Seattle - Druga Dolina Krzemowa
Gdzie można dzisiaj zarobić duże pieniądze i szybko stworzyć znaną firmę internetową? W Seattle i jego okolicach. Tam właśnie powstaje druga Dolina Krzemowa, a Polacy pomagają w jej budowaniu. Dziennikarz INTERIA.PL miał okazję z nimi porozmawiać.
Dolina Krzemowa bis
Okolice jeziora Waszyngtona zapisały się na stałe w historii gospodarczego rozwoju Stanów Zjednoczonych. Z Seattle wyruszały kolejne wyprawy poszukiwaczy złota, wybierających się na Alaskę. Tutaj także swoje fabryki ma lotniczy potentat Boeing, a miłość lokalnych mieszkańców do kawy doprowadziła do powstania największej na świecie sieci kawiarni Starbucks. Jednak dzisiaj ten region jest znany przede wszystkim dzięki nowym technologiom.
Kiedy pod koniec lat 70. do Bellevue, obecnie przedmieść Seattle, przeniósł się Microsoft, stan Waszyngton natychmiast zaczął przyciągać utalentowanych ludzi z całego świata. Teraz firma rezyduje w Redmond, tuż obok Bellevue. Jej kampus to ponad 40 tys. pracowników. Wokół niego wytworzył się doskonały ekosystem, sprzyjający zakładaniu nowych firm informatycznych i zarabiania na cyfrowym boomie.
- Życie w tej części USA jest łatwiejsze niż w Polsce - opowiada INTERIA.PL Bartosz Nyczkowski, odpowiedzialny w oddziale Microsoft w Redmond za rozwój Windows. Od 5 lat pracuje i wraz z rodziną mieszka w stanie Waszyngton. - Zarobki? Jestem zadowolony. Pozwalają na to żebyśmy ja i moja rodzina żyli na dobrym poziomie, aktywnie spędzali czas i realizowali nasze pasje - mówi Nyczkowski.
Według serwisu Glassdoor.com, który zbiera informacje o wynagrodzeniach w USA i na świecie, starszy programista w Redmond może zarobić rocznie około 116 tys. dolarów. Najniższa średnia wynagrodzenia na stanowiskach programistycznych w Redmond to około 82 tys. dolarów. Z analiz Glassdoor wynika, że pensja w Google jest średnio o 20 tys. dolarów wyższa. - Takie firmy, jak Google, Amazon czy Facebook płacą może trochę więcej, ale nie oferują takich pakietów - podsumowuje polski programista.
- Nie ma tu różnicy w traktowaniu Polaków i Amerykanów. Zresztą większość zespołów składa się z przedstawicieli różnych narodowości. Oprócz Hindusów i Chińczyków nie brakuje Rosjan, Rumunów czy Bułgarów. Ludzie cenią sobie tutaj możliwość dobrego życia z dala od zgiełku. Mają po prostu "święty spokój" - dodaje Dawid Kozłowski, odpowiedzialny za rozwój programu pocztowego Outlook, od 7 lat w amerykańskim Microsofcie.
Wzorem innych firm zajmujących się tworzeniem oprogramowania gigant z Redmond luźno podchodzi do kwestii kultury pracy. - Każdy programista ma własne biuro i może w nim robić, co chce. Ktoś nawet zrobił sobie drewnianą podłogę. Firma daje nam dużo swobody - sami decydujemy, w jakich godzinach pracujemy, jedni zaczynają o 6 czy 7 rano, inni późnym popołudniem. Mamy również możliwość pracy z domu. Jednocześnie firma wspiera pracę zespołową i umożliwia interakcję z innymi pracownikami i angażowanie się w projekty wykraczające poza bezpośrednie zadania - podsumowuje Nyczkowski.
Rodzinne miasto Gatesa
Nikt nie ukrywa, że bez obecności Microsoftu w Seattle i okolicach nigdy nie powstałoby tak wiele innowacyjnych firm informatycznych. Redmond wspiera nowo powstające przedsięwzięcia poprzez program BizSpark, a ojcowie Windows, Gates (urodzony w Seattle) i Allen, dbają o naukowy i kulturowy rozwój miasta, wspierając Wydział Informatyczny Uniwersytetu Waszyngtona oraz wiele innych inwestycji na obszarze stanu Waszyngton. Koniec końców są to ludzie, którzy wyszli z ich firmy i założyli własne przedsięwzięcia, no i rzucili wyzwanie Dolinie Krzemowej.
W Seattle znajdziemy centralę największego na świecie sklepu internetowego Amazon. Kilka miesięcy temu do miasta wprowadził się także Facebook, a Google zatrudnia tut ponad 900 osób.
Od wielu lat sąsiadem Microsoftu jest legendarny producent konsol i gier wideo, Nintendo. Dzisiaj obie firmy są zaciętymi konkurentami. Nie ma się więc co dziwić, że wraz z gigantami do Seattle i okolic trafiają tu także nowi "zawodnicy", jak na przykład Zynga - amerykański producent popularnych gier społecznościowych.
- Mamy tutaj wszystkie potrzebne składniki, nic zatem dziwnego, że teraz zbieramy taki plon - tłumaczy Geoff Entress z firmy inwestycyjnej Voyager Capital.
- Tutaj ludzie są skromni, pomimo tego, że mają na koncie miliony dolarów. Jeśli ktoś decyduje się na zakup ferrari, to najczęściej szarego lub czarnego
Jak to bywa w świecie biznesu IT, część osób odeszła po pewnym czasie z Expedii i założyła w 2006 roku własny interes - Zillow. Dzisiaj jest to najlepiej rozpoznawana w USA baza informacji o nieruchomościach. Potencjalny kupiec może dzięki niej przebierać w ponad 100 mln ofert, przeglądając je na telefonie. Dzisiaj Zillow jest warte ponad 650 mln dolarów, a jednym z jej pierwszych pracowników (konkretnie siedemnastym) był Polak, Marcin Szuster.
Bez pracy nie ma szarego ferrari
Z Marcinem spotkaliśmy się w Bellevue, które wieczorami, dzięki dziesiątkom restauracji, staje się miejscem towarzyskich wypadów osób pracujących w branży nowych mediów i technologii. Recepta weterana Zillow na sukces w USA jest prosta: "W jeden dzień wszystkiego nie zbudujesz, potrzebna jest ciężka praca".
Purytańska kultura pracowitości i oszczędności doskonale podsumowuje źródła sukcesu "drugiej Doliny Krzemowej". - Tutaj ludzie są skromni, pomimo tego, że mają na koncie miliony dolarów. Jeśli ktoś decyduje się na zakup ferrari, to najczęściej szarego lub czarnego - opowiada Marcin Szuster. Szef przyjeżdżający do pracy na kilkuletnim skuterze to tutaj normalny widok.
Pomimo tak dużego boomu na stan Waszyngton, od początku roku firmy zajmujące się inwestycjami wpompowały w ten region jedynie 416 mln dolarów. To tylko ułamek z 8,4 mld dolarów, jakie trafiły w tym czasie do Doliny Krzemowej. Zatem przed starymi oraz nowymi rezydentami Seattle i okolic jeszcze sporo wysiłku, aby stanowić realne zagrożenie dla Kalifornii. Nie ma jednak drugiego takiego miejsca w Stanach, które może rzucić wyzwanie Dolinie Krzemowej, coraz bardziej przypominającej giganta na glinianych nogach.
- W stanie Waszyngton panuje inna mentalność niż w Dolinie Krzemowej. W Kalifornii średnia stażu w danej firmie wynosi około 2 lat. Tutaj w jednej firmie pracuje się znacznie dłużej - opisuje to zjawisko Dawid Kozłowski z Microsoftu.
Deszczowa pogoda i etos ciężkiej pracy są sojusznikiem Seattle i okolic. Dopiero po wykonaniu zadania przychodzi czas na odpoczynek. - Po sześciu latach bez weekendow i większych wakacji planuję wreszcie wybrać się na zwiedzanie Europy - podsumowuje z uśmiechem satysfakcji na twarzy Marcin Szuster.