Nie można "niewinnie naruszyć" praw autorskich?

Amerykański sąd apelacyjny uznał, że oskarżona o naruszenie praw autorskich Whitney Harper nie może powoływać się na zapis Copyright Act z 1976 roku, który opisuje kategorię tzw. "innocent infringment", czyli tzw. "niewinnego naruszenia" praw.

Pani Harper została oskarżona o nielegalne pobranie z sieci P2P 37 utworów. Sąd pierwszej instancji uznał linię obrony mówiącą o "innocent infringment" i zmniejszył minimalną grzywnę 750 dolarów za nielegalnie pobrany utwór do kwoty 200 dol.

Jednak sąd apelacyjny odrzucił taki wyrok. Stwierdził bowiem, że zasada "innocent infringment" dotyczy sytuacji, w której naruszający prawo autorskie wykaże, iż zrobił to nieświadomie i nie miał żadnych podstaw, by przypuszczać, że łamie prawo. Tymczasem, jak stwierdził sąd, ostrzeżenia o prawach autorskich są powszechnie znane i były wydrukowane na opakowaniu płyty, którą oskarżona nielegalnie skopiowała.

Reklama

Innymi słowy sąd uznał, że nawet w przypadku gdy nie mamy dostępu do samego opakowania - Harper przyznała, że kopiowała z sieci P2P - to powszechność ostrzeżeń i dostępność informacji na ten temat powodują, że nie można powoływać się na zasadę "innocent infringment". Pani Harper będzie musiała zapłacić zatem 750 dol. za każdy nielegalnie pobrany utwór.

Mariusz Błoński

kopalniawiedzy.pl
Dowiedz się więcej na temat: oskarżeni | nielegalnie | sąd apelacyjny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy