Nowe badania ujawniają, że Dziewiąta Planeta może wcale nią nie być
Od wielu lat wyobraźnię ludzi i naukowców rozpala możliwość istnienia tajemniczej Dziewiątej Planety. Ma ona znajdować się w lodowatych krańcach naszego Układu Słonecznego. Teraz badacze wskazują, że ten hipotetyczny obiekt wcale nie musi być planetą. Zatem czym może być?
Dziewiąta Planeta, lub też Planeta X jest hipotetycznie istniejącym ciałem niebieskim okrążającym nasze Słońce. Ma ona znajdować się daleko za orbitą Neptuna w obszarze Pasa Kuipera - jest to olbrzymi obszar, w którym zlokalizowane są setki tysięcy skał i fragmentów lodu.
W trakcie wcześniejszych badań zauważono, że część asteroid ma zaburzoną trajektorię. Właśnie te anomalie mają sugerować istnienie dużego ciała niebieskiego, które zmienia grawitacyjnie orbity mniejszych obiektów.
Jeden z wcześniejszych modeli komputerowych stworzony przez Patricka Lykawka i Tadashiego Mukai z Uniwersytetu Kobe wskazywał, że w odległości 100-170 au od Słońca może krążyć planeta o masie 30-70 proc. masy Ziemi. Według wyliczeń obiekt ten ma mieć średnicę 10-15 tys. km i obiegać naszą gwiazdę w czasie 1000-2500 lat.
Z kolei Konstantin Batygin i Michael E. Browon w swoich badaniach stwierdzili, że istnieją przesłanki teoretyczne ku istnieniu planety o masie wynoszącej około 10 mas Ziemi. Jej obecność byłaby zgodna z tzw. modelem nicejskim, który opisuje migracje masywnych planet w przestrzeni. W tej koncepcji planeta oddalona byłaby od Słońca o aż 600 au - miałaby też bardzo eliptyczną orbitę, dzięki czemu mogłaby się zbliżyć do Słońca na odległość 200 au. Rok na tej planecie trwałby 10-20 tys. lat.
Według niektórych Dziewiąta Planeta ma być powiązana z niszczycielskimi zmianami zachodzącymi na Ziemi, ma też być bazą obcej cywilizacji, lub nawet wielkim obcym kosmicznym statkiem. Jednakże te historie należą już do opowieści science-fiction.
Co zaburzyło orbity asteroid na krańcu Układu Słonecznego?
Według ostatnich badań to wcale nie Dziewiąta Planeta zaburza ruch asteroid. Na dobrą sprawę może tam wcale nie być żadnego tajemniczego obiektu. Astronomowie sugerują, że we wczesnym etapie kształtowania się Układu Słonecznego w bliskiej odległości przeleciała... zabłąkana gwiazda.
Właśnie ona miała na kolejne miliardy lat zaburzyć orbity asteroid w Pasie Kuipera. Jej przelot miał również skutkować tym, że część większych obiektów znajdujących się w wewnętrznej części systemu planetarnego została "wybita" ze swoich pierwotnych orbit.
Siła grawitacji tajemniczej gwiazdy miała być na tyle silna, że wyrzuciła te obiekty w dalsze rejony Układu, gdzie zostały przechwycone przez gazowe olbrzymy (Jowisza, czy Saturna) i zostały ich księżycami. Badacze szacują, że nawet 7,2 proc. obiektów mogło zostać wyrzuconych ze swoich pierwotnych orbit.
Jak mówi astrofizyk Amith Govind z Forschungszentrum Jülich: - Najlepszym dopasowaniem do dzisiejszego zewnętrznego Układu Słonecznego, które znaleźliśmy dzięki naszym symulacjom, jest gwiazda, która była nieco lżejsza od naszego Słońca - miała około 0,8 masy Słońca.
Dodaje: - Gwiazda ta przeleciała obok naszego Słońca w odległości około 16,5 miliarda kilometrów. To około 110 razy więcej niż odległość między Ziemią a Słońcem, nieco mniej niż cztery razy więcej niż odległość najbardziej zewnętrznej planety Neptuna.
Wyniki badań zostały opublikowane w czasopiśmie naukowym Nature Astronomy oraz The Astrophysical Journal Letters.