolejną nowością jest możliwość przypinania kart jako aplikacji. Kliknięcie prawym przyciskiem myszy na jednej z kart i wybranie "Przypnij jako kartę aplikacji", skutkuje jej zminimalizowaniem do ikonki. Jest to szczególnie przydatnym rozwiązaniem w przypadku webowych interfejsów poczty elektronicznej. Okazuje się jednak, że i tu można byłoby popracować trochę bardziej.
Jeżeli już Firefox traktuje stronę www jako kartę aplikacji, to mógłby w jej ramach wyświetlać również informacje np. o ilości nieprzeczytanych wiadomości. W rzeczywistości jest to funkcja, która pozwala na ukrycie nazwy strony na pasku kart i wyświetlanie jej we wszystkich możliwych grupach kart. Przerost formy nad treścią. Lepsza nazwa? "Przypnij kartę".
Samo zarządzanie grupami również nie należy do intuicyjnych. Aby wyjść z okna zarządzania należy wybrać jedną z otwartych stron lub kliknąć w mały przycisk, znajdujący się w prawym górnym rogu ekranu. Naturalne kliknięcie w wolny obszar okna powoduje utworzenie nowej grupy. Skłaniałbym się raczej ku temu, by tego typu operacje były wykonywane przy pomocy przycisków. W ostateczności grupowanie kart sprawia więcej kłopotów niż pożytku. O wiele wygodniejsze jest nawet otwieranie kilku okien przeglądarki i zarządzenie w nich poszczególnymi kartami.
Podusmowanie - rozczarowanie
Jaki był Firefox? Wyznaczał standardy, był alternatywą dla Internet Explorera, a jego aktualizacje wychodziły bardzo często. Obecnie mamy do czynienia z przeglądarką próbującą nadążyć za konkurencją, powstającą wiele miesięcy i niedopracowaną w tych aspektach, które są najbardziej widoczne. Niedoszlifowany interfejs, brak spójności jego elementów oraz niewiele ciekawych rozwiązań sprawiają, że Firefox 4 jest wyprzedzany przez wszystkie konkurencyjne rozwiązania. Całe szczęście na wysokim poziomie jest wyświetlanie stron. Mimo wszystko, przykro jest patrzeć na powolną śmierć legendy.