Jak internet walczył z ustawą SOPA
Ponad 7000 stron internetowych wzięło udział w największym w historii internetu proteście. Cel? Powstrzymać amerykańską ustawę Stop Online Piracy Act (ustawa - Stop Piractwu w Internecie).
Strajk internetu przeniósł się także poza cyfrową rzeczywistość - ponad 2000 ludzi zebrało się na specjalnym wiecu w Nowym Jorku, protestując przeciwko zmianom w legislacji. "Nie ma potrzeby, aby amerykańskie sieci społecznościowe, blogi i wyszukiwarki cenzurowały internet, niszcząc rozwój globalnej sieci, dzięki której miliony Amerykanów mają pracę" - napisało w swoim oświadczeniu Google.
O co chodzi z tym SOPA?
W oryginalnym założeniu ustawa SOPA umożliwiałaby Departamentowi Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych i właścicielom praw autorskich wnoszenie nakazów sądowych przeciwko stronom internetowym, które - w ich mniemaniu - łamią lub pozwalają na łamanie praw autorskich. Według pierwotnych zapisów, umożliwiałby to blokowanie praktycznie każdej strony, która umieszcza treści uznawane na naruszające prawa autorskie. Teoretycznie wystarczyłby fragment filmu użyty w recenzji wideo albo jedno zdjęcie wykorzystane w ramach dowcipu, by cała strona trafiała pod pręgierz SOPA. Nic dziwnego, że wywołało to powszechne poruszenie w sieci.