Miliardy wpompowane w ochronę przeciwpowodziową, południe Polski pod wodą

Od powodzi tysiąclecia w 1997 podjęto wiele działań mających zminimalizować ryzyko powodzi i ochronić lokalną społeczność. O ile w przypadku niżej położonych terenów zabezpieczenia zdają się działać, o tyle sytuacja w rejonie gór pokazuje, jak bezradni jesteśmy w walce z żywiołem.

Wszyscy mieli nadzieję, że sytuacja z 1997 roku już się nie powtórzy. Informacja o niżu genueńskim Boris spowodowała, że służby zaczęły przygotowywać się na nawalne opady i wzrosty stanów wód, a w konsekwencji możliwe powodzie.

Miliardowe inwestycje w ochronę przeciwpowodziową

Według Polskiej Agencji Prasowej to właśnie południowo-zachodnia część Polski jest obszarem, gdzie realizuje się największą liczbę inwestycji związanych z ochroną przeciwpowodziową. W ciągu 20 lat od powodzi wydano około miliarda złotych na inwestycje tylko na Dolnym Śląsku. Obejmowały budowę zbiorników, jazów oraz wałów.

Reklama

W ostatnich latach powstały cztery takie suche poldery na Ziemi Kłodzkiej - w Boboszowie, Kosnowicach, Szalejowie i Roztokach. Jedną z ważniejszych realizacji był suchy zbiornik przeciwpowodziowy Racibórz Dolny, który może pomieścić 185 mln metrów sześciennych wody, osiągając wówczas powierzchnię 26 ha. Do tego wyremontowano istniejące obiekty zabezpieczające co najmniej tysiące ha, włącznie ze starymi konstrukcjami, jak np. suchy zbiornik Bolków z 1912 roku.

Wody Polskie i Regionalne Zarządy Gospodarki Wodnej we Wrocławiu i Gliwicach na bieżąco informują o podejmowanej działalności. - Zbiornik Racibórz zgodnie z instrukcją gospodarowania piętrzy wezbrane wody Odry. Do godz. 6.00 przyjął ok. 55 mln m3. Pracuje też polder Buków, który wykorzystał swoją pojemność. Minimalizujemy poziom Odry poniżej zbiornika. Pracujemy 24/24h - przekazał RZGW w Gliwicach w serwisie X.

Jak pokazuje sytuacja m.in. w Opolu, oraz wiele wezbrań z poprzednich lat, ochrona przeciwpowodziowa jest w znacznej mierze skuteczna. W 1997 roku ucierpiała lewobrzeżna część miasta, aktualne zdjęcia w sieci pokazują, że jest jeszcze miejsce na przyjęcie dodatkowej wody w rzece.

Obraz po katastrofie. Jest jeszcze wiele do zrobienia

Można się spodziewać, że bez obecnych zabezpieczeń przeciwpowodziowych sytuacja byłaby znacznie gorsza. Jednak jak pokazuje stan na południu kraju, nie wszystkie tereny są bezpieczne, a ochrona działa. Jednym z takich miejsc są Głuchołazy, pierwsze miasto, do którego dotarła fala powodziowa z terenów górskich w 1997 roku. Aby uchronić mieszkańców, po zdarzeniu wybudowano nowie obiekty przeciwpowodziowe oraz rozbudowano i zmodernizowano istniejący mur regulacyjno-oporowy. Mimo tych działań sytuacja 15 września stała się tragiczna. Głuchołazy, Prudnik i okolice zostały doszczętnie zniszczone, lokalne media podały informacje o ofiarach śmiertelnych. Ludzie zostali odcięci od dostępu do żywności, wody i niezbędnych leków. Zerwane mosty uniemożliwiały dojechanie z pomocą. Takich miejscowości jest jeszcze więcej. W niektórych miejscach, jak np. Lądku-Zdroju woda opadła i pokazała rozmiar strat i zniszczeń.

Lokalne władze podawały na bieżąco informacje o uszkadzanych wałach przeciwpowodziowych, zagrożeniach ze strony zbiorników, które w każdej chwili mogą ulec uszkodzeniu i apelując w związku z tym o natychmiastową ewakuację. To pokazuje nie tylko, z jak potężnym żywiołem mamy do czynienia, ale jest dobitnym przykładem, ile jeszcze trzeba zrobić, zwłaszcza w tym trudniejszym, górskim terenie.  Walka z powodziami wygląda bowiem inaczej na nizinach, gdzie można wybudować poldery i przeznaczyć dużą powierzchnię do zalania, inaczej w górach, gdzie woda wypełnia zamieszkałą dolinę. Patrząc na ostatnie miesiące, w tym susze, katastrofę ekologiczną w Odrze oraz obecną powódź wydaje się, że gospodarka wodna w Polsce będzie wymagała gruntownego przemyślenia i podjęcia radykalnych kroków. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: powódź | województwo opolskie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy