Da się tu w ogóle mieszkać? Tak małej "kawalerki" nie widzieliście

Szukając mieszkań na wynajem w większym mieście można złapać się za głowę, patrząc na ceny. Ale wśród ogłoszeń w Warszawie trafiło się jedno, dość tanie i w całkiem niezłej lokalizacji. Jednak czar pryska, gdy zobaczymy jego wielkość, układ i wyposażenie.

Widok na Targówek, 2007 rok.
Widok na Targówek, 2007 rok.Alina Zienowicz/CC BY-SA 3.0 DEED (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/deed.en)Wikimedia

Rynek mieszkaniowy na wynajem potrafi zadziwić. Deweloperzy prześcigają się z pomysłami związanymi z upchnięciem jak największej liczby mieszkań na jak najmniejszej przestrzeni. Choć to zaledwie procent lub może nawet promil takich sytuacji, odbijają się one głośnym echem w sieci.

Ale prawdziwe "perełki" zdarzają się także w starszym budownictwie. Teraz popularność zdobyła mikrokawalerka na warszawskim Targówku, przeznaczona dla "jednej osoby, która jest mało wymagająca". Znajduje się w przedwojennej, odrestaurowanej kamienicy.

Nietypowe ogłoszenie w Warszawie. Tak małej kawalerki nie widzieliście

W teorii kawalerka do wynajęcia charakteryzuje się dość dobrą lokalizacją. W okolicy znajduje się wiele sklepów, restauracji i kawiarni. Blisko przystanku metra i przystanku autobusowego, z którego do centrum dotrzemy w zaledwie 20 minut. Biorąc pod uwagę miasto, atrakcyjna jest także cena. 1599 zł miesięcznie, wliczając w to media i opłaty administracyjne.

Tylko pytanie, ile osób jest w stanie ograniczyć przestrzeń swojego życia do zaledwie 9 mkw. powierzchni. Zgadza się, tyle właśnie zajmuje mikrokawalerka z ogłoszenia.

Jest tu jedno okno, obok którego stoi niewielki regał, a po drugiej stronie łóżko. Nieco bliżej wejścia, obok łóżka postawione jest niewielkie biurko, w końcu każdy centymetr się liczy. Ale jak to mówią, nie ma tego złego... Jeśli ktoś zgłodnieje podczas pracy, może szybko sięgnąć za siebie i wyjąć np. kawałek kiełbaski z lodówki. Na ciepły posiłek nie ma co liczyć, bo nie znajdziemy żadnej kuchenki. No ale zawsze można po studencku zrobić kisiel w czajniku elektrycznym (o ile się go samemu kupi). Jak sam wynajmujący napisał:

Nadaje się tylko dla jednej osoby, która jest mało wymagająca

Prawdziwym hitem jednak okazał się sedes, który stoi obok lodówki i nie jest niczym oddzielony od reszty pomieszczenia. Jedynym wydzielonym fragmentem przestrzeni jest w zasadzie kabina prysznicowa.

Ogłoszenia nie znajdziemy już na portalu, zostało zdjęte.

Czy da się w ogóle mieszkać na tak małej powierzchni?

W sieci pojawiły się głosy, że przypomina to więzienną celę, a nie kawalerkę. Ale nie bądźmy tacy surowi, w Polsce na jednego więźnia przypadają 3 mkw, tu jest trzy razy więcej. No, chyba że mówimy o standardach hiszpańskich czy norweskich.

Ale tak na serio, to jeśliby tu wpuścić jakiegoś szalonego architekta wnętrz (oczywiście w pozytywnym znaczeniu), to może dałoby się coś z tego wycisnąć. W zasadzie odwracając sedes o 90 stopni byłaby możliwość wydzielenia mikro-łazienki. Co prawda do życia zostałby niewielki fragment przy oknie, ale na zdjęciu widać, że wysokość wynosi około 3 metrów. Właściciel, wstawiając łóżko na antresoli, pod spodem zyskałby nieco miejsca, np. na dodatkowe półki lub biurko.

Może dla studenta lub kogoś, kto potrzebuje miejsca tylko po ty, żeby się przespać, taka przestrzeń w tej cenie, po małym remoncie byłaby wystarczająca. Ok, 9 metrów pozostanie mikroprzestrzenią, ale pozwólcie, że na razie ominiemy tu temat sensu i zapotrzebowania na taką przestrzeń - wątek patodeweloperki potrzebuje osobnego tekstu. A może łatwiej byłoby połączyć tę przestrzeń z mieszkaniem znajdującym się obok.

Program „Nauka, co słychać?”INTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas