POPiSowa wojna w sieci?

Przedwyborcza wojna wkracza do internetu. Hakerzy demolują strony największych polskich partii. Przypadek, czy element brudnej kampanii?

article cover
AFP

Pracownicy biura poselskiego Roberta Tyszkiewicza ustalają teraz, czy z komputera nie skradziono poufnych dokumentów parlamentarnych i informacji związanych z prowadzoną kampanią wyborczą. Szef biura, Zbigniew Nikitorowicz zawiadomił o całej sprawie policję i Kancelarię Sejmu. Jest to pierwszy tego typu przypadek w historii parlamentu.

W rozmowie z "Gazetą", nikt z poszkodowanych nie chciał odpowiedzieć na pytanie o podejrzenia, kim mógł być sprawca. Przedstawiciele PO zdają się w tej kwestii na działania organów ścigania.

- Wszystko wskazuje na to, że to czyjś głupi wybryk. Broń Boże, nie twierdzę, że jego autorem jest ktoś związany z PiS. Ale ta atmosfera wrogości, tworzona przez polityków tej partii, może zachęcać niektórych do takich nielegalnych działań - powiedział "Gazecie" poseł Robert Tyszkiewicz.

Lider podlaskiego PiS, senator Krzysztof Putra, stwierdził, że o całej sprawie dowiedział się od "Gazety", więc trudno mu ją komentować. Zapewnił jednak, że PiS nie ma z nią absolutnie nic wspólnego. Ani bezpośrednio, ani pośrednio.

- Nasze logo jest chronione prawnie. Jego użycie w takiej sytuacji jest przestępstwem. Mam nadzieję, że policja szybko wykryje sprawców i wyjaśni całą sprawę - powiedział "Gazecie" Putra, który całą sytuację nazywa próbą wywołania drobnego skandaliku. Na pytanie o to, kto miałby podejmować taką próbę, odpowiedzieć nie chce.

Czyżby przedwyborcza walka dwóch największych polskich partii wkraczała do internetu? Anonimowy internauta poinformował naszą redakcję, że włamano się również do serwera, na którym umieszczono internetową stronę PiS. Hakerzy umieścili na stronie władz lubelskiego okręgu Prawa i Sprawiedliwości hasło: "Z okazji wyborów glosuj na PO ;-)". Otwartym pozostaje pytanie, czy te dwa zdarzenia, do których doszło w niewielkim odstępie czasu, są przypadkowe? Do wyborów pozostał ponad tydzień i można przypuszczać, że takie wypadki będą się powtarzać. Kampania wyborcza rządzi się wszak swoimi prawami...

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas