Spam - dżuma internetu

Informacje o III wojnie światowej, o powiększaniu członka i nagich aktorkach - niechciane maile, pojawiające się w naszych skrzynkach, to jeden wielki problem i kilkanaście miliardów dolarów strat co roku. Nikt jednak spamu nie zatrzyma.

Legendarna trupa komików z Latającego Cyrku Monty Pythona nie spodziewała się, że jeden z ich skeczów stanie się inspiracją dla nazwania najbardziej frustrującego procederu w internecie. Scena, w której klient restauracji jest nieustannie namawiany do zjedzenia mielonki (spam), lata później miała zostać przeniesiona na płaszczyznę internetu. Dzisiaj - niczym w skeczu Monty Pythona - przeciętny internauta jest atakowany z każdej strony, ale zamiast mielonki otrzymuje viagrę - darmową pornografię i wirusy.

Zielona karta

Największym spamerem świata wciąż pozostają Stany Zjednoczone. Tuż za nimi plasuje się Korea Płd. i Chiny. Polska zajmuje na tej liście dziewiąte miejsce, tuż za Turcją. Obecnie ponad 80 proc. wysyłanych na świecie maili to spam. Na szczęście znaczna ich część przechwytywana jest w drodze do internauty. Część jednak przedostaje się do naszych skrzynek.

Reklama

Użytkownicy sieci po raz pierwszy natknęli się na niechciane maile w 1994 roku. Korespondencję wysłała para prawników, prywatnie małżeństwo, Laurence Canter i Martha Siegel, którzy wykorzystali Usenet do reklamy usług prawniczych dla imigrantów. Ten pierwszy w historii spam o charakterze komercyjnym został nazwany "green card spam". Sześć lat przed informacjami wysyłanymi przez wspomniane małżeństwo społeczność użytkowników gier, będących protoplastami dzisiejszych MMORPG - Multi-User Dungeon , obiegł pierwszy w historii łańcuszek. Wtedy uznany za swoiste kuriozum, z dzisiejszego punktu widzenia - jak przekleństwo.

Spam "wydostał się" ze skrzynek pocztowych, trafiając do gier sieciowych, wyszukiwarek internetowych, blogów, komunikatorów, serwisów wideo i telefonów komórkowych. Walka ze spamem, konieczność usuwania wyrządzonych przez niego szkód oraz obsługa miliardów wysyłanych dziennie niechcianych informacji kosztuje, w samym tylko USA, 13 mld dolarów rocznie, a globalne straty związane ze spamem trudno wręcz oszacować .

Co zyskują spamerzy? Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba dokonać podziału spamu na komercyjny i szkodliwy. Ten pierwszy daje szansę na bezpośrednią reklamę produktów. Przy kilku milionach wysłanych informacji prawdopodobieństwo, że ktoś kliknie i sprawdzi dany produkt, jest wystarczająco duże, aby ryzykować. Natomiast spam szkodliwy ma skłonić internautę do kliknięcia w informację znajdujące się w danym mailu, co często wiąże się z zainstalowaniem na komputerze aplikacji, takich jak wirusy czy trojany. Jednak niezależnie od kategorii - spam to po prostu jeden wielki problem.

Internetowa mielonka

Kiedy Florydę atakują huragany, ilość spamu wysyłanego do sieci spada. To właśnie w tej części USA umieszczono najwięcej serwerów odpowiedzialnych za wysyłanie "internetowej mielonki". To właśnie w takich miejscach jak Floryda aktywowane są specjalne boty, które automatycznie rozsyłają spam pod wszystkie dostępne w internecie adresy mailowe (także te, które udostępniamy na serwisach społecznościowych).

Jednym z botów siejących ostatnio tego typu zniszczenie był Srizbi, który atakował internautów nie tylko poprzez listy elektroniczne, a także serwisy społecznościowe.

Jednak "działalność" Srizbi i tak nie robi takiego wrażenia jak to, co reprezentuje sobą Robak Storm, który "towarzyszy" internautom od ponad półtora roku. Pierwszy raz zaatakował w styczniu 2007 roku, informując odbierających o ofiarach burz szalejących wtedy nad Europą. Potem nieraz powracał do życia, informując o zestrzeleniu samolotów, składając nam życzenia świąteczne czy wieszcząc śmierć Husajna.

Niedawno Storm powrócił, zapowiadając początek III wojny światowej nagłówkiem: "Amerykańska armia wkroczyła do Iranu". Internauci otrzymali także maile o takich tytułach, jak "The World War III has already begun" czy "Washington preferes to shoot first".

Skuszenie się i sprawdzenie podesłanego w mailu linku, poprzez próbę uruchomienia materiału wideo, który ma postać pliku wykonywalnego, sprawi, że nasz komputer zostanie zainfekowany przez lukę w przeglądarce.

Trzecim znanym sposobem na zwabienie internautów jest jeden z najpopularniejszych tematów w internecie - seks. Wystarczy wysłać informację o darmowych filmach porno lub rozbieranych zdjęciach znanej gwiazdy, a czytający maila bardzo łatwo wpada w zastawioną na niego pułapkę.

W zeszłym tygodniu internet obiegł drugi już w ostatnich miesiącach mail o nagich zdjęciach Angeliny Jolie. Za plikiem o nazwie 'video-nude-anjelina.avi.exe' w rzeczywistości krył się niebezpieczny trojan Trojan.Agent.AGGZ.

Jak się bronić?

Jeszcze w XIX wieku, kiedy telegraf był główną metodą komunikacji, firmy korzystające z tego wynalazku regularnie otrzymywały informacje o ofertach handlowych. Nie było sposobu, aby się przed tym obronić. Dzisiaj jest znacznie lepiej. O czym musimy pamiętać?

Podstawową metodą obrony przed spamem jest... nieodbieranie wszystkich maili. Jeśli otrzymujemy korespondencję z nieznanego źródła, z podejrzanymi tytułami (szczególnie w języku angielskim) - po prostu użyjmy przycisku delete!

Oczywistym rozwiązaniem jest korzystanie z programów antyspamowych oraz stosowanie programów pocztowych, które gwarantują ochronę przed spamem. Jeśli nie korzystamy z programów pocztowych, logując się na stronach przygotowanych przez dostawcę naszego konta, prawdopodobieństwo otrzymania spamu jest znacznie mniejsze, ponieważ poczta jest już wcześniej filtrowana.

Jeśli jednak korzystamy z programu pocztowego, warto wyłączyć automatyczną obsługę HTML, JavaScript i otwierania załączników - dzięki temu unikniemy niepotrzebnych problemów. Pod żadnym pozorem nie należy także odpisywać na spam - to tylko zwiększa liczbę niepotrzebnych wiadomości krążących w sieci.

NAJLEPSZE PROGRAMY DO WALKI ZE SPAMEM

Aby uniknąć znalezienia się na liście spamerów, nie należy umieszczać na stronach internetowych pełnych adresów e-mail. Warto "małpkę" (@) zastąpić np. słowem (at), albo dopisać w podawanym mailu słowo "bezspamu", np. na końcu. Pozostali internauci powinni domyślić się, o co chodzi.

W ostatecznym rozliczeniu przed spamem i jego następstwami chroni nas własny rozsądek.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: e-mail | dżuma | spam
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy