To nie Huti uszkodzili podwodne kable internetowe

Wszystko wskazuje na to, że to nie jemeńscy separatyści Huti uszkodzili niezwykle ważne podwodne kable komunikacyjne na dnie Morza Czerwonego, które łączą Europę z Azją.

Wszystko wskazuje na to, że to nie jemeńscy separatyści Huti uszkodzili niezwykle ważne podwodne kable komunikacyjne na dnie Morza Czerwonego, które łączą Europę z Azją.
To nie Huti uszkodzili podwodne kable internetowe na Morzu Czerwonym /123RF/PICSEL

Jak informuje firma HGC Global Communications, aż 90 procent danych wymienianych między Europą i Azją przekazywanych jest kablami leżącymi na dnie Morza Czerwonego. Jedna z nitek została uszkodzona 24 lutego bieżącego roku. Komunikacja przez nie była realizowana przez takie firmy jak: Asia-Africa-Europe 1, Europe India Gateway, Seacom i TGN-Gulf.

Reklama

Amerykańska firma Seacom poinformowała wówczas, że wstępne testy wskazują, iż miejsce uszkodzenia kabli znajduje się na wodach terytorialnych Jemenu. Dlatego niemal natychmiast za ten akt terroryzmu obwiniono jemeńskich separatystów Huti. Ten fakt nie dziwił, ponieważ sami bojownicy wielokrotnie ogłaszali, że w odwetach za działania koalicji będą niszczyć podwodne kable internetowe.

Kable internetowe zniszczone za pomocą kotwicy

Eksperci tłumaczyli jednak, że Huti nie posiadają odpowiedniej technologii do realizacji takich działań. I okazuje się, że mieli rację. Niemieckie firmy DE-CIX (operator giełd internetowych) przeprowadziły badania. Poznaliśmy ich wynik. Za uszkodzeniem kabli komunikacyjnych najprawdopodobniej odpowiada statek Rubymar. 18 lutego Huti dokonali na niego ataku rakietowego pociskami przeciwokrętowymi. W wyniku tego zdarzenia, załoga zrzuciła kotwicę i opuściła jednostkę.

171-metrowy masowiec o wyporności ponad 32 tysięcy ton i pływający pod banderą Belize, jednak przemieszczał się dalej, ciągnąc kotwicę po dnie Morza Czerwonego. 24 lutego kotwica miała uszkodzić kable komunikacyjne łączące Europę z Azją. Ostatecznie Rubymar zatonął 2 marca. Chociaż Huti nie odpowiadają bezpośrednio za uszkodzenie kabli, to jednak całe zdarzenie miało miejsce jako konsekwencja ich terrorystycznych działań na Morzu Czerwonym.

Chiński statek uszkodził gazociąg za pomocą kotwicy

To nie pierwszy tego typu incydent, który spędza sen z powiek globalnym firmom technologicznym. Otóż w październiku ubiegłego roku, w niemal identyczny sposób został uszkodzony gazociąg Balticconnector, przeciągnięty po dnie Bałtyku pomiędzy Finlandią i Estonią. Wówczas chiński statek Newnew Polar Bear zrzucił kotwicę w wyniku potężnego sztormu.

Jak się później okazało, załoga zapomniała ją wciągnąć po stabilizacji warunków pogodowych na morzu i była ciągnięta przez kilka kilometrów, aż natrafiła na gazociąg i została urwana. Po przybyciu statku do Petersburga, oględziny jednostki wykazały brak jednej z kotwic. Śledztwo potwierdziło, że nie był to sabotaż, ale wielu ekspertów z całego świata zapowiedziało, że terroryści będą mogli wykorzystać taki patent do realizacji swoich celów.

Przez Morze Czerwone biegną kluczowe kable komunikacyjne

Przez Morze Czerwone przebiegają światłowody, które według szacunków odpowiadają za 17 procent światowego ruchu internetowego. Naprawa uszkodzonych kabli przez statek Rubymar nie będzie jednak prosta i prace mają zająć co najmniej osiem tygodni, bo statki do ich naprawy są zwykle rezerwowane z dużym wyprzedzeniem, a tu dochodzi jeszcze ryzyko ataku rebeliantów.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: technologia | Internet | Morze Bałtyckie | Gateway | Morze Czerwone | Petersburg
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy