Puszka Pandory nieskończenie pojemna!

Microsoft osiągnął właśnie porozumienie z jednym z liderów w branży spamu, w ramach którego gigant otrzyma 7 mln dolarów. Pomimo setek prawnych i technologicznych rozwiązań, spamming jest nadal ogromnym problemem. Co więcej, nowe formy tej plagi mogą okazać się o wiele większym zagrożeniem dla nieostrożnych i nieświadomych internautów.

article cover
AFP

Spam może przegrać!

9 sierpnia 2005 roku przejdzie do historii jako dzień pierwszego sukcesu w walce ze spamem. Sprawa Microsoft kontra Scott Richter zakończyła się zwycięstwem giganta software'u, po tym jak "król spamu" zgodził się zapłacić 7 mln dol. odszkodowania za nielegalne działania jego firmy OptInRealBig.

Microsoft domniemywał, że firma Richter'a rozsyłała nawet do 38 miliardów reklamowych maili rocznie, oferujących wszystko - od pożyczek do ziołowych lekarstw. Nazywany światowym królem spamu Richter zarzeka się, że od pewnego czasu jego firma zrezygnowała z tego typu działań i obecnie rozsyła oferty tylko do klientów, którzy tego chcą.

Microsoft został włączony do walki ze spamem przez Eliota Spitzera, prokuratora generalnego stanu Nowy Jork. Nie są oni jednak jedynymi, którzy wystąpili przeciw spamowi. Firmy zajmujące się najnowszą technologią, internetem, a nawet rządy podjęły różnego rodzaju akcje przeciwko spamerom. Są już tego pewne rezultaty.

Niebezpieczna ekspansja

Ilość rozsyłanego spamu rosła w zastraszającym tempie w ciągu ostatnich kilku lat. W 1997 r. użytkownicy skrzynek mailowych mogli się spodziewać średnio jednej nielegalnej oferty komercyjnej tygodniowo. Przed końcem 2000 r. spam stanowił 10 proc. wszystkich wysyłanych maili na całym świecie. Ta liczba ciągle rosła, osiągając w lipcu 2004 r. zdumiewający poziom 95 proc. Od tego momentu wskaźnik spadł do 70 proc.

Spam jest równie kosztowny, co niewygodny i denerwujący. Firma konsultingowa Ferris Research przyznaje, że tylko w tym roku spam będzie kosztował amerykański biznes 17 miliardów dolarów wydanych na zabezpieczenia. Z drugiej strony wysyłanie spamu właściwie nie pociąga za sobą żadnych kosztów. America Online (AOL) przyznaje, że w każdej chwili od 1/3 do 2/3 pojemności ich serwerów jest "zamulone" spamem. Co gorsze, niektóre wiadomości spamowe zawierają wirusy, które sieją spustoszenie na twardych dyskach.

Granice legalności

Sprawa Richtera jest tylko jedną z całej serii dochodzeń, które zakończyły się karami grzywny lub nawet wyrokami więzienia dla spamerów. Microsoft zaczął współpracować z AOL, Yahoo i EarthLink, mając na celu stworzenie legalnych podstaw walki ze spamem. W ciągu dwóch ostatnich lat Microsoft wytoczył ponad sto procesów w Ameryce i trzydzieści poza jej granicami. Na korzyść giganta rozstrzygnięto ponad połowę przypadków. Wyroki bywają bardzo surowe. Przykładowo w kwietniu br. Jeremy Jaynes, będący w pierwszej dziesiątce światowych spamerów, został skazany na dziewięć lat pozbawienia wolności za używanie fałszywego adresu i nazwy.

Jednak spamerzy to grupa trudna do zwalczenia. Po ogłoszeniu w styczniu 2004 r. ustawy antyspamowej w USA chwilowo zamilkli, by później ponownie zaatakować. Najbardziej przebiegli wysyłają wiadomości reklamowe za pomocą osób trzecich znajdujących się za granicą. Co więcej, ustawa otworzyła spamerom pewna furtkę dla dalszej działalności. Spamerzy wraz z legalnymi firmami reklamowymi zgadzają się, że spam będzie dotąd uznawany za legalny, dokąd odbiorcy nie będą w stanie wykreślić się z list mailowych spamerów, zaś wysyłający nie będą mogli dłużej tuszować treści i nazwy nadawcy.

Phishing ofiar

Regulacje antyspamowe wprowadzone zostały także w Unii Europejskiej. Są one dalece bardziej surowe, gdyż wymagają wyraźnej zgody odbiorców, zanim spam zostanie wysłany. Dyrektywa okazała się wysoce nieefektywna.

W rezultacie internauci wzięli sprawy w swoje ręce, wykorzystując różnego rodzaju technologie. Około 90 proc. spamu jest obecnie wychwytywanych przez filtry. Jednak spam, ku zmartwieniu departamentów IT i firm internetowych, nadal "zamula" serwery.

Ostatni spadek liczby wysyłanych spamów być może odzwierciedla jedynie zmianę nastawienia samych spamerów. Zdając sobie sprawę, że filtry mogą wychwycić "niedopracowane" oferty reklamowe, przykładają do nich więcej uwagi i są bardziej wybiórczy. Problemem jest także wzrastający zakres działalności tzw. phishing'u ("wyławiania"), jednej z form nieuczciwego spamingu, który jest bardzo kosztowny dla jego ofiar. "Wyławiacze" wysyłają miliony maili, mając nadzieję uzyskania poufnych informacji o odbiorcach, takich jak numery kont bankowych. Maile te zawierają linki do renomowanych stron internetowych, gdzie odwiedzający proszeni są o podanie informacji na temat swoich kart kredytowych i banków. Następnie dane te wykorzystywane są do okradania nieświadomych internautów. Ostatnio "wyławiacze" posłużyli się stronami eBay'a (odpowiednik polskiego allegro).

Jeszcze inną próbą oszustwa jest wykorzystywanie spamu, który zawiera ukryte oprogramowanie. Taki mail, przyjęty przez odbiorcę, przesyła informacje zapisane na twardym dysku swojemu twórcy.

Pesymistycznie...

Pomimo skromnych sukcesów w walce ze spamem, nadal jest on zmorą niemalże wszystkich użytkowników internetu. Międzynarodowa akcja przeciwko spamerom nadal pozostaje w sferze czysto teoretycznej. Microsoft i inne firmy zajmujące się najnowszą technologią starają się wypracować najlepsze rozwiązania, które pozwolą identyfikować prawdziwe źródło pochodzenia maili. Być może pozwoli to zapanować nad spamem "tradycyjnego typu". Jednak tak szybko, jak rozwija się technologia, tak rozrasta się działalność spamerów, którzy z tej właśnie technologii korzystają. I swoista puszka Pandory ze spamem zdaje się nie mieć dna!

To pesymistyczny, choć niestety chyba najbardziej prawdopodobny obraz przyszłości.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas