Nasi w Iraku piszą nie tylko listy do najbliższych
Za pomocą internetowych komunikatorów działają szybko i z zaskoczenia. Ich ofiarami padają dziewczyny spragnione mocnych wrażeń i silnych facetów...
O kim mowa? O polskich żołnierzach, którzy stacjonują w Iraku. Nasi wojacy po ciężkiej służbie mają okazję na chwilę wytchnienia przy komputerze podłączonym do internetu. Oczywiście większość z nich chwile przed ekranem poświęca na pisanie listów do rodziny w Polsce...
Ale zdarzają się też tacy, którzy mimo toczącej się obok wojny szukają w sieci flirtów i romansów. - To jedna z niewielu rozrywek dostępnych w Iraku - tłumaczą na jednym z forów internetowych weterani Polskiego Kontyngentu Wojskowego. - Alkohol oferowany przez irackich handlarzy jest za drogi na nasze kieszenie, o kobietach już lepiej nie mówić....
Spragnionym miłości pozostają wirtualne podboje. I trzeba przyznać, że idzie im świetnie. Mają w ręku doskonały argument: służba w niebezpiecznym Iraku, każdy na poczekaniu sypie historiami rodem z filmów o Rambo, 100 proc. faceci, o jakich marzą kobiety otoczone przez biurowych wymoczków...
Internetowe romanse żołnierzy czasem przenoszą się do rzeczywistości. Jedna z "ofiar wojennych" opisuje swoje doświadczenia na forum: "Pisałam z chłopakiem nie z Iraku , ale z Libanu. Ponad pól roku dzień w dzień słaliśmy SMS-y, maile, pisaliśmy maile. Wydawało mi się, że wiem o nim wszystko. Przesłał mi nawet złoty pierścionek przez kolegę, który był na urlopie w Polsce. Potem, już po powrocie do kraju mojego chłopaka, okazało się, że jest żonaty i ma dwójkę dzieci...."
Sami żołnierze przyznają, że czasami nie podają prawdziwego stanu cywilnego wirtualnym przyjaciółkom, ale jak mówi jeden z nich "naiwne panienki same są sobie winne".