Oto pierwsi astronauci, którzy polecą w kosmos kapsułami od SpaceX i Boeinga
Na naszych oczach tworzy się nowa historia załogowych lotów kosmicznych ze Stanów Zjednoczonych. NASA wybrała załogę, która poleci na ISS kapsułami od SpaceX i Boeinga.
Wczorajszy dzień zapisze się na kartach historii lotów kosmicznych. Otóż po 7 latach od rezygnacji Amerykańskiej Agencji Kosmicznej z programu załogowych misji na Międzynarodową Stację Kosmiczną słynnymi promami kosmicznymi, wczoraj oficjalnie zaprezentowano pierwszą załogę, która odbędzie lot w kosmos na pokładzie jednej z nowiutkich kapsuł amerykańskich firm.
W pierwszej misji testowej SpaceX kapsułą Dragon-2 udział weźmie: Robert Behnken i Douglas Hurley, tymczasem w kapsule CST-100 Starliner od Boeinga: Eric Boe, Nicole Mann i Chris Ferguson. Agencja przedstawiła też astronautów, którzy wezmą udział w drugiej misji załogowej, już operacyjnej, SpaceX: Victor Glover i Michael Hopkins oraz Boeinga: John Cassada i Sunita Williams. Co ciekawe, dla Nicole Mann, Victora Glovera i Johna Cassady będą to pierwsze loty w kosmos.
Wciąż do końca nie jest jasne, która z amerykańskich firm jako pierwsza ukończy prace, przetestuje kapsułę i dostanie certyfikat NASA na możliwość przeprowadzenia pierwszego od 7 lat lotu w kosmos z astronautami z terytorium Stanów Zjednoczonych. Z raportów możemy dowiedzieć się, że występuje spora obsuwa u jeden i drugiej. Pomimo tego faktu, w ostatnich miesiącach na prowadzenie wysunęła się firma SpaceX. Istnieje szansa, że pierwszy testowy lot bezzałogowy Dragon-2 odbędzie jeszcze w tym roku, a załogowy na wiosnę przyszłego.
W przypadku Boeinga, który ma problemy z systemem ratunkowym i lądowania, pierwszy lot testowy może nastąpić dopiero wiosną przyszłego roku, a załogowy w połowie 2019 roku. Jest to o tyle beznadziejna sytuacja, że kapsuła Boeinga w sumie pochłonie prawie 2 razy tyle funduszy, co SpaceX, a w dodatku jest od niej dużo mniej skomplikowana.
Przypomnijmy, że NASA zrezygnowała z programy załogowych misji na Międzynarodową Stację Kosmiczną słynnymi promami kosmicznymi w 2011 roku nie tylko na skutek potwornej katastrofy wahadłowca Columbia, ale również faktu, że promy nie spełniały one pokładanych w nich nadziei, były przestarzałe technologicznie i bardzo drogie w utrzymaniu. Agencja chciała również zapoczątkować nową erę transportu kosmicznego, realizowaną przez prywatny sektor przemysłu kosmicznego, przy bardzo małych kosztach. Niebawem ta wizja się urzeczywistni.
Źródło: GeekWeek.pl/NASA / Fot. NASA