Google zamierza walczyć o kolejnych klientów - nasze dzieci

Gdybym była dzieckiem, pewnie strasznie chciałabym mieć konto na Facebooku, YouTubie i własny adres mailowy. Gdybym była rodzicem, pewnie byłabym przerażona, że moje dziecko będzie klikać co popadnie. I właśnie dlatego usługi przeznaczone tylko dla dzieci mogą się sprawdzić. A przy okazji firma z Mountain View zyska armię nowych klientów.

Google pracuje podobno nad specjalną wersja swoich usług przeznaczoną dla dzieci.
Google pracuje podobno nad specjalną wersja swoich usług przeznaczoną dla dzieci.123RF/PICSEL

Przedstawiciele mojego pokolenia w wieku 10 lat potrzebowali najwyżej zeszytu i długopisu, a dzisiejsze 10-latki do wykonania projektów zadanych w szkole coraz częściej potrzebują komputera i maila. I nie ma w tym nic dziwnego. Problem w tym, że wiele usług internetowych nie jest dostępnych – przynajmniej teoretycznie – dla dzieci poniżej 13. roku życia. Czy to oznacza, że dzieci z nich nie korzystają? A gdzie tam! System da się w prosty sposób obejść, deklarując, że ma się więcej lat, niż w rzeczywistości.

Dlatego ktoś w Google wpadł na pomysł w gruncie rzeczy dość oczywisty: zróbmy konta specjalnie dla dzieci. Dziecięcy Gmail, dziecięcy YouTube i inne usługi. Podobno projekt YouTube'a dla dzieciaków już jest opracowany, choć nikt w Google nie potwierdza tych rewelacji. To wszystko na razie tylko plotki, podane przez "The Wall Street Journal".

Plotki, które z punktu widzenia rodziców brzmią całkiem nieźle. Jeśli takie specjalne dziecięce usługi rzeczywiście się pojawią, dorośli będą mogli przynajmniej częściowo kontrolować, co ich dzieci robią w sieci. I mieć pewność, że nie korespondują z nikim niepowołanym ani nie oglądają filmików, których oglądać nie powinny.

 Ale jak zawsze są kontrowersje

Mimo że nikt z Google niczego nie potwierdza, już podnoszą się głosy krytyki. Ich autorzy nie wierzą, że gigant z Mountain View rzeczywiście chce zrobić coś, co ułatwi życie rodzicom i pomoże chronić dzieci przed pedofilami czy pornografią. Nie, Google chodzi o kasę. O to, żeby wysyłać do naszych dzieci reklamy, którym nie będą w stanie się oprzeć.

I pewnie jest w tym więcej niż ziarnko prawdy. Google to nie instytucja charytatywna, to firma, która na swoich usługach chce zarabiać. Jeśli najmłodsi dostaną własne konta, to przede wszystkim po to, aby przyzwyczaili się do usług Google, zanim jeszcze wejdą w wiek, kiedy są w stanie rozpoznać, co jest dla nich dobre, a co nie. Tak się zdobywa nowych klientów, kiedy już wydaje się, że więcej nowych klientów nie da się zdobyć.

 Prawdopodobnie też dzieci będą bombardowane idealnie dobranymi reklamami, których mogą nawet nie zauważać. Pytanie tylko, czym to się będzie różnić od przeciętnego programu w telewizji czy weekendowego wyjścia całą rodziną do supermarketu. Reklamy są wszędzie, nie da się sprawić, żeby dziecko ich nie widziało. Można za to sprawić, że nie będzie miało dostępu do "dorosłych" filmików na YouTubie. Czy gra jest warta świeczki? Na to pytanie każdy rodzic będzie już musiał odpowiedzieć sobie sam.

Marta Wawrzyn

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas