Media społecznościowe napędzają grabież grobów. Makabryczna moda
Brytyjscy eksperci biją na alarm: media społecznościowe stały się platformą dla makabrycznego procederu. Rosnący popyt na przedmioty reklamowane jako "unikalne artefakty" czy "gotyckie dekoracje" napędza grabież grobów. W sieci, na aukcjach, pojawiają się czaszki, kości, a nawet fragmenty ludzkiej skóry. Badacze ostrzegają, że ten mroczny rynek może doprowadzić do jeszcze gorszych konsekwencji, w tym profanacji grobów i czarnego rynku szczątków. Coraz więcej osób domaga się zmian w prawie, aby powstrzymać ten proceder.

Jak dowiadujemy się z nowej publikacji The Guardian, Wielka Brytania mierzy się od jakiegoś czasu z kolejnym problemem wynikającym z mediów społecznościowych - nie chodzi jednak o ich wpływ na zdrowie psychiczne, uzależnienia, problemy z prywatnością czy nadużycia, ale… handel ludzkimi szczątkami.
Jak to możliwe? W Polsce przepisy dotyczące szczątków ludzkich są ściśle określone, zgodnie z art. 44 ustawy o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów, a także art. 262 §2 kodeksu karnego, pozyskiwanie i handel nimi są co do zasady zabronione.
Media społecznościowe napędzają makabryczny rynek
Polskie prawo dopuszcza obrót ludzkimi szczątkami wyłącznie w ściśle określonych celach, tj. naukowych, edukacyjnych lub artystycznych, ale w każdym przypadku konieczne jest udokumentowanie pochodzenia szczątków i wykazanie, że zostały one pozyskane z legalnego źródła. W Wielkiej Brytanii przepisy są zdecydowanie mniej restrykcyjne i zdają się mieć więcej luk, które wykorzystują zainteresowani tematem.
Zjawisko opisuje dr Trish Biers z Uniwersytetu w Cambridge, koordynatorka zespołu badającego handel szczątkami. Według niej w ciągu ostatnich pięciu lat udało się zablokować ponad 200 prób sprzedaży - od domów aukcyjnych po platformy internetowe. Problemem jest jednak fakt, że w Wielkiej Brytanii szczątki nie są traktowane jako "własność", więc ich sprzedaż nie zawsze łamie przepisy.
Eksperci wskazują, że głównym kanałem obrotu szczątkami stały się Instagram i fora internetowe, gdzie na sprzedaż trafiają zarówno dawne eksponaty medyczne, jak i kości wyglądające na świeżo wykopane. Czaszki pokryte ziemią czy ślady działalności gryzoni sugerują, że część okazów mogła pochodzić z nielegalnych ekshumacji: "To groteskowe. Dlatego mówimy spoczywaj w pokoju. Nikt nie oczekuje, że jego ciało zostanie odkopane i sprzedane" - komentuje Sue Black, brytyjska antropolog sądowa, cytowana przez dziennikarzy The Guardian.
Luka w prawie i presja na zmiany
Obecne przepisy, w tym Human Tissue Act 2004, regulują jedynie szczątki młodsze niż 100 lat i dotyczą głównie transplantologii oraz badań naukowych. Oznacza to, że prywatni kolekcjonerzy mogą kupować, sprzedawać i przerabiać szczątki, o ile nie pochodzą one z jawnej kradzieży.
Nie mogę sfotografować żadnych szczątków młodszych niż 100 lat w laboratorium, ale ktoś może zrobić rączkę torebki z kręgosłupa dziecka. To absurd
Ministerstwo Kultury, Mediów i Sport wydało oświadczenie, w którym podkreśliło, że "wszystkie ludzkie szczątki powinny być traktowane z szacunkiem i godnością", a każda kradzież będzie "obrzydliwym aktem profanacji". Coraz więcej głosów - od antropologów po polityków - domaga się jednak nowelizacji prawa i domknięcia tej makabrycznej luki. Na razie jednak sprzedaż ludzkich czaszek, kości i "artefaktów" w brytyjskim internecie kwitnie i to w świetle prawa.