Orangecrush - czy nasz rząd i NSA śledziły Polaków?

Czy Agencja Bezpieczeństwa Narodowego wraz z polskimi władzami miały dostęp do treści połączeń telefonicznych na terenie naszego kraju? Tak wynika z książki "No Place to Hide" opublikowanej przez Glenna Greenwalda, jednej z niewielu osób, które miały dostęp do materiałów przekazanych przez Edwarda Snowdena. O całej sprawie napisał serwis Niebezpiecznik.pl

Czy Agencja Bezpieczeństwa Narodowego wraz z polskimi władzami miały dostęp do treści połączeń telefonicznych na terenie naszego kraju? Tak wynika z książki "No Place to Hide" opublikowanej przez Glenna Greenwalda, jednej z niewielu osób, które miały dostęp do materiałów przekazanych przez Edwarda Snowdena. O całej sprawie napisał serwis Niebezpiecznik.pl

Projekt NSA i "agencja polskiego rządu" (takiego terminu używa autor) miał kryptonim Orangecrush (w Polsce miała pojawić się alternatywna nazwa - Buffalogreen). NSA miała przechwytywać ponad 3 miliony rozmów telefonicznych dziennie. Cała operacja była przeciwko Afgańskiej Armii Narodowej, krajom Bliskiego Wschodu i niektórym z krajów w Afryce północnej. O co dokładnie chodziło? Szczegóły nie są znane, prawdopodobnie celem operacji mogło być cyfrowe podsłuchiwanie firm, które obsługiwały lub współpracowały z podmiotami w tych częściach świata. Współpraca miała rozpocząć się w maju 2009 roku.

Reklama

Nie wiadomo także, co rzekomo współpracujący z NSA polski rząd miał na tym zyskać. Nie wiemy również, jaka agencja rządowa miała rzekomo współpracować z NSA. Polskie władze na razie nie komentują doniesień dziennikarza.

O całej sprawie napisał serwis Niebezpieczni.pl

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy