Elektronika okupiona krwią

Zamiast wydobywanych kosztem ludzkiego życia diamentów na dzisiejszym rynku królują "krwawe minerały", czyli surowce eksploatowane na terenach wojennych, a potem wykorzystywane przez wielkie firmy. Także te produkujące elektronikę.

Indyjskie błękitne hełmy ONZ patrolują jeden z regionów ogarniętego wojną domową Kongo
Indyjskie błękitne hełmy ONZ patrolują jeden z regionów ogarniętego wojną domową KongoAFP

Amerykańskie grupy aktywistów walczących o prawa człowieka zwróciły się m.in. do Intela, Apple oraz RIM (producentów BlackBerry), chcąc od nich zapewnień, że w produktach tych gigantów elektroniki nie są wykorzystywane "krwawe minerały". Przygotowano nawet krótki materiał wideo parodiujący "I'm a Mac"/"I'm a PC".

Nie tak dawno, bo pod koniec maja, opinia publiczna była wstrząśnięta serią samobójstw w jednej z chińskich fabryk tajwańskiego koncernu Foxconn. Chociaż warunki pracy w chińskim kompleksie są nieporównywalne do np. europejskich standardów, nie można nawet próbować ich porównać do dramatów rozgrywających się w Kongo.

Wersja reklamy "I'm a Mac"/"I'm a PC" z "krwawymi minerałami":

Nicholas D. Kristof ma zatem rację - przed kupnem nowego gadżetu, warto się zastanowić, co znajduje się w środku.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas