Walka z pornografią dziecięcą: sukcesy i porażki

Według list filtrowania opracowanych w krajach skandynawskich, większość rozpowszechnianej w sieci pornografii dziecięcej pojawia się na serwerach w USA. Przyczyny takiego stanu rzeczy wyjaśniał w rozmowie z heise online Ruben Rodriguez - przewodniczący federacji INHOPE (International Association of Internet Hotlines).

Poziom nasycenia amerykańskiej sieci nielegalnymi treściami jest bardzo wysoki. Fot. Tomasz Chrupała
Poziom nasycenia amerykańskiej sieci nielegalnymi treściami jest bardzo wysoki. Fot. Tomasz ChrupałaHeiseOnline

Jak twierdził Rodriguez, państwo i przedsiębiorstwa działające w branży internetowej dobrze koordynują współpracę w dziedzinie zwalczania pornografii dziecięcej; istnieją jednak luki w egzekwowaniu prawa oraz silne lobby przeciwko cenzurze.

Podobnie jak w krajach europejskich, także i za Atlantykiem istnieje centralny punkt zgłoszeń nielegalnych treści w sieci - tzw. CyberTipline, prowadzona przez ośrodek NCMEC (National Center for Missing & Exploited Children) z siedzibą w pobliżu Waszyngtonu (stan Virginia). Rodriguez podkreślał cechę charakterystyczną amerykańskiego punktu zgłaszania nadużyć: "Mamy jedyną tego rodzaju na świecie strukturę - współpracujemy równocześnie z przedstawicielami agencji takich jak FBI, służby celne, Secret Service, policje stanowe i wojsko. Przedstawiciele tych instytucji siedzą z nami w CyberTipline przy jednym stole. Mają przede wszystkim za zadanie analizować nadchodzące informacje i przyspieszać działanie organów wymiaru sprawiedliwości".

Oprócz tego Rodriguez - który sam jest byłym pracownikiem organów ścigania - mówi, że w USA istnieje sieć lokalnych agencji policyjnych, finansowanych z budżetu federalnego i wyspecjalizowanych w zajmowaniu się przypadkami seksualnego wykorzystywania dzieci. Także i z tą siecią punkt utrzymuje ścisły kontakt. Pracownicy lokalnych agencji mają np. wgląd w bazy danych CyberTipline. Ponadto nawiązano współpracę z wieloma ogólnonarodowymi operatorami łączy internetowych, a wielcy dostawcy usług hostingowych - Google, Microsoft i Yahoo! - są podłączeni do systemu zgłaszania nadużyć.

"Możemy im natychmiast przesyłać informacje o nielegalnych treściach, aby pliki z pornografią dziecięcą jak najszybciej znikały z serwerów" - mówi Rodriguez. Ogółem prowadzona jest regularna wymiana informacji z 5?7 tysiącami największych providerów w USA.

CyberTipline przekazuje dostawcom usług zaszyfrowaną listę z adresami domen, w której zwraca uwagę na serwisy uznawane za działające niezgodnie z prawem. "Ten katalog ma pomóc w usuwaniu niepożądanych treści z serwerów, czyszczenia systemów albo tworzenia filtrów" - wylicza szef INHOPE. Sama lista nie obliguje jednak do tworzenia infrastruktury filtrującej: "Usługodawcy mogą stosować takie listy do blokowania określonych stron, ale nie muszą tego robić". Z drugiej strony celowe (lub tylko świadome) hostowanie pornografii dziecięcej jest przestępstwem. Jeśli operatorzy łączy albo serwerów mają informacje o nielegalnych treściach, muszą poinformować o tym CyberTipline. W razie zaniedbania grożą im za to kary w wysokości do 50 000 dolarów za każdy niezgłoszony obraz przedstawiający wykorzystywanie dzieci.

W Stanach Zjednoczonych obowiązują ścisłe zasady ochrony wolności wypowiedzi i opinii. "Istnieje wielki ruch społeczny, który występuje przeciwko cenzurze pod każdą postacią" - podkreśla Rodriguez. Niektóre organizacje uważają, że nawet zwalczanie pornografii dziecięcej stanowi cenzurę. Z punktu widzenia organów ścigania i Departamentu Sprawiedliwości jest jasne, że kiedy odnajduje się zakazany plik, trzeba go najszybciej usunąć z serwera. "Jednak wielu prawników i firm próbuje korzystać z nieścisłości w przepisach, według których zwykłe przechowywanie materiału nie jest równoznaczne z jego rozpowszechnianiem, a usługodawca nie podlega karze" - irytował się specjalista od ochrony dzieci. "Związany z tym konflikt trwa już od jakiegoś czasu i jest dla nas bardzo frustrujący. Często bywamy bezradni w wyniku braku przepisów wykonawczych w dziedzinie ochrony dzieci".

Stany Zjednoczone mają największą na świecie infrastrukturę internetową i wielką liczbę mieszkańców - stara się tłumaczyć Rodriquez. Gdyby inny kraj dysponował tyloma farmami serwerów, to prawdopodobnie także i on byłby postrzegane jako "największy na świecie hoster pornografii dziecięcej". Specjalista mówi, że nie chce nikogo i niczego usprawiedliwiać ani bronić, ale po prostu poziom nasycenia amerykańskiej sieci nielegalnymi treściami jest bardzo wysoki.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas