Budzisz się i sprawdzasz na telefonie doniesienia z kraju i ze świata, w drodze do pracy słuchasz wiadomości w radiu, w ciągu dnia co jakiś czas sprawdzasz, "co się dzieje", wymieniasz się linkami o najnowszych wieściach, oglądasz serwisy informacyjne, najlepiej na kilku różnych kanałach, żeby mieć najlepsze rozeznanie. Do tego dochodzi sprawdzanie co jakiś czas w mediach społecznościowych, co słychać u twoich znajomych. Żadna z tych informacji zapewne nie zmieni twojego życia, jutro zjesz to samo śniadanie, obiad, kolację, pójdziesz do tej samej pracy albo szkoły i będziesz rozmawiać z tymi samymi ludźmi. Brzmi znajomo? Prawdopodobnie ponad połowa Polaków jest uzależniona od informacji.
- Internet dał nam ogromne zasoby wiadomości, udostępniane w bardzo krótkim czasie, do których mamy niemal nieograniczony dostęp. Jednak to, co wydaje się błogosławieństwem, staje się powoli przekleństwem naszych czasów - twierdzi profesor Magdalena Szpunar z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Wielu zwolenników nowej technologii upatruje w nieograniczonym i wolnym dostępie do informacji jedynie korzyści. Takie spojrzenie jest jednak zbyt uproszczone, jednostronne i nieprawdziwe.
To dlatego, że ciągła ekspozycja na nowe wiadomości przeciąża naszą zdolność do przyswajania informacji i rodzi narastający niepokój przed tym, że coś nas ominie, sprawiając, że musimy cały czas być na bieżąco. Uwaga: będzie trochę historii i kilka trudnych pojęć, ale wszystko w imię wyjaśnienia poważnego problemu, z którym musi się mierzyć już co drugi z nas.
Ciągle pod prądem
Pojęcie uzależnienia od informacji funkcjonuje od co najmniej 30 lat, ale na popularności zyskało na początku XXI wieku. Szeroko pojęte "informacje" dostarczane są przez wszystkie masowe media, ale za głównego winowajcę problemu uważa się Internet. Chociaż, jak w większości przypadków, winni są raczej ludzie, a technologia jest tylko narzędziem.